O rosnących niepokojach wśród polskich imigrantów mówią liderzy lokalnych społeczności, którzy przekazali informację parlamentarzystom. Polacy narzekają też często na opieszałość, że strony policji oraz na to, że szkoły przymykają oko na incydenty wymierzone w dzieci imigrantów. Podobne obawy mają również imigranci z innych krajów UE.
- Każde znaczące wydarzenie polityczne związane z Brexitem lub nawet głośna wypowiedź polityka w mediach natychmiast skutkuje wzrostem liczby przykrych incydentów. Obserwujemy to na ulicach, w szkołach, w urzędach, w pracy. Mamy podstawy, aby obawiać się tego, co zacznie się po formalnym rozpoczęciu procedury Brexitu – mówi Barbara Drozdowicz, szefowa East European Resource Centre, która swoje spostrzeżenia przekazała członkom parlamentarnej komisji spraw wewnętrznych.
Wszyscy pamiętamy to, co się działo w czerwcu na Wyspach, tuż po wyniku referendum unijnego. Policyjne raporty mówią o 46 proc. wzroście przestępstw ksenofobicznych i rasistowskich. W kolejnych miesiącach drobnych i poważnych zgłoszeń nie brakowało. Sytuacja uspokajała się na kilka tygodni, po czym znowu liczba zgłoszeń rosła.
Imigranci, którzy spotykają się z wrogością Brytyjczyków nie mają też najlepszego zdania o pracy policji. Często bowiem się zdarza, że ich skargi są bagatelizowane, a reakcja stróżów prawa jest delikatnie mówiąc „różna”. Z kolei rodzice narzekają na to, co się dzieje w szkołach. Wielu z nich uważa, że szkoły przymykają oko na rosnącą liczbę ksenofobicznych incydentów. Nikt nie chce afery, dyrektorzy i nauczyciele często więc wolą unikać rozgłosu.
Joanna Młudzinska, przewodnicząca POSK, uważa, że tylko oficjalna, rządowa gwarancja niezmienności statusu pobytu imigrantów z krajów UE, jest w stanie uspokoić nastroje wśród Polaków i innych przedstawicieli UE. Jej zdaniem da im też pewność w odpieraniu wszelkiego rodzaju ataków ksenofobicznych.
Barbara Drozdowicz opowiada, że o fali alarmujących telefonów i zgłoszeń od Polaków. Budowlańcy skarżą się, że w kółko ich ktoś wyzywa i każe wracać „do domu”. Matka z dzieckiem na ulicy słyszy, że ma się zabierać z bachorem i wracać do Polski. W jednej ze szkół w zachodnim Londynie pobito polskiego ucznia. Kiedy matka skarżyła się, że nikt z kadry nie reagował, usłyszała od dyrekcji, że jeśli jej syn byłby czarny, to wtedy taki wypadek można było rozpatrzeć jako incydent rasistowski.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Źródło: The Guardian
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.