Dialog jest autentyczny. Podobne dialogi zapewne rozegrały się nie tylko pośród Polaków, ale i wśród innych uprawnionych do głosowania w referendum na temat wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej.
Za to, że ludzie nie zrozumieli dlaczego wyjście z UE jest bez sensu, winą należy obarczyć polityków, którzy opowiadali się za pozostaniem. To oni nie poinformowali – nie chcieli, bądź nie potrafili – o skutkach zerwania z Unią Europejską. Przeciwnicy opuszczenia UE po pierwsze kłamali – już w jednym z pierwszych programów telewizji śniadaniowej Nigel Farage powiedział, że jedno z głównych haseł kampanii „Leave”, odnoszące się do przekazania 350 mln funtów do NHS, było kłamstwem.
Po drugie… kłamali. Kłamali w sprawie emigrantów, których falę przyjazdów miałoby zatrzymać właśnie wyjście z Unii Europejskiej. Kłamstwo polega na tym, że to nie umowy z UE regulują przepływ ludzi na Wyspy Brytyjskie a układ z Schengen. Co ważne, umowa ta jest zawarta poza porządkiem prawnym wspólnoty europejskiej. Jak wiadomo, Wielka Brytania nie jest w układzie z Schengen i o tym przekonują się naocznie setki tysięcy Europejczyków i Brytyjczyków, podróżujących z UK na kontynent.
Co prawda Unia Europejska gwarantuje w swej istocie pewne swobody i jedną z takich swobód jest prawo do osiedlania się i pracy w innym państwie Wspólnoty Europejskiej. To prawo dotyczy Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii, jak i Brytyjczyków mieszkających na przykład w Hiszpanii. A tych ostatnich liczy się w kraju Cervantesa na populację milion obywateli. Co oznacza, że Brytyjczyków w Hiszpanii jest o wiele więcej niż Polaków w całym UK.
Ryba psuje się od głowy
Przekonanie o złych imigrantach jednak w narodzie pozostało i na tym przekonaniu – niemającym wiele wspólnego z rzeczywistością – zbudowano kampanię za wyjściem Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty Europejskiej.
Wpajanie do głów szkodliwości emigracji zawdzięczamy oczywiście w pierwszej kolejności brytyjskiemu tabloidowi, należącemu do imperium Ruperta Murdocha, a potem brytyjskim politykom, z Davidem Cameronem (podczas kampanii przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi) i Nigelem Farage’em na czele. Raz zasiane ziarno pozostaje w głowach i wystarczy potem do tego, żeby ofiarami „pobrexitowej” nagonki stali się w głównej mierze Polacy mieszkający na Wyspach, bo to oni właśnie byli przedstawiani jako największe zło, które nasłała na biedną Wielką Brytanię lewacka Unia Europejska.
Polacy stali się dobrym kozłem ofiarnym. Po pierwsze są biali, po drugie wywodzą się z chrześcijańskiego kręgu kulturowego, po trzecie jest ich dużo i w większości pracują. Idealny kandydat do medialno-politycznej nagonki, obliczonej na ugranie kapitału niezadowolenia społecznego i zbicia tego politycznego. Dlaczego?
Ad.1 – dlatego, że są biali, nikt nie zarzuci atakującym rasizmu (przynajmniej w kwestii koloru skóry).
Ad.2 – dlatego, że są chrześcijanami, nikt nie zarzuci dyskryminacji na tle religijnym.
Ad.3 – jest ich na tyle dużo, że praktycznie każdy z obywateli Zjednoczonego Królestwa miał (lub ma) z nimi do czynienia. Czyli jakby nie patrzeć – są, pracują, zabierają nam – Brytyjczykom – pracę.
Niestety „zabieraliśmy” pracę najczęściej tym, którzy od pokoleń popijają sobie najtańsze piwka za pieniądze podatników – czytaj: wszelkiego rodzaju beneficjentów benefitów (sic!).
Dlatego właśnie obecne wystąpienia polityków są nie tyle śmieszne, co żałosne i po prostu niemoralne.
Powtarzanie matką nauki
Udało się przekonać mieszkańców Wielkiej Brytanii do głosowania za wyjściem? Teraz zbieramy żniwo sumy wszystkich strachów. Część Brytyjczyków chyba sama nie wiedziała co robi i jakie znaczenie ma referendum. Przekonali się o tym szybko Polacy mieszkający na Wyspach.
Już dwa dni po ogłoszeniu wyników brytyjska policja w Cambridgeshire musiała wszcząć śledztwo w sprawie ulotek, jakie pojawiły się na ulicach. Zalaminowane białe kartki głosiły w języku angielskim, że „Wychodzimy z Unii Europejskiej. Nie będzie więcej polskiego robactwa”. Podobnych zdarzeń było o wiele więcej. Na antenie radia LBC (coś w stylu polskiego TOK FM) jedna z rozmówczyń – Polka – skarżyła się, że usłyszała w miejscu w którym pracuje, że „powinna się cieszyć tym, że tu pracuje dopóki może, ale na szczęście, już niedługo” (za PAP – przyp. red.).
Gazety wychodzące w Wielkiej Brytanii zaczęły zbierać doniesienia o antyimigracyjnych zachowaniach. „The Guardian” odnotował kilka z nich:
– W kolejce do kasy w Tesco, jeden z kolejkowiczów zaczął głośno mówić o tym, że „Tu jest teraz Anglia, wszyscy obcokrajowcy mają 48 godzin do >>fuck right off
– Profesor Heaven Crawley z Coventry University napisała na swoim Twitterze, co spotkało jej córkę w Birmingham. „Zobaczyła grupę nastolatków otaczającą muzułmańską dziewczynę. Grupa krzyczała w jej kierunku: >>Wynocha, głosowaliśmy za wyjściem
– Jamie Pohotowsky z kolei informował w mediach społecznościowych, że będąc w restauracji, obok niego siedziało małżeństwo, które zwróciło się do polskiej kelnerki słowami: „Dlaczego jesteś taka wesoła? Przecież wracasz do domu”. Następnie zaczęli się śmiać.