Początek minionego weekendu należał właśnie do Camerona, podczas gdy media relacjonowały finał jego batalii podczas brukselskiego szczytu. Porozumienia zawarte przez brytyjskiego premiera miało być zgodnie z planem podstawą do ogłoszenia, że „oto zmieniliśmy Unię Europejską, więc zostańmy w niej na dłużej”.
Wszystko szło zgodnie z planem Camerona, ale tylko do niedzieli. Wtedy to jego partyjny kolega - Boris Johnson – oznajmił, że oficjalnie przystępuje do kampanii na rzecz wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Wyraźniejszego sygnału o końcu dobrych stosunków pomiędzy dwoma liderami Partii Konserwatywnej chyba nie można sobie wyobrazić. Wygląda na to, że Johnson zaczyna grać w otwarte karty i na dobre ujawnił swoje polityczne ambicje, które sięgają fotela premiera. Nic więc dziwnego, że z Cameronem mu już nie po drodze.
„Z bólem serca”
Znamienne jest to, że na kilka minut przed swoim publicznym ogłoszeniem poparcia „Brexitu”, Boris Johnson najpierw wysłał do Camerona wiadomość i oznajmił swoje plany. Burmistrz Londynu chętnie podkreśla, że decyzja o poparciu „Brexitu” to decyzja „bolesna” i podjęta „z bólem serca” po długotrwałym namyśle.
Johnson odpowiednio się przygotował do niedzielnego oświadczenia. Zadbał o odpowiedni rozgłos, a przed jego domem w Islington zebrał się wielki tłum dziennikarzy i fotoreporterów. - Będę popierał głosowanie za wyjściem naszego kraju z Unii Europejskiej. Dlatego, że chcę lepszych zasad określających działanie naszego państwa, po to, aby oszczędzać pieniądze moim rodaków i po to, aby dać im większa kontrolę nad krajem – oznajmił Johnson.
Niedzielna decyzja Johnsona to poważny cios dla Camerona i kampanii promującej głosowanie za pozostaniem UK w UE. Część ekspertów uważa nawet, że to wręcz upokorzenie Camerona ze strony jego partyjnego kolegi, a dziś rywala. Publicyści już teraz skrytykowali wyrachowanie Johnsona, który odpowiednio wybrał termin swojej deklaracji, głównie po to, aby uzyskać jak największe szanse w kolejnej walce o fotel lidera Torysów. Johnson podczas wystąpienia przed dziennikarzami często wychwalał Camerona za jego „fantastyczną robotę” podczas negocjacji w Brukseli.
- David Cameron osiągnął bardzo dużo i należy mu się za to szacunek. Jednak nie udało się zrealizować podstawowego celu, czyli reform wewnętrznych UE. Nie mamy do czynienia z drastyczną zmianą relacji czy zasad członkostwa. Dlatego moja wizja współpracy Wielkiej Brytanii z Unią Europejską oparta jest nie na członkostwie, ale na kontaktach handlowych i współpracy politycznej – dodaje Johnson.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk