Hammond przy okazji dodał, że „myślący politycy” z pewnością podzielą jego zdanie i zaakceptują propozycję wydłużenia procedury Brexitu. Takie stwierdzenie może delikatnie mówiąc rozdrażnić kilku innych ministrów zasiadających w rządzie Theresy May, którzy opowiadają się raczej za standardową dwuletnią procedurą.
Philip Hammond podkreślił, że czteroletni Brexit w wersji soft to tak naprawdę dwuczęściowy etap – pierwszy to 24 miesiące negocjacji, które planowane są od dawna, a następne 2 lata to okres, w którym Wielka Brytania ma opłacony dostęp do unijnego rynku. Takie rozwiązanie – zdaniem ministra finansów – pozwoli ochronić gospodarkę i zapewnić „delikatne” przejście ze starego systemu do nowego otoczenia.
Bolesne skutki uboczne
Propozycja kanclerza rzuciła nowe światło na poglądy wobec Brexitu poszczególnych członków gabinetu. Na przykład David Davis, który odpowiada za proces Brexitu, a także dr Liam Fox, minister ds. handlu międzynarodowego nie popierają pomysłu umowy przejściowej z Brukselą
Zdaniem Hammonda, Brexit w dotychczasowych ramach, czyli wyjście z UE w ciągu dwóch lat nie będzie możliwy bez „skutków ubocznych”. Przede wszystkim chodzi o efekty gospodarcze i koszty, które wylicza na setki milionów funtów.
Hammond zauważa też niebezpieczeństwo w zbyt szczelnym „domknięciu granic” po Brexicie, które może skutkować poważnymi brakami kadrowymi na rynku pracy, chodzi rzecz jasna głównie o imigrantów z UE, w tym Polaków. – To, że będziemy mieli narzędzia do kontrolowania granic i skali imigracji, to jeszcze nie znaczy, że musimy od razu zatrzaskiwać drzwi. Nie widzę powodu, dla którego nie mamy wpuszczać do kraju wykwalifikowanych i dobrze opłacanych fachowców z krajów UE – mówi Hammond.
Propozycja kanclerza wyszła tuż po tym jak podobny scenariusz przedstawił Mark Carney z Bank of England. On również uważa, że dwuletni umowa przejściowa gwarantująca Wielkiej Brytanii dostęp do rynku UE jest mocno wskazana.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.