MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

13/09/2016 09:53:00

Czy roboty zabiorą nam pracę?

Czy roboty zabiorą nam pracę?Fabryki zaczynają wracać z Chin na Zachód. Także do Wielkiej Brytanii. Organizacja EEF poinformowała niedawno, że w latach 2011 – 2014, co szósta firma produkcyjna, działająca na Wyspach, przeniosła fabryki z Azji do kraju. Ale niekoniecznie jest się z czego cieszyć, bo nie wracają z nimi miejsca pracy.
Miejsca pracy, które tracą Chińczycy, w większości nie są zajmowane przez Europejczyków czy Amerykanów, ale przez coraz sprawniejsze i tańsze roboty. Fachowcy mówią, że tempa nabiera czwarta rewolucja przemysłowa, która całkowicie przeobrazi świat, w którym żyjemy. I tylko nikt nie wie, w jaki sposób do tego dojdzie. Pewne jest bowiem tylko jedno. To, że miliony ludzi stracą zajęcie.

Parkdale Mills to zakład odzieżowy w Południowej Karolinie w Stanach Zjednoczonych. W 1980 roku zatrudniał 2000 ludzi. Dziś poziom produkcji jest taki sam, ale zatrudnia 140 osób. Zadaniem pracowników jest doglądanie robotów i przenoszenie materiałów między zautomatyzowanymi liniami produkcyjnymi. Martin Ford w doskonałej książce „Rise of the robots” napisał, że można się z tego cieszyć: „To i tak przynajmniej częściowy odwrót od trwającego dekady spadku zatrudnienia w przemyśle”. I podkreślił, że tylko w latach 90. USA straciły 1,2 mln miejsc pracy w przemyśle tekstylnym. W większości na rzecz krajów rozwijających się – Chin oraz Meksyku.

Nie był i nie jest to jedynie problem amerykański. Migracja produkcji dotknęła wszystkie kraje, w których zarabiało się na tyle dobrze, że warto było przenieść fabryki za granicę – przede wszystkim do Azji. W tym oczywiście także z Wielkiej Brytanii. Trend zaczyna się jednak zmieniać. Powodem są z jednej strony szybko rosnące chińskie pensje, ale z drugiej coraz większe możliwości oraz opłacalność automatyzacji produkcji. To, że coś się dzieje, było widać już w latach 1995 – 2002, kiedy na świecie zniknęły z jej powodu 22 miliony miejsc pracy w fabrykach, choć jednocześnie wartość ich produkcji wzrosła o 30 proc. Od tamtego czasu automatyka zrobiła kilka kolejnych kroków naprzód, dzięki czemu staje się  coraz tańsza i bardziej efektywna. Na tyle, że częściej zaczyna się opłacać zwalnianie ludzi i kupowanie robotów, które bez trudu mogą ich zastąpić.

To dzieje się także w Chinach, ale rzecz w tym, że robot i jego praca kosztują w Azji dokładnie tyle samo, ile w Wielkiej Brytanii lub Stanach Zjednoczonych. Do tego firmom działającym na tych rynkach, przy przeniesieniu produkcji, odpadają koszty transportu i dochodzi możliwość kontroli produkcji na miejscu. Przybywa firm, które to dostrzegają i postanawiają z tej możliwości skorzystać. Stąd coraz lepiej wyglądające statystyki przemysłowych „powrotów” do Europy i coraz większa produktywność zakładów. Co, należy pamiętać, nie oznacza jednak nowych miejsc pracy.

Okrutna rewolucja

Albo raczej oznacza, że jest ich niewiele. Tyle, ile potrzeba do nadzorowania maszyn. A te z roku na rok robią się coraz bardziej samodzielne. Realizuje się wizja, którą w 1949 roku zaprezentował Norbert Wiener, słynny matematyk z Massachusetts Institute of Technology. Ten pisał wówczas na łamach „New York Timesa”, że jeżeli tylko coś będzie mogło zostać zrobione przez maszyny, będzie robione przez maszyny. – To doprowadzi do rewolucji przemysłowej o nieograniczonym okrucieństwie – pisał i dodawał, że efektem będzie „zredukowanie wartości pracownika fabrycznego do poziomu, na którym nie będzie się go opłacało zatrudniać za żadną cenę”. Wielu, w tym wspomniany Martin Ford, mówi, że ta rewolucja właśnie nabiera tempa, a do tego wyszła już z fabryk i wkrótce doświadczymy zapowiadanych przez Wienera efektów. Czyli stracimy pracę.

– Coraz większe wykorzystanie robotów i technologii samoobsługowych w niemal każdym sektorze gospodarki, początkowo najbardziej zagrozi najgorzej płatnym stanowiskom, które wymagają umiarkowanego poziomu wyszkolenia oraz edukacji – pisał Ford w „Rise of the robots”. A są to, dodawał, te prace, których jest w gospodarce najwięcej. Spójrzmy choćby na fast foody. W USA, pensje zatrudnionych w restauracjach tego rodzaju ludzi, to 9 mld dolarów rocznie. Także w Wielkiej Brytanii jest to ogromny sektor gospodarki. Wartość wydatków na dania „take away” szacuje się na 30 miliardów funtów rocznie, a tylko jedna sieć McDonald’sa zatrudnia 85 tys. ludzi.

Niebieskie kołnierzyki

Co robotyka ma do hamburgerów? W San Francisco działa firma Momentum Machines Inc., której najważniejszym projektem jest zbudowanie robota, mogącego pracować zamiast ludzi i opracowanie metod pełnej automatyzacji mielenia, opiekania i smażenia jedzenia. Robot już działa. Jest w stanie przygotować 360 hamburgerów w ciągu godziny. Nie tylko usmażyć mięso, ale także opiec bułki, pokroić i dołożyć – według zamówienia – jarzyny, i gotowe wrzucić na pas transmisyjny. Docelowo ma kosztować mniej niż roczne wydatki na płace w takich restauracjach.

Oznacza to mniejsze koszty prowadzenia biznesu, a to pokusa, której potrafi się oprzeć niewielu menadżerów. Zresztą trudno od nich tego oczekiwać, bo logika systemu, w którym żyjemy, jest taka, że nakazuje szukać oszczędności wszędzie tam, gdzie da się je znaleźć. Swoją drogą dobrze widać to w innym sektorze gospodarki. W rolnictwie. Tam, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych, ale i w Europie jest podobnie, już dziś w wielu miejscach uprawy dobiera się pod kątem tego, czy będzie się dało zadbać o nie oraz zebrać je z pomocą robotów. Stąd na przykład w Kalifornii producenci żywności odchodzą od miękkich owoców (tutaj dostępne w dobrej cenie automaty wciąż mają problem). W ich miejsce „wchodzi” produkcja migdałów, które mogą być zbierane przez roboty.

Nad tym, żeby nie trzeba było zmieniać upraw, by nie być zmuszonym zatrudniać pracowników sezonowych do zbiorów, także już się pracuje. W San Diego istnieje na przykład firma Vision Robotics, która pracuje nad stworzeniem robota, który dzięki trójwymiarowemu widzeniu będzie mógł zbierać pomarańcze. Ten wygląda nieco jak ośmiornica, ma zresztą osiem ramion, i z drzewkiem będzie sobie radził w kilka minut. Najpierw zobrazuje rozmieszczenie owoców, a później je ściągnie.

Wśród pracowników tych prac, które mają pójść na pierwszy ogień, są też magazynierzy oraz ludzie zatrudnieni w sklepach. Wkłada się wiele pieniędzy – a do pionierów należy np. Amazon – by ich stanowiska dało się zupełnie lub niemal całkowicie zautomatyzować. Sukces oznacza w tym wypadku ogromne zwolnienia w wielkich sieciach handlowych, które należą dziś do najważniejszych pracodawców w krajach rozwiniętych. W tym i w Wielkiej Brytanii, gdzie od Tesco, będącego największym prywatnym pracodawcą, zależy około pół miliona miejsc pracy.

Białe kołnierzyki

Jeżeli jednak ktoś myśli, że automatyzacja zagraża tylko tzw. niebieskim kołnierzykom, to jest w dużym błędzie. W 2013 roku badacze z oksfordzkiej Martin’s School przeanalizowali podatność na zastąpienie przez roboty, automaty lub programy komputerowe ponad 700 różnych zawodów. Ich zdaniem, wcześniej lub później będzie to możliwe w przypadku około połowy z nich. Na liście są proste prace księgowe oraz biurowe, ale bynajmniej na nich się nie kończy. Są tam też lekarze. Powszechnie uważa się, że spora część diagnostyki medycznej zostanie przekazana komputerom (z korzyścią zresztą dla diagnostyki), bo te bywają w tym lepsze od ludzi.

Jeden z najciekawszych projektów prowadzony jest w laboratoriach IBM. Ten, przynajmniej od lat 90., kiedy Deep Blue pokonał w szachy Garry’ego Kasparowa, sięga po metodę rozwoju technologii, która polega na stawianiu przed inżynierami zadań z pozoru niemożliwych. Przy okazji przesuwania technologicznych granic osiąga się (lub nie) bowiem nie tylko postawiony cel, ale zdobywa też wiedzę i doświadczenia do wykorzystania gdzie indziej. W tym wypadku niemożliwym zadaniem było zwycięstwo w telewizyjnym teleturnieju „Jeopardy”.

Miał tego dokonać specjalnie przygotowany do tego celu superkomputer Watson. Zadanie było niezwykle trudne, ponieważ „Jeopardy” wymaga dużej inteligencji językowej i wychodzenia poza utarty schemat lub jasne, jak w szachach, reguły. Dla komputera nie jest to sprawa łatwa. Mimo to kilka lat pracy przyniosło spodziewany efekt i Watson wygrał z najlepszymi ludzkimi zawodnikami. Zainkasował za to okrągły milion dolarów. To zapewniło IBM doskonałe publicity. Ale też otworzyło zupełnie nowe możliwości, bo oprogramowanie Watsona znajduje wiele zastosowań.
 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 2)

jacekforst

1 komentarz

15 wrzesień '16

jacekforst napisał:

Oglądałem ostatnio dokument o biznesie pogrzebowym w USA. Największy producent trumien (nie pamiętam nazwy) posiada przeogromną ilość fabryk, a ich dzienna produkcja przekracza setki tysięcy. Prezesostwo postanowiło zautomatyzować fabryki, żeby przyspieszyć montaż trumien. Co się okazało - maszyny robiły gorszą dniówkę niż pracownicy. Fakt, znacznie odciążają robotników, jednak ich wyczucie i intuicja są niezastąpione. Po awarii jednej z maszyny zakład stracił miliony dolarów, a naprawienie usterki trwało ponad 4 godziny.

Konto zablokowane | profil | IP logowane

camilius

44 komentarze

15 wrzesień '16

camilius napisał:

Bardzo ciekawy i mądry artykuł.Mój kolega pracuje w Lincoln w zakładzie produkującym słone przekąski.W 2013 wprowadzono nowe zautomatyzowane linie produkcyjne co spowodowało zwolnienie ok.60% pracowników na produkcji-głównie operatorów maszyn.
W ub.roku zrobotyzowano despatch co doprowadziło do pozbycia się prawie wszystkich pracowników agencyjnych.
Za 2-3 lata planowana jest kompleksowa robotyzacja i automatyzacja pozostałych procesów produkcji,aby docelowo w czasie jednej zmiany produkcję dozorowało 8-10 operatorów-mechaników zarazem.
W konsekwencji kolega kształci się dodatkowo,gdyż wiadomo,że z ok.120 pracowników produkcji pozostanie 40-45 góra.

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska