Poznali się w Poznaniu, wzięli ślub i zamieszkali w Leeds, a po kilku latach postanowili się przeprowadzić do Polski. I nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie sposób, w jaki to zrobili. Ewa – samolotem, a Gordon – pieszo. 34-letni Brytyjczyk działa w międzynarodowej fundacji Lions Club i postanowił wykorzystać przeprowadzkę na zbiórkę pieniędzy dla ofiar kataklizmów na świecie. - Pracowałem w Anglii jako nauczyciel. Kiedy wraz z żoną podjęliśmy decyzję o przeprowadzce do Polski. Pomyślałem, żeby zrobić coś dobrego dla innych, a przy okazji dać sobie chwilę wytchnienia od pracy zawodowej – wyjaśnia Wilson.
Na kontynentalną część Europy dopłynął promem, wysiadł w Holandii. W pewnym momencie zatruł się wodą w strumyku i cała wyprawa zawisła na włosku. - Powiedziałam mu wtedy, że jadę po niego i kończymy wyprawę. Ale się nie zgodził - opowiada Ewa Wilson.
Mężczyzna wyruszył z Leeds 1 września, do celu dotarł po 80 dniach, przeszedł 1,5 tys. km. Swoją podróż opisywał w portalach społecznościowych, a wszystko, czego potrzebował, zmieścił w plecaku. 21 listopada w Poznaniu uroczyście przywitał go prezydent miasta Jacek Jaśkowiak. - Cieszę się, że tacy pozytywni ludzie jak Gordon decydują się mieszkać w Poznaniu - mówił Jaśkowiak. - Chcemy, by to miasto było otwarte na takich ludzi jak on - dodaje.
Gordon jest zachwycony Poznaniem. - To miasto jest fantastyczne i niesamowicie szybko się zmienia. Byłem tu ostatnio pięć lat temu. Poznań bardzo się rozwinął. Jest zdecydowanie nowocześniejszy – podkreśla i dodaje - I mam wspaniałych sąsiadów!
kk, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.