MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

13/07/2016 14:10:00

Uzależnieni od porno

Uzależnieni od porno„The internet is for porn” – głosi tytuł piosenki ze znanego broadwayowskiego musicalu. Całkiem nieźle opisuje on rzeczywistość wielu Brytyjczyków, dla których wirtualny seks stał się nałogiem.
O tym, że Internet został stworzony dla pornografii, aktorzy broadwayowskiego musicalu „Avenue Q” śpiewali już w 2003 r. Od tego czasu stwierdzenie „the internet is for porn” stało się obiegowym sloganem – i mimo zawartej w nim retorycznej przesady, ani na jotę nie straciło na aktualności. Możliwe, że nawet na niej zyskało, bo internetowa pornografia wciąga coraz większe rzesze użytkowników – i budzi w nich coraz większe przywiązanie.

W Fulham, w zachodnim Londynie, działa placówka o nazwie Centre for Compulsive and Addictive Behaviours (CCAB). To pionierskie przedsięwzięcie poświęcone leczeniu osób o nietypowych uzależnieniach – kwalifikowanych również jako zachowania kompulsywne – związanych najczęściej z nowymi technologiami. Wśród pacjentów centrum znajdują się m.in. osoby uzależnione od pornografii. – Nałogowe granie w gry wideo, internetowy zakupoholizm czy brak umiaru w oglądaniu filmów porno to zjawiska pod wieloma względami podobne do uzależnienia od alkoholu, narkotyków czy hazardu – mówi Lucy Beresford, psychoterapeutka i autorka publikacji z dziedziny psychologii. Jej zdaniem, problem jest na tyle poważny, że leczenie dotkniętych nim osób wymaga uruchomienia środków publicznej służby zdrowia. I tak jest w przypadku CCAB – „ofiary” (cudzysłów niekoniecznie wskazany) porno poddawane są terapii finansowanej z kieszeni podatnika.

Różowa heroina

Można się na to oburzać, nie sposób jednak zignorować faktu, że na „nowoczesne” nałogi, związane z cyfrowymi multimediami, cierpi rosnąca liczba Brytyjczyków. Pornografia jest pod tym względem szczególnie „rokująca” – odwołuje się wszak do jednego z podstawowych popędów człowieka.

Wprawdzie nałóg oglądania „różowych filmów” wydaje się mieć mniejszy ciężar gatunkowy niż uzależnienie od twardych narkotyków czy choćby alkoholu. Z punktu widzenia neurobiologii jest jednak inaczej. Z badania przeprowadzonego przez naukowców z Uniwersytetu Cambridge („Neural Correlates of Sexual Cue Reactivity in Individuals with and without Compulsive Sexual Behaviours”, 2014) wynika, że pornoholicy reagują na bodźce erotyczne w taki sam sposób, jak narkomani na sygnały odnoszące się do narkotyków. Co ciekawe, kompulsywni konsumenci treści erotycznych wykazują większy „głód” pornografii, ale – statystycznie – taki sam poziom popędu seksualnego, jak osoby z grupy kontrolnej. Wyniki tych badań odpowiadają współczesnej wiedzy o nałogach i obalają hipotezę, jakoby nadużywanie pornografii było efektem wzmożonego libido.

Warto zachować powyższe wnioski w pamięci, bo niebawem podobne porównania mogą być trudne do przeprowadzenia – ze względu na „zanik” grupy kontrolnej. W 2009 r. uczeni z Uniwersytetu Montrealskiego chcieli porównać poglądy dwudziestolatków nałogowo chłonących pornografię z osobami, które nigdy nie miały z nią do czynienia. Niestety projekt utknął, gdy okazało się, że badacze… nie są w stanie znaleźć nikogo, kto nie ma doświadczeń z oglądaniem porno. W trakcie gromadzenia danych naukowcy ustalili jednak istotną rzecz: 90 proc. treści pornograficznych „konsumowanych” jest za pośrednictwem Internetu, a jedynie 10 proc. z wykorzystaniem fizycznych nośników, jak płyty DVD czy papierowe czasopisma.

Squirting z macochą


Wirtualizacja pornografii nie pomaga w uwolnieniu od nałogu. „Różowe treści” osiągalne są coraz łatwiej – by z nich skorzystać wystarczy dostęp do Internetu, na który w Wielkiej Brytanii trudno narzekać. Według badania ankietowego przeprowadzonego w 2013 r. przez firmę Opinium, 80 proc. brytyjskich nastolatków uważa, że na porno w sieci można się natknąć „zbyt łatwo”. 55 proc. respondentów przyznało, że miało przypadkowy kontakt z materiałami pornograficznymi, które „wywołały w nich dyskomfort lub niepokój”. Jednocześnie 70 proc. osiemnastoletnich Wyspiarzy twierdzi, że oglądanie ostrej erotyki to zupełnie normalna czynność.

Normalna nie tylko w przypadku nastolatków, ale również w przypadku grupy społecznej, której moralność zakazuje podobnych rozrywek: chrześcijan. W badaniach ankietowych 75 proc. wyznawców Chrystusa deklaruje mniej lub bardziej regularne „zażywanie” cyberseksu.

Uzależnieniu od pornografii sprzyja nie tylko łatwość dostępu do tego typu treści, ale także jej różnorodność. Branża błyskawicznie reaguje na (a często wyprzedza) potrzeby klientów i serwuje produkcje dla amatorów wszelkiej maści figli. Na portalach typu RedTube czy Freeones można znaleźć szeroki zestaw kategorii, których nie sposób scharakteryzować słowem łagodniejszym niż poręczne angielskie „kinky”: mature, threesome, bondage, orgy...

Brytyjczycy skwapliwie korzystają z tej oferty i poszukują coraz to nowych doznań – bo współczesnych konsumentów pornografii niespecjalnie kręci tradycyjny, romantyczny seks w pozycji misjonarskiej. Według portalu PornHub, wśród najpopularniejszych słów kluczowych wyszukiwanych przez Wyspiarzy w 2015 r. były takie terminy jak „lesbian”, „squirt”, „step mom”, „MILF” czy… „cartoon”.

Co ciekawe, 22 proc. odbiorców pornografii w UK to kobiety. W serwisie PornHub wyszukiwały one m.in. takich ciekawostek, jak „gangbang”, „step dad daughter” czy „big black cock”. Trudno ocenić, czy podobne frazy rozbłyskują w głowach internautek samoistnie czy raczej są inspirowane wszechobecną wirtualną seksualnością. Można jednak zaryzykować stwierdzenie, że w przypadku pornografii, parafrazując prawo Saya, podaż rodzi fantazje – a w konsekwencji popyt.

Klapsy na cenzurowanym

Zbytnią namiętność Brytyjczyków do cyberseksu dostrzegli już ustawodawcy. Niespełna półtora roku temu internetowe porno objęte zostało cenzurą. Zmiany zostały wprowadzone bez rozgłosu. 2 grudnia wszedł w życie pakiet przepisów o nazwie „The Audiovisual Media Services Regulations 2014”, będący poprawką do ustawy Communications Act z 2003 r. Zgodnie z nowymi regulacjami, w materiałach pornograficznych niedopuszczalne jest przedstawianie takich czynności, jak: dawanie klapsów, chłostanie, agresywne „pejczowanie”, wykorzystywanie do penetracji obiektów kojarzących się z przemocą, fizyczne lub werbalne znęcanie się, urofilia, duszenie, penetracja przy użyciu pięści, siadanie na twarzy oraz… kobiecy wytrysk. Tego typu treści zostały już wcześniej zakazane na rynku DVD, władze w końcu jednak dostrzegły, że ten segment „różowego” biznesu jest już passé i skierowały swoje paragrafy przeciwko ofercie VOD.

Deklarowanym celem zaostrzenia przepisów jest ochrona dzieci przed negatywnym wpływem obsceny. Tyle tylko, że nowe prawo ma charakter w dużej mierze atrapowy. Restrykcje dotyczą bowiem jedynie produkcji pochodzących z Wielkiej Brytanii – ale już nie tych, które są rozpowszechniane w UK, lecz powstały za granicą. W efekcie miłośnicy ostrej pornografii niezmiennie mają dostęp do atrakcji spod znaku sadomaso za pośrednictwem serwisów streamingowych, serwujących produkcje z innych krajów.

Tak naprawdę decyzja brytyjskich ustawodawców to hojny prezent głównie dla amerykańskich producentów filmów dla dorosłych, którym znacząco powiększył się rynek zbytu. A rynek jest gigantyczny. Szacuje się, że w Wielkiej Brytanii ruch na stronach pornograficznych jest wyższy, niż wynosi łączny wynik serwisów społecznościowych, witryn e-commerce, portali informacyjnych, a także serwisów podróżniczych i hazardowych.

Według innych, bardziej niepokojących statystyk, aż 88,2 proc. najlepiej ocenianych scen pornograficznych zawiera elementy agresji. Oznacza to, że zapotrzebowanie na materiały o charakterze parafilicznym (mówiąc dobitniej: dewiacyjnym) jest ogromne. Dla porównania: jedynie 9,9 proc. scen w filmach porno zawiera zachowania kojarzone z „klasyczną” miłością erotyczną, takie jak całowanie, głaskanie czy wypowiadanie czułych słów.

Sadyzm się opłaca

Niestety, czulej chyba już nie będzie, bo tym, na czym współcześnie zarabia branża porno najwięcej, są właśnie produkcje dla „koneserów”. Do tego stanu rzeczy w dużym stopniu przyczynia się konkurencja ze strony amatorskiego wideo, a ostatnio również serwisów erotycznych z kamerkami. Profesjonalna

pornografia musi dokładać coraz większych starań, by odróżnić się od domowych produkcji i pozyskać klientów, którzy są skłonni płacić za dostęp do treści. A najprostszym na to sposobem jest, nomen omen, penetrowanie obszarów dalekich od seksualnej normatywności.
 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska