To dopiero propozycja, która zgodnie z oczekiwaniami wzbudza wiele kontrowersji, ale i zainteresowania – zwłaszcza w mediach społecznościowych. Rada miasta, w której dominują przedstawiciele Partii Pracy chce ustawienia przepisu, który będzie dotyczył osób używających wulgarnego i obraźliwego języka w miejscach publicznych. Chodzi zwłaszcza o centrum miasta, gdzie nie brakuje ludzi coraz natarczywiej domagających się drobnych od przechodniów.
Rada miasta chce, aby osoby zachowujące się antyspołecznie spotykały się najpierw z ostrzeżeniem, potem mogły być usuwane z centrów, a jeśli to nie pomoże – karane grzywną do 100 funtów. Przy tej okazji rada chce wprowadzić też przepisy dotyczące picia alkoholu w miejscach publicznych i innych antyspołecznych zachowań.
O ile chęć walki z pijakami i żebrakami nie wzbudziła kontrowersji, to pomysł z karaniem za przeklinanie już tak. Wielu ekspertów zarzuciło radnym próbę łamania praw człowieka. Władze miasta bronią się, że propozycja skierowana jest do wąskiej grupy, mniejszości, która psuje wizerunek miasta i utrudnia życie w centrum.
- Zakaz przeklinania jest ograniczeniem wolności człowieka i trudno stosować go w praktyce. To niejasno zdefiniowany przepis, o którym przecież nie wszyscy będą wiedzieli. Może być tak, że ukarane zostaną nie te osoby co trzeba lub ludzie zupełnie nieświadomi zakazu – mówi Lara Caten z organizacji Liberty.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.