Kilka siniaków
Siedmioletni Eryk trafił do rodziny zastępczej po tym, jak w szkole na jego ciele zauważono liczne siniaki i zranienia. Matka chłopca utrzymuje, że zadrapania są skutkiem zabaw na świeżym powietrzu. Wówczas chłopiec pozostawał pod opieką swojej starszej przyrodniej siostry. – To normalne, że dziecko nie wychowa się bez guza. Sugerowano mi, że dziecko zostało uderzone, że było bite. Pytano nawet o to Eryka. Przesłuchiwano nas. Nie wiem, co powiedział mój syn, ale przecież jestem jego matką, kocham go tak samo, jak każde ze swoich dzieci i żadnemu nie zrobiłabym krzywdy – tłumaczy Monika Jastrzębska.
Chłopiec trafił do brytyjskiej rodziny zastępczej dwa miesiące temu. Pewnego dnia Monika nie mogła zabrać go po szkole do domu. Przyszła odebrać Eryka po zajęciach, ale zamiast otrzymać syna została poproszona na rozmowę. Poinformowano ją o zaistniałej sytuacji i wdrożono procedurę zgodną z brytyjskim prawem. Matka chłopca podjęła działania mające na celu wyjaśnienie sytuacji i w konsekwencji powrót chłopca do domu. – Nie stać mnie na prawnika, ale zadłużyłam się. Teraz nie mam za co zapłacić za mieszkanie. Boję się, że pojawią się z tego powodu kolejne kłopoty. Uruchomiłam wszystkie znajomości, pomagają mi znajomi, dodatkowo szukam odpowiedzi w internecie kontaktując się z innymi polskimi rodzinami, które są w podobnej sytuacji. I odwiedzam mojego syna raz w tygodniu. Te widzenia zawsze są pod nadzorem. Czuję się z tym okropnie. Eryk płacze, tęskni. Jak można tak wyrwać dziecko od matki w cywilizowanym świecie? – pyta zrozpaczona Monika i zapowiada, że chce tylko odzyskać syna i natychmiast wraca do Polski. Decyzję podjęła wspólnie z rodziną w Polsce. – Ta emigracja jest przeklęta. Harówka od rana do wieczora, mieszkanie w wynajmowanych, zawilgoconych pokojach, drożyzna i teraz taka tragedia, którą może zrozumieć tylko inna matka, która jest w podobnej sytuacji, a takich rodzin na Wyspach jest więcej – przekonuje mama Eryka. Monika Jastrzębska zapowiada, że nie spocznie dopóki nie odzyska syna, a swój przypadek ma zamiar nagłośnić ku przestrodze innych polskich rodzin na Wyspach.
– Polskie matki są pracowite, troskliwe i wręcz nadopiekuńcze. Idąc ulicą natychmiast rozpoznajemy polską rodzinę. Mam tutaj na myśli nie tylko zachowanie, aparycję, ale sposób ubrania. Też jestem taka matką, mimo że sama wychowuję dzieci. Moje dziecko zostało mi odebrane bezprawnie i niesprawiedliwie. Mam rozdarte serce i wierzę, że prawda zwycięży. Nie opuszcza mnie nadzieja, bo sprawą zajęli się odpowiedni i wrażliwi na ludzką krzywdę ludzie. Dziękuję im za to z całego serca i wierzę, że mi pomogą, chociaż mówią wprost, że nie będzie łatwo – podsumowuje matka siedmiolatka.
Imiona i nazwiska bohaterów na prośbę rozmówców `zostały zmienione.
Małgorzata Bugaj-Martynowska, MojaWyspa.co.uk