Z badania Ipsos Mori, przeprowadzonego na zlecenie Lloyds Bank, czyli podmiotu żywo zainteresowanego eliminacją gotówki z obiegu finansowego, wynika że niezbyt szybko. No może niezupełnie tak wynika – wynika jednak, że Brytyjczycy nie są żywo zainteresowani eliminacją gotówki z obiegu finansowego.
Czy jest to przejaw przytomności umysłu, wyczulonego na inwigilacyjne popędy władzy? Raczej przyzwyczajenia. Na szczęście jest ono w Brytyjczykach dość mocno zakorzenione. Podobno.
48 proc. Wyspiarzy ankietowanych przez Ipsos Mori sądzi wprawdzie, że w 2025 r. będzie na co dzień uiszczać należność metodą zbliżeniową, jednak 52 proc. sondowanych uważa, że za dziesięć lat gotówka wciąż będzie używana jako powszechny środek płatności. Połowa respondentów twierdzi także, że technologie mobilne nigdy nie staną się główną formą realizowania płatności.
To oczywiście tylko deklaracje i spekulacje, jednak jest kilka twardych faktów przemawiających za stosunkowo stabilną pozycją gotówki w gospodarce. Przykładowo, w USA 28 proc. gospodarstw domowych realizuje transakcje poza systemem bankowym. Z kolei w UK aż 3,5 miliona ludzi posługuje się wyłącznie gotówką. W dodatku zarówno Stany Zjednoczone, jak i Wielka Brytania inwestują w produkcję i wprowadzanie na rynek nowych, lepiej zabezpieczonych przed fałszerstwem banknotów. W samym UK koszt tego przedsięwzięcia wyceniany jest na 240 milionów funtów.
No dobra, powiedzmy, że sprawa jest jasna: ludzie przyzwyczajeni są do papierowego pieniądza i chętnie posługują się nim wymiennie z elektronicznym. To pod wieloma względami rozwiązanie wygodne w rozmaitych sytuacjach, przede wszystkim podczas drobnych zakupów i drobnych „transferów finansowych” z ręki do ręki.
Rozwiązanie wygodne dla społeczeństwa jest jednak arcyniewygodne dla dwóch innych „graczy” życia publicznego: urzędów skarbowych oraz „instancji nadzorczych” (policja, tajne służby). Ostatecznie jest ono niewygodne dla samego „rozgrywającego”, czyli elit społecznych projektujących nową architekturę świata doskonale kontrolowanego.
Znaczna część obiegu gotówkowego znajduje się poza kontrolą instytucji nadzorczych i podatkowych, co oczywiście na dłuższą metę jest niedopuszczalne w rzeczywistości kreowanej przez władzę o rosnących aspiracjach totalniackich. Nawet jaśniepanujący nad Wisłą, dobrzechcący dla Polaków, bogo(?)ojczyźniany PiS wysypał się ostatnio ze swoimi analnymi (w sensie freudowskim) popędami. Któż by się spodziewał?
Otóż najprawsza z partii postanowiła niedawno zmniejszyć limit nałożony na płatności gotówkowe – z 15 tys. euro do 15 tys. zł. Oczywiście, podobnie jak „ustawa inwigilacyjna”, krok ten wymierzony jest przeciwko wrogom zewnętrznym i wewnętrznym, ale nie zadraśnie uczciwych Polaków.
Podobną do PiS politykę tyle że pod inną maskirowką prowadzi inne cnotliwe ugrupowanie: Komisja Europejska. Otóż chce ona odciąć terrorystów od źródeł finansowania, dlatego zamierza wzmóc węszycielstwo w obszarze przepływów pieniężnych: między innymi przez intensywniejszą inwigilację rachunków bankowych oraz „deanonimizację” kryptowalut. Niestety w nadzorowanej przez KE UE na każdym kroku widać też rugowanie gotówki z obiegu.
Ot, choćby w Londynie, gdzie w metrze likwidowane są kasy biletowe na stacjach metra. Niedługo znikną one zupełnie – i zostaną zastąpione przez elektroniczne terminale, w których za bilet zapłacimy przy użyciu smartfona.
Żeby każda, nawet najdrobniejsza aktywność finansowa szeregowego niewolnika systemu została skrupulatnie odnotowana na serwerach i w bazach danych, dostępnych do wglądu na skinienie policmajstrów i tajniaków.
Jeśli więc macie wybór między płatnością kartą, telefonem a gotówką, zdobądźcie się na heroiczny wysiłek wykorzystania tej ostatniej. Wasz bierny opór przeciwko „elektronizacji” systemu płatniczego może opóźnić o fajnych kilka lat nadejście epoki finansowego gułagu.
Pan Dobrodziej