MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

09/05/2016 09:42:00

Felieton: Drobny argument za emigracją

Felieton: Drobny argument za emigracjąDobra zmiana nad Wisłą trwa. Kibicujmy jej z całą mocą oraz z bezpiecznym dystansem. Zanim bowiem tak zwany zwykły obywatel odczuje, że jest mu lepiej w nowej Polsce, może trafić go szlag lub emigracja.
Dziś będzie miło. Chciałem wam bowiem dostarczyć skromnego argumentu za tym, że być może dobrze wybraliście, przerzucając bambetle znad Wisły nad Tamizę. Wcale nie znaczy to, że faktycznie dobrze wybraliście. Ale kiedy ktoś was zapyta, czemu uważacie, że dobrze wybraliście, możecie posłużyć się argumentem, którego wam dostarczę. Pewnie go znacie, ale może zapomnieliście, bo dawno nie walnęliście czółkiem w polski beton.

Nie chodzi o beton całkiem dosłowny, tylko – sam nie wiem, jak go nazwać, może: proceduralno-umysłowy. Albo: prawno-obyczajowy. Zanim jednak przejdę do szczegółu, przegadam sprawę od strony ogółu. Otóż, jak sądzę – inspirowany nieco Korwinem – miarą dojrzałości cywilizacji jest stopień, w jakim obowiązuje w niej zasada „chcącemu nie dzieje się krzywda” (gdybyście chcieli wyrazić ją mądrzej, bo po łacińsku, to brzmi ona tak: „volenti non fit iniuria”).

W przełożeniu z aforystycznego na potoczny sformułowanie to oznacza, że jak sobie chciałeś, tak masz i nie krzywduj jak ostatnia łajza. Można ująć je jeszcze inaczej: masz wolny wybór, obchodź się z nim odpowiedzialnie. Dojrzałość ma związek z tym, że władza zwierzchnia ufa rozumności obywateli i pozwala im decydować o sobie w możliwie największym zakresie.

O współczesnym świecie można wiele powiedzieć, ale niestety nie to, że władza zwierzchnia ufa rozumności jego obywateli – i że obywatele mają wolny wybór. To znaczy w niektórych sprawach mają, w innych nie. Nie wiem, których spraw jest więcej, wiem natomiast, że tych, w których mają, jest za mało. Smutek chwyta za serce, ale Polska należy do krajów, w których jeśli obywatel nawet może sobie wybrać, to i tak przyjdą i mu zabiorą.

Wspomniany Korwin jako sztandarowy przykład tej niecności podaje prawny obowiązek zapinania pasów w samochodzie, a ostatnio także obowiązek „receptowy”, czyli ograniczenie dostępności leków za pomocą recept. Fakt, można złapać wnerwa, że z człowiekiem obchodzą się, jak z dzieckiem, choć sam pasy zapinam z przekonania, a leków na receptę nie kupuję – również z przekonania.

Ale wlepić człowiekowi mandat za przechodzenie przez ulicę 20 metrów obok pasów, czyli „w miejscu niedozwolonym” – no cóż, w moim świecie pojęć, takie coś określa się jako !@$!%%&. A wyrażając się parlamentarnie: absurd.

Oczywiście nie rozpaczam z powodu samego mandatu. Oberwałem raptem 50 złotych, czyli tyle, ile w UK zarabia się w godzinę, a często krócej. Nawet z funkcjonariuszami jakoś miło się gaworzyło. Widać, że chłopaki niezbyt rade z posad i pewnie marzyłaby im się intratna zagranica, tylko język trzeba znać, a z tym już pod górkę. Tak więc kiełkująca furia szybko rozproszyła mi się w miłej gadce, ale w organizmie pozostał chłodny osad agresji. Nie pod adresem funkcjonariuszy, tylko – i znowu nie wiem, jak to nazwać – systemu?

Nie jest to przypadłość wyłącznie polska, bo z obywatelem jak z dzieckiem obchodzi się większość krajów kulturowego Zachodu, tyle że chyba nie w tak idiotyczny sposób. Cały socjalizm i socjal polega na „robieniu dobrze” wbrew zapotrzebowaniu i na przekór zdrowemu rozsądkowi. Tym razem jednak chodzi mi o sytuacje prozaiczne.

Polska jest krajem, w którym jeszcze w zeszłej dekadzie obowiązywał zakaz korzystania z trawników w celach rekreacyjnych. Serio – wchodząc na pas zieleni na miejskich plantach, człowiek ryzykował mandatem. Stówę zapłacimy również za picie piwa w miejscu publicznym. I to nie łojenie browarów na zabytkowej starówce, tylko sączenie piwka w ustronnym miejscu pod krzaczkiem nad rzeczką. Spróbujcie w Polsce przejechać w tempie pieszego rowerem przez pasy na widoku straży miejskiej. A jakże – stówa. Przejście kilkanaście – a może i kilka? – metrów obok pasów też skutkuje grzywną. Dlaczego tak? Wiadomo: dla naszego dobra.

Miło się gadało z chłopakami-funkcjonariuszami, ale jak tak sobie uprzytomniłem, że, funkcyjnie rzecz biorąc, nie bardzo się te chłopaki różnią od chłopaków, które zbierają po knajpach haracze z ramienia mafii (gdziekolwiek ten proceder jeszcze funkcjonuje), to jakoś mi przestało ich być żal, że robią za ps… tzn. policjantów.

A w kwestii Polski – Polska to piękny kraj, któremu przydałaby się terapia antypasożytnicza: ustawowa eksterminacja biurokratyczno-instytucjonalnej nadbudowy porastającej niezbędne instytucjonalne minimum.

Pan Dobrodziej

PS. A tu pożyteczny filmik porównujący cywilizowane i postsowieckie warunki przekraczania jezdni


Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

     
    Linki sponsorowane
    Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

    Komentarze (wszystkich 4)

    stanislawski

    469 komentarzy

    9 maj '16

    stanislawski napisał:

    Jak im dasz 20 metrów - to przejdą 25 metrów dalej. Bo to tylko 5 metrów więcej... A jak dasz 25...

    profil | IP logowane

    Severance_

    57 komentarzy

    9 maj '16

    Severance_ napisał:

    Piesi przechadzacy przez jezdnie (ruchliwe odcinki miasta) 10-20 metrow przed swiatlami doprowadzaja mnie do szalu! Mam zielone, jade okreslona (dozwolona predkoscia), a tu swieta krowa krokiem spacerowym postanawia przejsc na druga strone jezdni! Uwazam, ze za to powinny byc wystawiane mandaty!

    profil | IP logowane

    radiesteta

    38 komentarzy

    9 maj '16

    radiesteta napisał:

    Skoro można człowiekowi wlepic mandat za to że jechał np 20 km za szybko, albo za to że miał 0,1 promila alkoholu więcej niż stanowi norma, zarówno w Polsce jak i w UK to dlaczego nie można za to że przechodzi 20 metrów od pasów? Dura lex sed lex.

    profil | IP logowane

    Reklama

    dodaj reklamę »Boksy reklamowe

    Najczęściej czytane artykuły

          Ogłoszenia

          Reklama


           
          • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
          • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
          • Tel: 0 32 73 90 600 Polska