MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

04/08/2016 09:51:00

Zabaw się zanim włożysz welon

W Anglii obowiązuje zwyczaj - zanim wyjdziesz za mąż, zabaw się, bo po ślubie istnieje nieformalna cenzura... Jak przedślubny wieczór spędzają Polki w UK?


Przygoda w szkockim lokalu nie zakończyła wieczoru panieńskiego Iwony. To była zaledwie część pierwsza. Scenariusz drugiej części rozegrał się w kolejny weekend. Tym razem uczestniczki wydarzenia wybrały się do polskiego salonu spa. – Otrzymałyśmy spory rabat dla pięciu osób i mogłyśmy oddać się temu, co kobiety chyba lubią najbardziej. Poprawianiu swojej urody. Był masaż, peeling złuszczający, maseczka odmładzająca i na koniec profesjonalny makijaż. A kiedy już byłyśmy takie na nowo piękne, uczciłyśmy to święto lunchem w chińskiej restauracji. Zdecydowanie druga część wieczoru dla pań bardziej przypadła mi do gustu – podsumowuje Iwona, która tuż po swoim ślubie zajęła się organizacją wieczoru panieńskiego swojej przyjaciółki. – Zabrałyśmy Ewelinę na koncert Stinga, bo to jej ulubieniec. Poszłyśmy w trzy. A po koncercie była imprezka, którą przygotowali nasi faceci, bo chłopak Eweliny kategorycznie nie chciał jej samej nigdzie puścić. Koncert skończył się późno, a kiedy wróciłyśmy do domu czekała na nas kolacja, przy świecach i z winem. Romantyczny nastrój był zagwarantowany – przekonuje Kowalczyk.

W stodole, na sianie...

Justyna Bednarz jest mężatką od 15 lat. Jej ślub odbył się w Polsce, a tradycja wieczoru panieńskiego wówczas nie była tak silna i ważna, jak na Wyspach. Justyna mówi, że od 17 lat mieszka w Anglii i w tym czasie uczestniczyła w dwóch wieczorach panieńskich. Jeden miał miejsce w sobotnie popołudnie w przydomowym ogródku. Było dużo wina, jedzenie serwowane z grilla, muzyka i rozmowy do białego rana. – To było raczej spotkanie kilku zaprzyjaźnionych z sobą par, które od lat mieszkają na emigracji. Bardzo przyjemne. Zero szaleństwa i niecenzuralnych pomysłów. Z wyjątkiem jednego – brat przyszłej panny młodej upił się i w środku lata postanowił przystroić ogrodową choinkę. Mieliśmy świąteczną aurę wokół nas. A kilka tygodni później wszyscy bawiliśmy się na hucznym weselu. Drugi wieczór, w którym brałam udział odbył się w pubie. Moja koleżanka Kasia, która była organizatorką i najważniejszą osobą wieczoru, zarezerwowała lożę w barze i fundowała wszystkim jedzenie i drinki. Całe szczęście, że tylko po dwa. Za resztę, zgodnie z angielskim zwyczajem, każdy płacił sam. Pamiętam, że bawiłyśmy się do zamknięcia klubu, a potem jeszcze w parku na ławce do rana omawiałyśmy szczegóły ślubu. Kasia wychodząc za mąż była przy nadziei, dlatego zmówiłyśmy się z dziewczynami i każda przyniosła Kasi prezent dla przyszłego potomka. Zebrała się cała wyprawka łącznie z kołyską i przewijakiem – wspomina Justyna, która z kolei niechętnie chce zdradzić szczegóły swojego spotkania przedweselnego z koleżankami. – Chyba nie ma o czym mówić. To były inne czasy, nieznane dzisiejszej młodzieży. Mała wieś na Mazurach. Lato, gorąco, pełno komarów. Od dwóch tygodni nie spadła ani jedna kropla deszczu. Byliśmy po żniwach i na dniach mieliśmy zwieźć snopki do stodoły. Aż tu nagle, w dniu mojego wieczoru, kiedy szykowałyśmy się na wiejską potupajkę, spadł deszcz. I to jaki! Gęsty, rzęsisty. Lało jak z cebra. I my, z kuzynkami w tych sukienkach, makijażach, fryzurach, na komendę ojca w mig znalazłyśmy się na polu. Nie było czasu na przebieranie. Siano mokło. W deszczu i pocie czoła, boso, bo szkoda nam było butów, zbierałyśmy snopki. Ojciec z wujem zwozili je do stodoły. Przemokłyśmy do majtek – opowiada Bednarz. Koniec wieczoru był taki, że dziewczyny już po pracy, brudne, z rozmazanym makijażem, mokrymi włosami, piły wódkę i jadły swojską kiełbasę przygotowaną na wesele w stodole na sianie. – Wujek przygrywał na harmoszce ludowe piosenki. Z oddali dochodził dźwięk muzyki, którą grano w remizie, a my na tym sianie do późna brudne i umorusane, z tą wódką zakupioną na wesele, którą piłyśmy z musztardówek. Ocalało ich jeszcze kilka po starym systemie. Dobrze, że nasi chłopacy nie oglądali nas w takim stanie (śmiech!), bo nie wiem, czy by do wesela doszło. Wyglądałam upiornie z tymi rozczochranymi włosami, jak Jagna z Lipiec. A tymczasem mój kawaler bawił się w remizie i o niczym nie wiedział. Nie doczekał się mnie tego wieczoru – podsumowuje Bednarz.

Imiona i nazwiska respodentów zostały zmienione.
Małgorzata Bugaj-Martynowska, MojaWyspa.co.uk
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska