MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

10/01/2017 09:34:00

Dwie twarze Londynu

Dwie twarze LondynuLondyn zmienia się błyskawicznie. Dzielnice, które jeszcze kilka lat temu uważane były za niebezpieczne, dziś uchodzą za modne i są coraz droższe. Takich miejsc powstaje więcej, co sprawia, że przeciętnego londyńczyka rzadziej stać na kupno mieszkania w którymkolwiek zakątku metropolii.

To już nie tylko pesymistyczny argument, po który najczęściej sięga partia polityczna opozycji, ale wynik oficjalnego raportu brytyjskiego związku zawodowego GMB. Wykupywanie londyńskich nieruchomości przez zagranicznych inwestorów i systematycznie powiększająca się populacja miasta to tylko część problemu. Za nadmuchane ceny tutejszych mieszkań winny jest coraz częściej proces gentryfikacji, który sprawia, że transformacja zaniedbanych regionów stolicy w nowoczesne osiedla wypycha z nich dotychczasowych mieszkańców, których nie stać na podążanie za zmianami.


Dla typowego londyńczyka już od dawna priorytetem przy kupnie lub wynajmie mieszkania jest kwestia nie tyle jego wielkości, co lokalizacji. Dojazd do pracy to jedno, ale częściej chodzi o mieszkanie w dzielnicy, która jest trendy, której kod pocztowy może świadczyć o statusie.

Mieszkańcy N1

Upper Street – główna ulica w dzielnicy Islington w północnym Londynie, łącząca stację Angel ze stacją Highbury & Islington. Rzut beretem od stadionu jednej z najpopularniejszych futbolowych drużyn – Arsenalu. Jest ona idealnym odzwierciedleniem multikulturowej natury całego Londynu. Znajduje się tu bowiem najwięcej w mieście restauracji, oferujących jedzenie z niemal wszystkich zakątków świata – od francuskich brasseries, arabskich chlebów i japońskiego sushi, po brytyjskie puby serwujące „gourmet food”.

Jak grzyby po deszczu pojawiają się tu też kolejne pop-upy z ciuchami wschodzących projektantów mody czy dekoratorów wnętrz. Wszystkie te atrakcje sprawiają, że Islington stało się nie tylko miejscem spotkań, ale również mieszkalną mekką społecznej śmietanki Londynu – ludzi ze świata mediów, show-biznesu, sektora prawniczego, finansów, a przede wszystkim polityki.

Wsiadając w autobus nr 19, jadąc przez Islington do dzielnicy Finsbury Park, jest duża szansa, że usiądziesz obok redaktora politycznego BBC Nicka Robinsona. Mieszkając tutaj masz okazję uprawiać jogging pod domem byłego mera Londynu Borisa Johnsona, czy natknąć się na spacerującą z dzieckiem modelkę Lily Cole. Lokalsi tego kalibru sprawiają jednak niestety, że ceny nieruchomości z kodem pocztowym N1 nie należą do najtańszych w mieście – średnia cena mieszkania wynosi tutaj ponad 600 tysięcy funtów.

Gentryfikacja

To właśnie w Islington w 1964 roku po raz pierwszy zanotowano zjawisko gentryfikacji, które od tego czasu zaczęło w różnym stopniu rozpowszechniać się na resztę miasta. Samo słowo wywodzi się od angielskiego słowa „gentry” –  oznacza ziemiaństwo lub inne rodziny żyjące na pewnym poziomie majątkowym, nieposiadające tytułów szlacheckich. Poprzez gentryfikację należy rozumieć zmianę charakteru danego miasta, danej dzielnicy czy okręgu, w strefę zdominowaną przez mieszkańców o stosunkowo wysokim statusie materialnym, choć pierwotnie zamieszkiwaną przez szerokie spektrum lokatorów.

Gentryfikacja to termin zapożyczony z amerykańskiej socjologii urbanistycznej, gdzie używano go na oznaczenie rewitalizacji obszarów w centrach miast, z których zamożniejsi Amerykanie uciekali na tereny podmiejskie w obawie przed rosnącym zagrożeniem przestępczością, problemami rasowymi i niewygodą życia w centrum. Na ich miejsce stopniowo wprowadzali się przedstawiciele mniej zamożnych klas czy mniejszości etnicznych, niejednokrotnie tworząc getta.

Termin po raz pierwszy użyty został w 1964 roku przez brytyjską socjolog Ruth Glass, która opisała przemiany dokonujące się właśnie w, jak się okazuje, kiedyś tradycyjnie robotniczej dzielnicy Londynu – Islington.

Ale to dopiero w latach 90., kiedy na ulicę Richmond Crescent, do której z przedmieścia miasta wprowadził się były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, zjawisko gentryfikacji nabrało podwójnej siły. Powodem przeprowadzki Blaira do Islington był wówczas zamiar zjednania sobie jak największej ilości wyborców z niższych klas społecznych. A czy może być lepszy sposób na wyborców niż zostanie ich sąsiadem?

