Żyliński tym razem nie zostanie burmistrzem Londynu, ale nie przegrał wyborów. Wręcz przeciwnie, odniósł sukces a wraz z nim sztab wolontariuszy, którzy pracowali podczas kampanii. Zdaniem milionera sukces odnieśli też wszyscy Polacy, a szczególnie ci którzy oddali swój głos na niego. Jan Żyliński niezależny kandydat na burmistrza Londynu sprawił, że „Polacy poczuli swoją moc”, jak głosiło jego hasło wyborcze i przyczynił się do tego, że o Polakach na Wyspach znów zrobiło się głośno. Brytyjczycy po raz kolejny mogli się przekonać, jaka siła i potencjał drzemią w polskiej mniejszości narodowościowej. Pokolenie, które przybyło na Wyspy po 2004 roku, między innymi dzięki ostatniej działalności Jana Żylińskiego dowiedziało się, dlaczego w ogóle warto jest głosować i uczestniczyć w życiu społecznym Wyspiarzy.
Żyliński na pytanie, dlaczego zdecydował się startować w wyborach odpowiadał, że urodził się w Londynie, w tym mieście mieszka też przez całe życie i na przestrzeni lat, obserwując polską emigrację, doszedł do wniosku, że Polacy żyją we własnym getcie. Wskazywał na liczne osiągnięcia Polaków, ale mówił otwarcie również o tym, że mimo licznych sukcesów Polakom nie udało się przebić do brytyjskich mediów, ani do świata polityki. Jego zdaniem przyszedł czas, żeby to zmienić. Zmiana wzięła swój początek w jego decyzji, ponieważ Jan Żyliński był w historii pierwszym kandydatem, który sięgnął po „stołek” szefa metropolii europejskiej. Sam nazywany szefem, przez ludzi, z którymi na co dzień współpracuje, zapowiedział, że nie spocznie na laurach i skorzysta z szansy, która pojawi się ponownie za cztery lata. W tym czasie ma nadzieję zmobilizować Polonię do działania. Sam zapowiedział wskazanie rozwiązania na pozyskanie funduszy z przeznaczeniem na budowę większej liczby mieszkań w stolicy Wielkiej Brytanii oraz środków na finansowanie polskich szkół sobotnich, których był gościem. Podczas spotkań z rodzicami i uczniami nawiązywał do historii swojego ojca i wskazywał na wartość, jaką niosą z sobą polskość i patriotyzm.

Entuzjazm nie opuszczał go podczas zorganizowanej przez siebie Gali Zwycięstwa Polaków. Uroczystość odbyła się w pałacu White House na Ealingu, na której swoim optymizmem zarażał innych, żartując, że polityka jest lepsza od seksu, ale przede wszystkim dziękując tym, którzy wytrwali z nim do końca walki. I chociaż już dziś wiadomo, że rola burmistrza Londynu nie przypadnie Polakowi, Żyliński czuje się zwycięzcą, mówi o tym otwarcie i przekonuje, że to dopiero wierzchołek góry lodowej, która nosi imię sukcesu i na który składa się działanie i wspólne patrzenie w przyszłość całej brytyjskiej Polonii.
Małgorzata Bugaj-Martynowska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.