Dostaję średnio na dwa lata
- Prowadzę rabunkową gospodarkę domu, bo gotuję za dużo, a potem wyrzucam. Nie mam pojęcia o wychowywaniu dzieci i jestem złą żoną. Nie bije mnie, wyzywa, chociaż jesteśmy razem osiem lat i podniósł na mnie rękę już trzy razy. Boję się, że to zdarzy się ponownie, ale co mam zrobić, jak go kocham – wyznaje Monika Musiał, fryzjerka, mama czwórki dziewczynek w wieku szkolnym. Monika najbardziej obawia się o przyszłość córek, zdaje sobie sprawę, że przemoc, jaka ma miejsce w ich domu może zbierać żniwo również w przyszłości, kiedy jej córki wybiorą sobie życiowych partnerów. Mówi, że podświadomie wybrała sobie męża na wzór ojca, który był pracowity, odpowiedzialny, ale zdarzało mu się uderzyć mamę. – Zakochałam się i całkowicie podporządkowałam, bo przecież to mężczyzna ma być odpowiedzialny za związek. Byłam o tym przekonana na sto procent i dlatego we wszystkim ulegałam, ustępowałam, słuchałam i patrzyłam w niego, jak w obraz – wyznaje. Tymczasem wymagania ze strony męża wobec Moniki rosły. Musiała prowadzić dom, mieć pracę zawodową, urządzać przyjęcia dla kolegów męża z pracy, wychowywać dzieci i być dostępna na każde zawołanie w sypialni. – Taki pełen serwis. Nie przeszkadzało mi aż tak bardzo, bo mąż dba o rodzinę, niczego nam nie brakuje, ale kiedy uderzył mnie, bo ubrałam kabaretki i krótką sukienkę na domówkę u znajomych, zaczęłam się porządnie martwić – mówi Monika, dodając, że oprócz tego, że małżonek wymierzył jej policzek, to jeszcze obrzucił obelgami. Świadkiem sytuacji była najstarsza córka, która stanęła w obronie matki. – Ewelina nie rozumiała co się stało, przestraszyła się, potem na wakacjach opowiedziała to zdarzenie babci w Polsce. I wtedy był ten drugi raz. Mąż uznał, że to moja wina, bo zbuntowałam przeciwko niemu dziecko. Za trzecim razem szarpał mnie u znajomych, wypił wtedy za dużo wina. Krzyczał, że on zarabia, więc rządzi, a ja powinnam go bezwzględnie słuchać. Słucham dla dobra dzieci – podsumowuje Monika.
Zdaniem psychologa, Agnieszka M. Dixon
Przemoc, to morderstwo duszy. Bycie ofiarą lub świadkiem przemocy stosowanej na kimś bliskim, to często bomba z opóźnionym zapłonem. Zdarza się, że rzeczywiste konsekwencje odczujemy nie od razu, lecz nawet wiele lat po tym, jak zagoją się fizyczne rany, a wspomnienia doświadczanego okrucieństwa zatrą się na tyle, że zaczynamy normalnie funkcjonować. Najpierw pojawia się wyzwalacz w postaci zdarzenia, które dotyka naszej samooceny. To może być problem w pracy, nieudany związek, przegrana w konkursie. Przeciętny człowiek będzie przeżywał w takiej sytuacji złość, chęć odwetu. Będzie mu towarzyszyło poczucie skrzywdzenia lub niedocenienia. Winą obarczy innych, siebie będzie bronił. Po okresie złości, frustracji i smutku, przejdzie do porządku dziennego nad tym co się stało i powróci do normalnego życia. Ofiara przemocy zinterpretuje wydarzenie zupełnie inaczej, zaczynając od szukania winy w sobie, przeżywając wstyd, wyrzuty sumienia, poczucie bezsilności.
Przemoc jest morderstwem duszy, bo odbiera nam poczucie własnej wartości, zaufanie do innych ludzi, wiarę we własne możliwości. Odbiera nadzieję.
W przypadku dzieci doświadczających przemocy lub będących jej świadkiem, degradacja psychiki zaczyna się bardzo wcześnie. Przede wszystkim żyjące w chronicznym stresie dziecko jest niezdolne do koncentracji i co za tym idzie - do nauki. To co się dzieje w organizmie człowieka doświadczającego przemocy, można porównać ze stanem w jakim znajduje się żołnierz w okopach. Koktajl adrenaliny, noradrenaliny i kortyzolu sprawia, że nie możemy się skupić, nie możemy spać, mamy kłopoty z pamięcią. Efekty są dalekosiężne.
Jeśli ty i twoje dziecko doświadczacie przemocy seksualnej, fizycznej lub psychicznej, nie czekaj aż będzie za późno. Nasza organizacja charytatywna Polish Psychologists’ Association została stworzona aby pomagać Polakom na emigracji. Działamy w Londynie, Slough i Oxfordzie. Prowadzimy bezpłatne konsultacje dla dorosłych i dzieci. Jeśli doświadczasz przemocy skontaktuj się z nami. Informacje znajdziesz na www.polishpsychologists.org
Imiona i nazwiska bohaterek zostały zmienione
Małgorzata Bugaj-Martynowska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.