Szefowa brytyjskiego rządu z pewnością doskonale pamięta
cios sprzed kilkunastu dni, kiedy to Izba Lordów opowiedziała się za gwarancjami dla imigrantów z krajów UE, którzy mieszkają i pracują na Wyspach. We wtorek 7 marca wyższa izba brytyjskiego parlamentu stosunkiem głosów 366 do 268, opowiedziała się za poprawką, która przewiduje dyskusję nad przyszłą umową i jej głosowanie w parlamencie.
Były wicepremier Lord Heseltine po głosowaniu podkreślił, że parlament w tym wypadku musi być „strażnikiem narodowej suwerenności”. Debata trwała trzy godziny, a jej wynik z pewnością można uznać za kolejny cios dla rządu i premier May. Oczywiście poprawka wróci teraz do Izby Gmin, gdzie będzie poddana kolejnemu głosowaniu. Jednak bez względu na jego wynik, komentatorzy są zgodni, że premier May otrzymuje wyraźne sygnały ze strony parlamentu, które mówią o tym, że rząd nie powinien sam przeprowadzać Brexitu.
Członkowie Izby Lordów podczas debaty wiele razy podkreślali, że nie godzą się na taką politykę rządu, w której nie ma miejsca na negocjacje i kompromisy. Hasła promowane przez May mówiące o tym, że brak umowy jest równie w porządku, jak dobra umowa, wzbudzają spory niepokój. Z kolei May wiele razy powtarzała, że rozumie konieczność głosowania ustawy o Brexicie przez parlament, ale za nic nie dopuszcza myśli, że posłowie mieliby wpływać na treść umowy.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.