MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

27/06/2016 11:50:00

Felieton: Pogodne rozważania o śmierci

Felieton: Pogodne rozważania o śmierciNie wiadomo, komu z kraja – mawiała moja babcia, której brakło raptem parę lat do setki. Współczesnemu pokoleniu braknie znacznie więcej, bo, jak wynika z badań, będzie ono pierwszą generacją (przynajmniej z tych objętych statystyką), która odnotuje krótszy żywot niż poprzednia.
Siedzę sobie przed wirtualnym oknem na świat w słoneczny niedzielny poranek i sprawdzam, czy nie wybuchła żadna nowa wojna. Gdyby wybuchła, pewnie niewiele by to zmieniło w moim zaściankowym życiu, choć niewątpliwie zepsułoby mi nastrój na resztę dnia.

Niestety wirtualne okno na świat ma szereg sposobów na psucie nastroju i z łatwością pod tym względem obywa się bez wojny. Ot, wystarczy pożyteczny informator na temat udarów. Do kliknięcia w zajawkę zachęciła mnie przyjazna gąbka jednego z polskich celebrytów. Nieenigmatycznie dodam, że chodzi o Michała Figurskiego, swojego czasu gorszą połowę Kuby Wojewódzkiego w swojego czasu znanym duecie radiowym.

Zaniepokojony skojarzeniem udaru z młodą uśmiechniętą twarzą (ech, ta portalowa psychotechnika), reprezentującą rzeczywistość sukcesu, kliknąłem w link, żeby sprawdzić, co też może mi grozić jako istocie wciąż poczuwającej się do młodości, a czasem również uśmiechniętej, skoro dopadło to nawet tak znaną osobistość, jak Michał Figurski. Był to oczywiście błąd – znakomity sposób na zepsucie sobie uroczego, w planach, dnia.

Z informatora dowiedziałem się, że udar to straszna sprawa, która może spowodować to samo, co seria z kałasznikowa (w rezultacie końcowym, nie estetycznym), zaś liczba udarów wśród młodych ludzi w ostatnich latach wzrosła o 30 proc. Przedzierałem się przez te i podobne przykrości do końca tekstu, niecierpliwie wyczekując pocieszającej wiadomości, że zdrowa dieta i codzienna porcja ruchu eliminują ryzyko nagłego zejścia. I faktycznie w tej beczce sromoty trafiła się kropla miodku – poprzedzona jednakowoż zapewnieniem, że młodość nie chroni, bo [i tu następuje lista czynników zwiększających ryzyko rozstania z ziemskim błogostanem].

Mimo wszystko przylgnąłem do tej radosnej nowiny z poczciwym przekonaniem, że jeśli zwiększę podaż selera w codziennej diecie, na zawsze pożegnam spyrkę, i ze dwa razy w tygodniu machnę „kółko” dookoła boiska, to moja szansa na przetrwanie kolejnej dekady wzrośnie o – no, nie wiem – 50 proc.

Może bym nawet i wybrnął z czarnej mazi internetów w poczuciu względnego bezpieczeństwa i radośnie wybiegł w plener na spotkanie niedzieli, gdyby nie strzeliło mi do mańki, żeby zajrzeć w komentarze. O matko święta! Gdy czytacie co złego, nie patrzcie nigdy w komentarze. Żaden bzdurnetowy pismak nie jest w stanie wygenerować tyle emocjonalnej smoły, ile forum pod jego artem. Najgorzej, kiedy takie internetowe nieszczęście wywnętrzające się pod tekstem opisuje własną historię, w której w idealny, wyciumkany świat niespodziewanie i gwałtownie wkrada się zło, które teoretycznie nie miało prawa tam trafić. Słowem, choćbyś nie wiem, jak się ustawił, to w każdej chwili może ci spaść na łeb firmament.

Oczywiście nie chodzi o konkretną sytuację czy specyficzną kondycję zdrowotną – tym bardziej że ta wspomniana nie zawsze wali w łeb na amen. Chodzi o zasadę ogólną, którą moja babcia, i pewnie wiele innych babć, zawierała w mądrych słowach „nie wiadomo, komu z kraja”. To to samo, co w kościele określają mianem „jak złodziej w nocy”.

No i co? Przejmować się tym? Oczywiście, że nie, bo od frasunku licho szybciej gotowe przypełznąć. Właściwie to dokładnie odwrotnie: nie przejmować się. Ale nie tym, tylko w ogóle. Nieprzejmowanie się w ogóle oznacza stan, do którego aspirują ci wszyscy zenmistrze ze Wschodu, medytujący po kilka godzin dziennie i czyszczący sobie twarde dyski ze zmysłowego spamu. Mnie się tego nie chce robić, bo mam wrażenie, że sama tego typu fatyga wiąże się z nadmiernym przejęciem własną osobą i jakąś dziwną, być może nie do końca opłacalną, długoterminową inwestycją we własne dobre samopoczucie. (Być może kiedyś zmienię zdanie na ten temat).

Po mojemu w kwestii nieprzejmowania wystarczy nie przejmować się zbytnio sobą w aspekcie materialnym, no i nie przesadzać też z aspektem mentalnym. Nie stroić dalekosiężnych planów, obliczonych na zwrot za pięć, dziesięć, piętnaście lat. Bo – co stwierdziła babcia i potwierdzają internety – nagle może spaść firmament, a ostatni przebłysk świadomości oświadczy zgorzkniale: i wszystko ch.. – w sensie: tyle fatygi i po cholerę to było.

Na wszelki wypadek warto codziennie zrobić przynajmniej jeden dobry uczynek. Najlepiej z przekonania i „poczucia” – nie z wyrachowania. Taka kombinacja w połączeniu z życiem w TERAZ, zamiast we WCZORAJ (urazy) i JUTRO (plany), powinna się przełożyć na ogólne GIT.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska