Remis ze Słowenią we Wrocławiu

W mroźny listopadowy wieczór, na wrocławskim stadionie obie drużyny rozkręcały się powoli. Jako pierwszy sygnał do ataku dał Grzegorz Krychowiak, który wypuścił Bartosza Bereszyńskiego. Legionista dośrodkował zmuszając do interwencji bramkarza Słoweńców - Vida Beleca.

Goście przyśpieszyli później, ale skuteczniej i zdobyli prowadzenie po pomysłowym rozegraniu rzutu wolnego z lewej strony. Josip Ilcić posłał ponad głową osamotnionego Bartosza Kapustki ostre podanie na ósmy metr do Mihy Mevliji, a ten niepilnowany zmieścił futbolówkę przy krótkim słupku i oszukał Artura Boruca.
To podrażniło Krychowiaka, który tuż po wznowieniu gry przejął piłkę w środku pola i po indywidualnej akcji ostro strzelił - Belec jednak znów dobrze interweniował.
Przed końcem pierwszej połowy rywale sprawdzili jeszcze raz czujność zmarzniętego Boruca i Miha Zajc uderzył z daleka, piłka skozłowała i nasz bramkarz odbił ją w bok.

Łukasz Teodorczyk po otrzymaniu podania od Jakuba Błaszczykowskiego, strzela wyrównującą bramkę w meczu ze Słowenią /fot. Jakub Zajączkowski/

Po przerwie nastąpiła seria zaplanowanych zmian w obu zespołach. Na boisku w miejsce Krychowiaka pojawił się Kamil Wilczek i niemal od razu dobrze podał w pole karne do Łukasza Teodorczyka. Ten zwiódł jednego obrońcę, ale  zwlekał zbyt długo ze strzałem i został zablokowany przez innego.

Wyrównanie padło po akcji prawą stroną, którą zainicjował Bartosz Bereszyński. Płaskim podaniem uruchomił Kubę Błaszczykowskiego, który równie płasko dośrodkował na piąty metr. Tam doskonale znalazł się Łukasz Teodorczyk. Mimo obecności dwóch obrońców i wychodzącego bramkarza, piłkarz Anderlechtu znalazł miejsce, by strzałem z pierwszej piłki trafić do siatki. Właściwie można powiedzieć, że zrobił to w stylu Roberta Lewandowskiego.

Ostatnie 10 minut gry należało do zespołu polskiego. W 83 minucie Piotr Zieliński przytomnie podal na lewe skrzydło, którym pobiegł Grosicki.  Słoweński bramkarz wybiegiem poza pole karne musiał ratować tę sytuację. Przed końcowym gwizdkiem groźnie strzelał jeszcze Kamil Wilczek z daleka, a Kamil Grosicki z kilku metrów, w trudnej pozycji, przeniósł piłkę nad poprzeczką.