Pomysł Blaira okazał się skuteczny i już 4 lata później jego rodzina przeprowadziła się do 10 Downing Street – siedziby brytyjskich premierów. Samo Islington jednak od tamtej pory zmieniło się diametralnie i jak twierdzą obecni mieszkańcy, nie zapowiada się, aby proces gentryfikacji w tej dzielnicy zastopował w najbliższym czasie. Zatem powrót do robotniczych klimatów raczej się nie szykuje.

Ceny mieszkań w Islington rosną w dramatycznym tempie. W 1993 roku rodzina Blairów kupiła tam mieszkanie za 375 tysięcy funtów. Dziś agencja nieruchomości Zoopla szacuje wartość ich domu na prawie 3,5 miliona funtów.

W podążaniu za elitą

Jak tłumaczą cytowani przez dziennik „The Guardian” obecni mieszkańcy Islington, początkowa gentryfikacja dzielnicy, która rozpoczęła się już w latach 60., przerodziła się w supergentryfikację, a osoby, które obecnie wykupują tam najdroższe mieszkania, to zazwyczaj absolwenci elitarnych szkół prywatnych lub wykształceni w Oxfordzie, pracujący w wielkich firmach prawniczych, sądach czy jako bankierzy inwestycyjni w londyńskim City.

Według raportów przytaczanych przez „Guardiana”, roczne dochody 1 na 4 gospodarstwa domowe w Islington przekraczają 150 tysięcy funtów i często ich właściciele nie boją się z tym afiszować, co nie do końca podoba się reszcie tubylców, którzy często ledwo wiążą koniec z końcem. A tych drugich jest wielu: 42 proc. mieszkańców tej dzielnicy nadal mieszka w blokach socjalnych.

Dominacja kapitału z City i wielkie pieniądze inwestorów z zagranicy sprawiają, że przeciętnie zarabiającego londyńczyka nie stać na kupno ani wynajem mieszkania pod kodem pocztowym N1. Przypadek Islington jest na tyle kontrowersyjny, że to właśnie tutaj mieszka i urzęduje Jeremy Corbyn, przewodniczący Partii Pracy – polityk, który z całych sił walczy o lepszy byt dla mniej uprzywilejowanych.

Paradoksalnie jednak, dzielnica ta uważana jest przez londyńczyków za symbol snobizmu i dobrobytu: zawyżone ceny kawy, bochenki chleba w cenie blisko 5 funtów, butiki z ciuchami, za których ekstrawagancję jest w stanie zapłacić naprawdę niewielki procent ludzi oraz przestrzenne, wiktoriańskie domy z ogromnymi oknami i rozległymi ogrodami, na które większość mieszkańców miasta nigdy sobie nie pozwoli. Chyba, że wynajmą w takim domu malutki pokój (tzw. flatshare) za prawie tysiąc funtów miesięcznie. Tak więc mieszkańcy Islington postrzegani są często przez resztę londyńczyków jako grupa uważająca się za pępek świata, idealnie symbolizująca nierówność klasową brytyjskiej stolicy.

Efekty i skutki gentryfikacji oczywiście od dawna widać już także w innych okolicach Londynu. Żeby znaleźć przykład, nie trzeba daleko wychodzić z Islington. W sąsiedniej gminie Hackney gentryfikację widać jak na dłoni. Przybrała ona jednak postać bardziej przeobrażania mieszkańców w coś w rodzaju dzisiejszej bohemy niż bogaczy w luksusowym Islington. Tutaj też ceny mieszkań nie przestają wzbijać się w górę, a w niegdyś charakterystyczną dla tej dzielnicy społeczność pochodzenia karaibskiego coraz częściej wplatają się ambitni profesjonaliści pochodzący z całego świata – webmasterzy, artyści, dziennikarze, blogerzy – krótko mówiąc ludzie określani mianem hipsterów, których często stać na opłacenie wysokich pieniędzy za mieszkanie w modnej dzielnicy, o czym doskonale wiedzą agenci nieruchomości.

Efekty gentryfikacji chyba najwyraźniej widać w pobliskiej dzielnicy Finsbury Park, która, choć należy do gminy Hackney, bezpośrednio sąsiaduje właśnie z Islington. Jest to przykład mocnego zderzenia się kultury arabskiej i religii muzułmańskiej (to tutaj znajduje się słynny meczet, w którym niegdyś nauczał radykał Abu Hamza, nakłaniający do aktów terrorystycznych) z białą klasą robotniczą pozostałych tu Brytyjczyków. Coraz więcej mieszkańców to jednak właśnie młodzi profesjonaliści – hipsterzy, dla których Finsbury Park to miejsce, skąd w ciągu mniej niż pół godziny dojadą do pracy w całym centralnym Londynie. Najczęściej na rowerze.

Ceny jednopokojowych mieszkań na Finsbury Park sięgają pół miliona funtów. W miejscu tradycyjnych dla tej okolicy sklepów i kawiarni prowadzonych przez Algierczyków, otwierają się zarówno sieciowe supermarkety, jak i kafejki w stylu retro, serwujące śniadania w cenie 10 funtów.



 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska