MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

02/11/2016 10:14:00

Złamali mi życie

Złamali mi życieCo roku ponad 120 polskich rodzin na Wyspach traci na Wyspach swoje dzieci. Trafiają one do rodzin zastępczych. Spotkało to również Annę Morgan, która walczy o odzyskanie synów. Jednak nie jest to takie proste.
fZ Anną Morgan (na zdjęciu), która od miesięcy stara się odzyskać odebrane jej przez Social Service dzieci, rozmawia Małgorzata Bugaj-Martynowska.
 
Social Service odebrał Pani dzieci po rozstaniu z mężem?

Decyzję o rozstaniu z mężem podjęłam, ponieważ nie układało się nam w małżeństwie, niszczyliśmy siebie nawzajem. Trzeba było to zakończyć. Jesteśmy młodymi ludźmi, każde z nas miało jeszcze szansę ułożyć sobie życie. Mój były mąż z niej skorzystał. Jest szczęśliwy w nowym związku. Dla mnie tą szansą jest życie z moimi dziećmi. W separacji mieszkaliśmy razem 3 lata. Nigdy nie zabraniałam byłemu mężowi kontaktów z dziećmi.

Tymczasem straciła je pani...

Wszystko rozpoczęło się 14 czerwca, kiedy, jak co dzień, zaprowadziłam moich trzech synów - Owena (10 lat), Rhysa (8) i Calluma (6) - do szkoły. Chcąc ich odebrać po zajęciach dowiedziałam się, że nie mogę tego zrobić, ponieważ wobec mnie zostały wysunięte poważne zarzuty, jednakże nikt nie potrafił mi przedstawić, czego one dotyczą oraz na jakiej podstawie zostały wysunięte. Zabrano mi dzieci natychmiast, a ja nie mogłam nawet powiedzieć im, co się dzieje, ani co będzie dalej. W toku sprawy dowiedziałam się, że oskarżono mnie o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad dziećmi (krzyczenie na dzieci, klaps kapciem typu skarpetka) oraz o to, że dzieci były zażenowane kłótnią rodziców, która miała miejsce na prezentacji footballu. Z czasem, po każdym raporcie Social Services dowiadywałam się kolejnych zarzutów.

O co panią oskarżono?

O krzyki, klapsy, a zatem znęcanie się fizyczne i psychiczne nad dziećmi. Po kolejnych raportach Social Servies dowiedziałam się, że na przykład:
spałam do godz. 13.00 i najstarszy syn musiał przygotowywać śniadanie młodszym braciom, że biłam ich i popychałam, szarpałam i przeklinałam, kazałam im chodzić spać o 5 po południu, karmiłam zamrożonym jedzeniem, a w trakcie jednego ze spotkań w sklepie biłam ich po nogach, szarpałam i wyzywałam.

Czy są dowody?


Część rzeczy można zweryfikować, natomiast innych nie jestem w stanie udowodnić. Co prawda nawet mój były mąż potwierdza, że nie widział nigdy takich zachowań i dlatego nie reagował. Chłopcy nigdy nie mieli uwag ze szkoły, że np. mają siniaki na ciele, czy coś co wzbudzałoby podejrzenia znęcania. Przyznaję, co potwierdziłam też pracownikowi Social Services, że tylko Owen i Rhys po wielu ostrzeżeniach dostali po pupie kapciem typu skarpetka i to była sytuacja jednorazowa. Nie jestem i nigdy nie byłam zwolenniczką kar cielesnych. Jestem przeciwna praktykom karania i zawstydzania dzieci. Rozumiem, że dziecko nie jest moją własnością. Tylko, że teraz to nie ma już żadnego znaczenia.

Sprawa trafiła do sądu, dzieci trafiły pod opiekę byłego męża, ojca pani synów...

Przeszłam już kilka spraw sądowych i kilka typów spotkań z dziećmi - nadzorowanych przez teściową, spotkań tylko z dziećmi a obecnie w Contact Center. O swojej historii mogę powiedzieć jedno. Czekam na szczęśliwy zwrot. Każda wiadomość, którą dostaje jest gorsza od poprzedniej, boję się otwierać listy. Nie wierzę, że można tak komuś zniszczyć życie. Kiedy czytam raporty z Social Services nie mogę uwierzyć, że są o mnie. Od dnia 14 czerwca nigdy nie mogłam sama (nawet w czyjejś obecności ) porozmawiać o tym co się stało, co chłopcy czują, czy też może co mają mi za złe. Moje dzieci mieszkają z byłym mężem i jego rodzicami. Mój były mąż jest obecnie w nowym związku. Ich zdaniem nie ma już dla mnie miejsca w życiu dzieci.

Na jakim etapie toczą się rozmowy z Social Services?

Do czasu kiedy historia z Social Services nie zaczęła dotyczyć bezpośrednio mnie, nawet nie wiedziałam jak to funkcjonuje. Znałam tego typu reportaże tylko z prasy. W moim przypadku zarzuty dotyczyły tylko mnie, co bardzo rzadko się zdarza. Najczęściej jeżeli dziecko doświadcza przemocy w rodzinie, czy to fizycznej, czy psychicznej to jest to problem rodziny i każde z rodziców jest tak samo przesłuchiwane, sprawdzane.

Pani zaprzecza domowej przemocy?

Cały proces odebrania mi dzieci był już wcześniej przygotowany i zaplanowany. Zostałam powiadomiona, że dzieci zostały przesłuchane, za zgodą mojego byłego męża Garetha, ponieważ jeden z chłopców powiedział w szkole, że został w domu uderzony kapciem typu skarpetka i że był zawstydzony kłótnią rodziców, która miała miejsce na prezentacji drużyny piłkarskiej 11 czerwca. Spotkanie odbyło się wcześniej w szkole.

Wystarczyła jedna rodzinna sprzeczka?

Dokładnie. I od tego momentu Social Services współpracował  wyłącznie z moim mężem, wszystko z nim uzgadniał. Natomiast ja czekałam na każdą wiadomość, dzwoniłam do ich biura po 20 razy dziennie, żeby uzyskać jakąkolwiek informację, sama inicjowałam spotkania na zajęciach Parental Classes.

Jaki to przyniosło skutek?

Byłam traktowana „z góry" i wiedziałam, że żadne moje starania nie zmienią tej sytuacji. Social Services ma pomagać rodzinie i wspierać ją, dążyć, by dzieci mogły wrócić do rodziców, ale to nie jest prawda.

Jak więc teraz ta współpraca się kształtuje?

Z Social Services się nie współpracuje, z Social Services się walczy - o każdą godzinę, o każde spotkanie z dzieckiem, o każdy telefon. Mam wiele zarzutów i negatywnych  przykładów na działanie Social Services m.in. ograniczony kontakt, stronniczość (co dało się odczuć, gdzie inicjowali i popierali w sądzie wnioski byłego męża), zarzucanie i wmawianie mi zdarzeń, które nigdy nie miały miejsca, a do których rzekomo powinnam się przyznać. W sytuacji tej Social Services podjął decyzję, że dla dobra dzieci powinny pozostać z ojcem.

Wykluczono panią jako rodzica?

Formalnie nie zostałam pozbawiona praw rodzicielskich, jednak w praktyce nie mam żadnych praw ani do opieki, ani do stanowienia o moich dzieciach. Rano, w dniu którym odprowadziłam moje dzieci do szkoły,  miałam z nimi świetny kontakt, a już po południu mówiono mi, że nasze relacje są zaburzone, że dzieci się mnie boją, że nie czują się w mojej obecności bezpieczne. W związku z tym lepiej będzie jeżeli będą przebywały pod opieką ojca. Teraz wiem, że były to bezprawne działania.
 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 3)

violettaphotography

2 komentarze

2 listopad '16

violettaphotography napisała:

kalwas tak z autopsji pojechał...
kalwas wie co to patologiczna rodzina...

profil | IP logowane

cris82

132 komentarze

2 listopad '16

cris82 napisał:

No no mieszkasz tu 10lat I myslisz ze wiesz wszystko ktos doniosl na nia a wtedy opieka zaklada ze tak moze byc I zaczyna sie procedura to jest inna sytuacja z mezem sie rozeszli zaczyna sie walka kobiety ktore wychodza za obcokrajowcow musza sie liczyc z podobnym scenariuszem

profil | IP logowane

kalwas

1 komentarz

2 listopad '16

kalwas napisał:

co ty piszesz ja tu jestem ponad 10 lat i bez powodu dzieci nie zabieraja miej sama do sioebie pretesje moze lepiej bedzie dla dzieci jak maja zyc w patologicznej rodzinie

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska