- Wakacje o każdej porze roku są wspaniałe, ale ogłupiają i rozleniwiają. Zresztą pobyt w kraju, to pobyt w innej rzeczywistości. Na wszystko jest czas, tutaj to totalne wariactwo. Gdybyśmy tam mieli pracę i mieszkanie, nie zawahałabym się z powrotem do Polski, martwiłabym się jednak o dzieci. Im byłoby bardzo trudno, natomiast widzę jak łatwo jest im tutaj. Jak tęsknili za Anglią... Mnie tymczasem wdrożenie się w system brytyjski zajmie parę tygodni, im wystarczyła godzina. Mam tyle rzeczy do zrobienia na wczoraj i muszę zacząć od szukania nowej pracy - żali się Maria Jabłońska, księgowa z Hounslow. Jabłońska uważa, że mimo problemu z jakim będzie musiała się zmierzyć, cieszy się z powrotu, bo z problemami czekają na nią nowe wyzwania, a jej zdaniem w Londynie wszystko jest możliwe. - Tak najbardziej, to chciały wracać nasze dzieci, bo ich kraj, życie, przyjaciele są tutaj. W Polsce jest rodzina, ale dzieci urodzone na Wyspach, właśnie Anglię postrzegają jak swój dom. My wracamy na emigrację, lubimy też ten nasz przystanek życiowy, jednak mamy świadomość, że nasi synowie wracają do domu i ciągle nam powtarzają, że pochodzą z Anglii. Trochę to smuci, bo nam rodzicom tak bardzo zależy, żeby była im bliska także i Polska - podsumowuje Jabłońska.
Jestem angielska...
Ośmioletnia Mela Urbaniak zapytana o to, gdzie jest jej dom, zdecydowanie twierdzi, że ona jest angielska i jej dom jest w Londynie.
- Moja siostra jest polska, bo urodziła się w Krakowie, ale ja jestem angielska - tłumaczy swojej mamie, Elwirze Urbaniak, która jest kelnerką w hinduskiej restauracji. Urbaniak wyjaśnia, że to szkoła brytyjska ma największy wpływ na kształtowanie tożsamości polskich dzieci na Wyspach. Jej zdaniem pięcioletnia Mela będzie miała o wiele większe problemy z przyswajaniem sobie polskiej tożsamości niż starsza dwunastoletnia Ewelina. - Starsza córka jest bardziej związana z Polską, bo spędziła tam trzy pierwsze lata swojego życia. Mela przyszła na świat w Londynie, rozpoczęła edukację w brytyjskim przedszkolu i nie miała aż tylu możliwości do budowania wzajemnej więzi z dziadkami. Więcej szczęścia miała Ewelina, bo to jej moi rodzice czytali bajki na dobranoc, zabierali ją na spacery do parku i niedzielne msze do kościoła. Codzienna pogoń tutaj i brak bliskich nie pozwalają mi na spędzanie czasu z rodziną tak, jakbym sobie tego życzyła. Praca na zamiany, dojazdy, brak rodziny. Dlatego wracać po wakacjach jest mi zawsze trudno - podsumowuje Urbaniak.
Małgorzata Bugaj-Martynowska, MojaWyspa.co.uk