MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

10/01/2017 09:34:00

Dwie twarze Londynu

Londyn zmienia się błyskawicznie. Dzielnice, które jeszcze kilka lat temu uważane były za niebezpieczne, dziś uchodzą za modne i są coraz droższe. Takich miejsc powstaje więcej, co sprawia, że przeciętnego londyńczyka rzadziej stać na kupno mieszkania w którymkolwiek zakątku metropolii.

Nawet tradycyjny sportowy pub w dzielnicy, irlandzki The Twelve Pins, gdzie od lat spotykają się kibice Arsenalu, przeszedł ostatniego lata poważną transformację – nowe kolory wnętrz, dłuższa lista win i zdrowa alternatywa dla tradycyjnych pubowych przysmaków – np. frytki z batatów. Wszystko w odpowiedzi na zmieniający się charakter dzielnicy, a co za tym idzie, zmieniającą się klientelę pubu.

Podobnie dzieje się również po drugiej stronie Tamizy – w niegdyś mniej popularnych dzielnicach w południowym Londynie, takich jak Peckham, Brixton, Streatham czy Lambeth. Dziennikarz Nicholas Kynaston wspomina na łamach dziennika „Metro”, kiedy 16 lat temu postanowił kupić mieszkanie w dzielnicy Stockwell na południu miasta. Mimo ostrzeżeń przyjaciół, że miejsce to słynie z bardzo złej reputacji – wysoka przestępczość, lokalne gangi i wysoki poziom bezrobocia –  Kynastona już wtedy zauroczyła charyzmatyczna mieszanka kulturowa okolicy, w szczególności dominująca w pobliskim Brixton kultura karaibska. Dzisiaj takich ludzi, jak Kynaston jest tu o wiele więcej, co sprawia, że okolica, podobnie jak jej odpowiednik w nowojorskim Brooklynie, przechodzi metamorfozę. 16 lat temu dziennikarz kupił tu trzypokojowe mieszkanie za 100 tysięcy funtów. Dziś podobne w tej części miasta jest już warte 5 razy tyle.

– Moje mieszkanie osiągnęło cenę prawie miliona funtów i chyba powinienem się cieszyć, że dobrze zainwestowałem, ale jakoś nie potrafię. Ubolewam nad gentryfikacją, która zmienia moją dzielnicę nie do poznania – podsumowuje Kynaston.

Wypychanie biednych

Skutki zmian odczuwają jednak najczęściej najbiedniejsi mieszkańcy miasta. Z powodu gentryfikacji coraz częściej zmuszani są opuszczać swoje mieszkania i społeczności, w których nierzadko urodzili się i wychowali, tylko dlatego, że nie stać ich już na mieszkanie w rodzinnych domach. Dzieje się tak dlatego, że mieszkania socjalne idą do remontu lub są całkowicie wyburzane, po to tylko, aby w ich miejsce stanął kolejny blok nowoczesnych apartamentów. Biedniejsi londyńczycy żyjący „na socjalu” coraz częściej przenoszeni są więc poza centrum, a nawet poza granice miasta.

Według dziennikarza i autora książki „This is London” Bena Judah, widok dźwigów i maszyn burzących fundamenty starych wieżowców socjalnych, „brzydkich, jak papierowa tacka” w dzielnicy Elephant and Castle w południowym Londynie, to obraz momentu przełomowego dla „Nowego Londynu”.

„Elephant and Castle to miejsce, gdzie Tony Blair przyszedł w 1997 roku dać swoje pierwsze przemówienie jako premier. Publiczność szalała ze szczęścia, a on określał ich mianem ludzi zapomnianych przez dotychczasowy rząd. Teraz domy tych ludzi, jeden za drugim, zostają wyburzane” – pisze Judah. Co więcej, jedynie mniej niż 2 proc. nowych mieszkań, które powstaną w miejsce starych blokowisk na Elephant and Castle, będzie przeznaczone na mieszkania socjalne.

Wady i zalety

Gentryfikacja ma to do siebie, że jak za magiczną różdżką, czego się nie do dotknie, zamienia w coś ładniejszego, przyjemniejszego dla oka. Możliwe, że jeśli proces ten nie zastopuje, obecny wizerunek Londynu, w którym biedni i bogaci, biali i czarni, ludzie różnych religii, pochodzący z wielu zakątków świata, spotykają się w metrze i w kolejce do supermarketu, niedługo odejdzie w niepamięć. Jednych to ucieszy, innych zmartwi.

Trudno o jednogłośny werdykt odnośnie skutków gentryfikacji. Z jednej strony większość z nas życzyłaby sobie, aby stare, proszące się o remont budynki dostały wyczekiwany „make-over”. Nie da się ukryć, że w hipsterskich knajpach z lokalnym browarem i organiczną kawą widać dużo uroku. Oprócz tradycyjnych, angielskich cafes, chcemy miejsc, gdzie serwują coś więcej, niż fasolę na wodnistym toście. Chcemy „bezpiecznych” sąsiadów, ciszy, spokoju. Artystyczne kafejki z kołami od rowerów na suficie czy koktajle serwowane w słoikach po dżemie mają dużo więcej uroku niż sklepy typu Poundland, fast-foody, bary z kurczakami, tanie supermarkety i sieciowe puby z jedzeniem „na budżecie”, o wątpliwej jakości odżywczej. Gentryfikacja teoretycznie powinna też generować więcej pracy dla mieszkańców danej okolicy. Nowi, nierzadko zamożni mieszkańcy potrzebują przecież sprzątaczek, budowlańców do remontu, elektryków, mechaników, niań czy pomocy domowej.

We wrześniu zeszłego roku nowy burmistrz Londynu Sadiq Khan zainicjował projekt szczegółowego śledztwa, mającego na celu zbadanie dokładnej skali wpływu zagranicznych inwestorów i ich pieniędzy na poziom życia londyńczyków. Wszystko sprowadza się więc do poczucia wspólnoty społecznej i pracy nad tym, żeby każdemu żyło się w Londynie dobrze. Taki cel powinien znaleźć się w manifeście polityka urzędującego w City Hall co kadencję. Dopóki tej dyskusji nie ma, gentryfikacja Londynu nie zastopuje, a wspólnota, gdzie wszystkim żyje się wygodnie, pozostanie utopią.

W międzyczasie, jeśli myślisz o zakupie mieszkania, warto po prostu szukać go w dzielnicach nadal mniej obleganych, spróbować zainwestować w „the next best thing”, miejsce, które może okazać się kolejną „ofiarą” gentryfikacji. Mówi się, że londyńska bańka cen nieruchomości musi kiedyś pęknąć, ale dopóki istnieje w Londynie wystarczający popyt na śniadania w cenie 10 funtów, pokoje do wynajęcia za 1000 funtów miesięcznie i domy za 10 tys., dopóty nie powinniśmy liczyć na to, że ktoś odważy się tę bańkę przekłuć.

Karolina Zagrodna, Cooltura
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska