Do zdarzenia doszło w sobotę przed północą w Harlow w dzielnicy The Stow. Grupa ok. 20 młodych ludzi – dziewczyn i chłopaków – zaatakowała dwóch Polaków. Brat zmarłego Arkadiusza Jóźwika zeznał, że atak ze strony nastolatków nastąpił po tym, gdy usłyszeli, że Arkadiusz rozmawia z kolegą po polsku. O zajściu pisaliśmy też
tutaj.
40-letni Arkadiusz Jóźwik mieszkał i pracował w UK od czterech lat. Pobity do nieprzytomności zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Policja, która została wezwana na miejsce zdarzenia potwierdza, że atak na Jóźwika i drugiego mężczyznę, któremu udało się przeżyć, był niczym nie sprowokowany, a wszystko wskazuje na to, że był to typowy atak nienawiści.
Nastroje antyimigracyjne
We wtorek miejsce zdarzenia odwiedził brat zmarłego 40-latka. W rozmowie z dziennikarzami opowiadał o rosnących antyimigracyjnych nastrojach, które przybrały na sile po czerwcowym referendum unijnym.
– Mój brat spokojnie jadł pizzę, kiedy podeszli do niego napastnicy. Rzadko kiedy tu się pojawiał, z reguły wolał zamówić jedzenie do domu. Napastnicy podeszli tylko dlatego, że usłyszeli jak mówi po polsku. Ci młodzi ludzie wykazali się ekstremalną agresją. To chyba jakaś plaga w tym kraju, rodzice powinni porozmawiać ze swoimi nastoletnimi dziećmi, bo spora część z nich jest pozbawiona jakiejkolwiek kontroli. Po referendum jest znacznie gorzej, widzę jak zmieniło się zachowanie wielu Brytyjczyków, jest chwilami naprawdę ciężko – mówi Radosław Jóźwik.
Policja w związku z tą sprawą aresztowała w poniedziałek czterech piętnastolatków i jednego 16-latka. Wszyscy pochodzą z Harlow. Wstępny zarzut to zabójstwo. Szósty napastnik w wieku 15-lat został zatrzymany we wtorek i czeka na przesłuchanie.
Arkadiusz Jóźwik zmarł w wyniki obrażeń głowy. Najpierw trafił do szpitala Princess Alexandra w Harlow, następnie został przewieziony do szpitala Addenbrooke’s w Cambridge, gdzie zmarł.
Jego 43-letni kolega, zaatakowany przez tę samą grupę, odniósł obrażenia rąk i żołądka.
- Prowadzimy dochodzenie w sprawie zabójstwa. Nasze ustalenia szybko doprowadziły do zatrzymania pięciu podejrzanych. Nadal apelujemy do świadków zdarzenia o kontakt z nami. Chcemy dowiedzieć się jak najwięcej o okolicznościach tego brutalnego zdarzenia – mówi jeden z policjantów.
Atak nienawiści czy nuda?
Miejscowa policja skierowała na ulice Harlow dodatkowe patrole. Część mieszkańców uważa, że atak nastąpił nie tyle z nienawiści do Polaków, ale po prostu przez znudzoną młodzież. – Od dłuższego czasu mamy tu problemy ze zbierającą się na placu młodzieżą. Siedzą tu do nocy, strach przejść obok nich, a mówię to jako nauczycielka. Ta grupa regularnie się tu zbierała. Ostatnio pojawiło się kilka nowych twarzy. Gdzie są ich rodzice? Czy oni wiedzą do której godziny ich dzieci włóczą się po ulicach? – mówi jedna z kobiet.
Inni mieszkańcy zauważają, że po czerwcowym referendum było już kilka przypadków ataków na Polaków. Podobno kilka tygodni wcześniej dwaj inni Polacy zostali pobici w tym samym miejscu.
- Nie zostawimy tak tej sprawy. Mam dwoje dzieci. Wszyscy mamy brytyjskie paszporty. Mieszkam z rodziną tu od 12 lat. Sam ściągnąłem brata z Polski. Namawiałem go, oferowałem pomoc ze znalezieniem pracy. Spodobało mu się, chciał tu zostać na stałe – mówi brat zmarłego 40-latka.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk