MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

06/09/2016 08:32:00

W pogonii za 303

Zaczyna się od małego chłopczyka na głuchej polskiej wsi, gdzie nie ma dróg asfaltowych czy prądu. Chłopak spogląda na kłębiące się stada szybujących bocianów nad jego głową i marzy o tym, aby samemu unieść się nad tymi polami, które jego rodzina od wieków mozolnie uprawia.


Najsympatyczniej wypada świadectwo dwóch autentycznych weteranów Dywizjonu 303, Stanisława Sochy (niedawno zmarłego) i Franciszka Kornickiego. Mówią pokornie i skromnie o swoim prostym pochodzeniu, jako dzieci ze wsi czy z okolic Lwowa, które od najwcześniejszych lat mają ambicję być pilotami. Jak powiedział jeden z nich, jedyną możliwością postępu społecznego dla chłopaka ze wsi było „wojsko, abo pójście na księdza” (drugie mu nie odpowiadało, bo podobały mu się dziewczyny). Pilnie uczyli się, zdali maturę, praktykowali loty na szybowcach, wstąpili do lotnictwa, szkolili się w Oficerskiej Szkole Lotniczej w Dęblinie, gdzie jednym z instruktorów był właśnie Witold Urbanowicz. Trudno nie mieć w tym miejscu uznania dla tych możliwości, które istniały dla prostych ludzi w przedwojennej Polsce, pomocnych w spełnianiu swoich ambitnych marzeń przez naukę i pracę nad sobą. Potem z równą skromnością opowiadali o uczestnictwie jako piloci w kampanii wrześniowej, gdy zgodnie z rozkazem wykradli się z Polski poprzez Morze Czarne do Francji, a stamtąd po upadku Francji do Anglii, kiedy przydzielono ich wpierw do szwadronu bombowców, a później do jednego z polskich dywizjonów myśliwskich. Mówili o walkach z Niemcami i o życiu towarzyskim pilotów, szczególnie kiedy byli jeszcze w oczach Brytyjczyków legendarnymi bohaterami. Nie dramatyzowali przedstawiając walkę z wrogiem, wystarczył zimny opis przebiegu potyczki z samolotem niemieckim, zaduma nad tym, że zabiło się człowieka, ale również przeświadczenie, że niemal każdego dnia im samym zagrażała utrata życia.

Mówili też bez patosu o poczuciu zdrady i o osobistych przykrościach od tubylców po układach jałtańskich. Te momenty producent potraktował szybko i wrócił do scen składania hołdu pilotom polskim, czy to na terenie szkoły w Polsce czy przy pomniku lotników w Northolt.

Wiemy wszyscy, jak kluczowa była „Battle of Britain”, która uchroniła Wielką Brytanię przed inwazją i klęską. Wiemy też, jak ważny był polski wkład w tę akcję. Magierski, który sam wstrzymuje się od komentarza, nie uwypukla tej sprawy, bo przyjmuje to za oczywiste. Koncentruje się raczej nad wysiłkiem, z jakim bohaterowie wykonali swoją służbę, czyli swój obowiązek żołnierski, narażając własne życie, aby pokonać wroga, a potem odejść w zapomnienie, i jeśli nie do tych wsi, które ich wychowały i do tego polskiego krajobrazu, za którym tęsknili, to przynajmniej do życia w kraju deszczów i herbaty, który ich z początku hołubił, potem upokarzał, aż wreszcie przygarnął.

Film nie jest propagandą czy nawet promocją polskich pilotów, ale przez swój osobliwy czar i prostą konstrukcję w opowiadaniu życiorysów i wyczynów tych skromnych bohaterów, przybliża ich do nas.

W tym samym stylu Magierski tworzy swoje inne utwory kinematograficzne, jak np. „Pianiści” – o czterech artystach amerykańskich, biorących udział w konkurse chopinowskim w Warszawie, czy „Mój ojciec Luo”, o amerykańskiej mulatce, odkrywającej swoje afrykańskie korzenie w Kenii, czy „Dzikie sny o orchidei”, o awangardowym polskim projektancie mody w Londynie. W tych filmowych portretach narracja tworzy się niby sama, w wypowiedziach bohaterów i uczestników, wyłapywanych w czasie podróży, w której odkrywają żródła swojej niecodzienności lub niecodzienności swoich bliskich. Filmy, takie jak „303”, są perłami, bo obnażają mimochodem tożsamość swoich postaci. Poznajemy bohaterów przez ich własne refleksje o swoim dzieciństwie i o swoim specyficznym wyczynie, które jego czy ją, tak wyróżniają. Każdy film jest w języku angielskim, ale każdy, w mniejszym czy większym stopniu, posiada swój wyraźnie atrakcyjny lecz subtelny element polski, lśniący w równie barwnym obcym otoczeniu.  

Uważam, że właśnie przez tę odkrywczą bezpośredniość i brak nabrzmiałego patosu, film „303” staje się lepszym świadectwem życia i bohaterstwa polskich pilotów Dywizjonu 303 niż niejedna uroczystość im poświęcona, pławiąca się w szablonowych frazesach, w szablonowych odczytach, przez szablonowych prezesów.

Wiktor Moszczyński, Tydzień Polski
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska