Za osiem tygodni Brytyjczycy zdecydują, czy ich kraj powinien pozostać, czy wyjść z Unii Europejskiej. W najnowszym sondażu 51 proc. głosów uzyskali zwolennicy pozostania w UE, natomiast głosujących za Brexitem było 46 proc. Eksperci podkreślają jednak, że w ciągu ośmiu tygodniu wszystko może się diametralnie zmienić, bowiem dopiero teraz zacznie się prawdziwa walka o głosy wyborców.
Ekipa Dawida Camerona z pewnością liczyła na to, że w najnowszym sondażu będzie widać spadek poparcia dla zwolenników Brexitu. Miała to sprawić m.in. wizyta prezydenta Obamy, który wyraźnie wsparł brytyjskiego premiera. Tymczasem sondaż przyniósł nieznaczne wzmocnienie dla zwolenników Vote Leave. Z drugiej strony część publicystów zauważa, że efekty wizyty Obamy będą widoczne dopiero w kolejnych sondażach.
Najnowszy sondaż pokazał, że zwolennikom pozostania w UE ubyły 2 punkty procentowe, natomiast zwolennicy Brexitu zyskali 2 punkty. Oczywiście wyniki te należy traktować bardzo szacunkowo, bowiem margines błędu może być tu znaczny.
Ważna jest też kwestia motywacji wyborców. Wygląda na to, że zwolennicy Brexitu są bardziej zmotywowani i zdeterminowani. Osobną kwestią jest przede wszystkim jedna piąta niezdecydowanych wyborców, których obie strony będą się starały przekonać do swoich argumentów. To spora grupa osób, która jeśli już zdecyduje się na uczestniczenie w referendum, to może w nim sporo namieszać. To właśnie o takich wyborców będą walczyć oba sztaby.
Osiem tygodni do referendum to zdaniem ekspertów czas, w którym będziemy świadkami jeszcze wielu zmian w sondażach. „Maraton wyborczy” dopiero się zaczął, tak samo jak prawdziwa kampania.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.