- Posiadasz niezwykle rzadki dar osobistego kontaktu ze słuchaczami waszych koncertów...
Adam Nowak: Hm... Nie nazwałbym tego darem. To wypracowana umiejętność, która rodziła się od zera. Od momentu, w którym zdałem sobie sprawę z tego, że publiczność można potraktować jako jedną, napotkaną osobę. Zamieniam z tą osobą słowo i idę dalej. Spotykam następną osobę po jakimś czasie. Rozmawiam z nią. To jest inna osoba. Rozmawiamy o czymś innym. Nie będę na siłę kierował uwagi kolejnej osoby na zdania i tematy, które wystąpiły w trakcie poprzednich spotkań. Gdy to zrozumiałem, kontakt z publiczność stał się pozbawiony ciężaru odpowiedzialności. To rodzaj rozmowy. Za każdym razem innej. Bo za każdym razem spotykam kogoś innego. A że nie mam kłopotów z komunikatywnością i lubie spotykać nowych, ciekawych ludzi, to spotykam za każdym razem nową, ciekawą publiczność. My słuchamy jej-ona nas. Proste. Wzorem kontaktu artysty z publicznością jest dla mnie Paul Anka. Widziałem taki koncert, gdzie on siedział przy fortepianie i rozmawiał z 4 tysiącami ludzi tak, jakby siedzieli u niego w kuchni. Zagrał jakąś piosenkę, opowiedział jakąś historie i widać było, że nie jest to wyuczone. On nie zapowiadał, on do nich mówił. Jest dla mnie wzorem.
- Podczas poznańskiego koncertu, żartobliwie powiedziałeś, że jest was dwóch - Adam Nowak ze sceny i ten Adam Nowak, który ze mną teraz rozmawia.
Adam Nowak: Ja się chronię w ten sposób, ponieważ muszę pełnić rolę oficjalną wykonawcy, który jest raczej popularny i wtedy jestem Adamem Nowakiem. Wzięło się to stąd, że mój najmłodszy syn mając 4 lata zobaczył mnie kiedyś w telewizji i mówi - mama, mama, Adam Nowak w telewizji! I tak już zostało, że w domu jestem tato, a w telewizji Adam Nowak. Oczywiście, że zawsze jestem Adamem Nowakiem i nie mam rozdwojenia jaźni, ale chronię prywatną przestrzeń, a oddaje siebie tyle ile muszę, mogę i chcę w przestrzeni publicznej.
- Był to jeden z najlepiej nagłośnionych koncertów, w jakich uczestniczyłem.
Adam Nowak: Tym człowiekiem, który to sprawił jest nasz akustyk Leszek Palczak. Dobrze nagłośniony koncert to współdziałanie muzyków i akustyka. Jeśli muzycy graja źle i nie na temat, to się tego nie da nagłośnić Jeżeli grają na temat i graja ze sobą, ale jest za cicho lub za głośno to jest to też problem. Trzeba nagłaśniać adekwatnie do miejsca i komunikatywnie. Jeśli nie ma komunikatywności, to nie można tego nagłośnić. Leszek wszystko wie i zna na pamięć, ale w tym wszystkim ma też dużo przestrzeni improwizacyjnej i świetnie się w tym wszystkim zorganizował. Wszystko jest przez niego dobierane do miejsca i na gorąco. Nie ma żadnej reżyserii.
- Nie tak dawno miałem okazję wysłuchać zwierzeń Sławka Kwiatkowskiego, który był niegdyś gitarzystą zespołu Raz, Dwa, Trzy. Powiedział następujące słowa: :[...] płyta, „Sufit”, powstawała praktycznie w biegu, na próby nie było czasu. Adam nie jeździł prawie do własnego domu, tylko mieszkał u mnie. Mieszkanie miałem jak tramwaj, ciągle ktoś wchodził i wychodził. Z czasem zmęczenie zaczęło dawać znać o sobie, moje relacje z Adamem zaczęły się psuć i ostatecznie opuściłem zespół „Raz, Dwa, Trzy”. Jak ty wspominasz tamten okres i czy chciałbyś odnieść się do słów Sławka?
Adam Nowak: Pewnie trafnie Sławek to ujął. To było tak dawno. każde rozstanie z kimś, kto się decydował na wspólny udział w tej przygodzie było trudne. Myślę, że wspólnie przeżyliśmy intensywny i ciekawy wspólny rok z okładem. Ludzkie drogi się rozchodzą. Tak bywa.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.