MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

20/01/2016 17:04:00

Szukając szczęścia można całe życie przeżyć nieszczęśliwie

z Adamem Nowakiem, wokalistą i gitarzystą zespołu Raz, Dwa, Trzy rozmawia Sławek Orwat


- Nasza rozmowa przed trzema laty zeszła w pewnym momencie na temat Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. "Nie jest to najprzyjemniejsze zdarzenie w życiu, bo już kilka razy tam byliśmy" - powiedziałeś wtedy. Określiłeś wręcz to wydarzenie słowem rezerwat. Czy podobnie jak wielu innych artystów ty także uważasz, że w ostatnich latach festiwal opolski odszedł od prezentacji tego, co jest najlepsze w polskiej muzyce rozrywkowej na rzecz niskich lotów komercji?

Adam Nowak:
Z rozmów z wieloma wykonawcami w kraju wniosek mam następujący. To co jeszcze w latach 70-tych, a 60-tych zwłaszcza było nobilitacją i wyróżnieniem, stało dzisiaj niejednokrotnie przykrym medialnie obowiązkiem, który może przydać popularności pod warunkiem, że się wykonawca zgodzi na sztafaż taneczno-realizacyjny. Jeśli ktoś marzy o swojej obecności na scenie wspólnie z przebiegającymi końmi, fruwającymi dronami, tancerkami, tancerzami całym tym popowym jarmarkiem, to to jest właśnie miejsce dla takiego wykonawcy. Scena amfiteatru stała się miejscem do osiągnięcia wszelakimi metodami jak najszybszego, spektakularnego efektu medialnego. Piosenka przestaje tam być potrzebna. Przestają tam nawet wybrzmiewać te starsze piosenki w nowych wykonaniach i aranżacjach, które stanowiły o sile tego miejsca. Kto by dziś dopuścił choćby do konkursu Debiutów Marka Grechutę, czy Ewę Demarczyk? Usłyszeliby, że to co robią jest mało festiwalowe. Zaprzestano pokazywania ludzi podczas wykonywania zajęcia, a pokazuje się miejsce, jakby samo sobie miało wystarczyć. Dla wykonawców funkcjonujących na co dzień w przestrzeni własnych, komercyjnie dochodowych wydarzeń scena amfiteatru, jako miejsce zdarzenia prawdziwego stało się trudne do zaakceptowania. Na szczęście można jak się okazuje funkcjonować bez festiwalowej rozrywki, bo sama idea konkurowania treścią, jakością piosenek jest zbędna. Jedni lubią disco-polo inni ciężkiego rocka. Jak bez jednoczącej wykonawców idei pogodzić znoszące się style muzyczne na jednej scenie? Na scenie Zaczarowanej Piosenki Ani Dymnej mogą obok siebie stać i wspólnie śpiewać wykonawcy, którym z reguły stylistycznie jest nie po drodze.. Mogą, bo robią coś dla innych i z innymi. W tym wypadku z niepełnosprawnymi. Łączy wykonawców idea i pozwala im na krótkie, usprawiedliwione współistnienie. Opole dziś oprócz wymuszonej efekciarskiej popularności nie niesie żadnego głębszego przekazu. To miejsce rozrywki podporządkowane prawidłom i wymogom telewizyjnym. Publiczność została zmieniona w machającą chorągiewkami i balonikami nic nie znaczącą scenografię. Za nazwą Festiwalu stoi jego historia. Kto ma potrzebę nurkowania w tym blichtrze niech ją realizuje. Mamy wolny rynek muzyczny. I miejsca jest pod dostatkiem dla wielu.

- "Organizowanie dobrze płatnych koncertów masowych zabija ciekawość ludzi, którzy tak naprawdę przychodzą na festyn, na karuzelę, piwo i kiełbasę. Obojętne jest dla nich kto zagra. Byle była stopa, bas i… dzieciaki cyrk przyjechał! Nie ma przez to już dziś czegoś takiego, że idę na ten zespól, bo ja chcę tam być! Na festyn przychodzi pan Bolek i pan Gienek z panią Eugenią i mówią - Ty, ale Dody nie ma..." Tymi jakże gorzkimi słowami podsumowałeś podczas naszej poznańskiej rozmowy politykę koncertową w naszym kraju. Co należy zrobić od zaraz, jakie wprowadzić zmiany i czy w ogóle jest jeszcze szansa na uzdrowienie tej sytuacji?

Adam Nowak:
Francuzi sobie wymyślili procentowy udział rodzimej twórczości w mediach. Z przewagą procentową dla twórczości rodzimej. Czy reklamodawcy ucierpieli? Nie. Anglicy i Amerykanie opierają się na całkowicie wolnym, komercyjnym rynku, bo większość znanych piosenek na świecie jest w języku angielskim. Nas nieustannie prowadzi tęknota za wzorcem zachodnim. Część twórców zamiast proponować swoje, posiłkuje się polską odpowiedzią na hit z zachodu. Zamiast chcieć być tym kim się powinno być, milusińscy twórcy i wykonawcy upodabniają się do zachodniego wzorca. Owszem, trzeba słuchać i słyszeć, mieć oczy szeroko otwarte i... robić swoje. Czy Adamowi Strugowi potrzebny jest wzorzec Madonny? Lechowi Janerce - Kim Wilde? Kazikowi - Justin Bieber? Waglewskiemu - Spice Girls? Nie. To są ludzie niosący swoją opowieść. Wlekący czasem własną charakterystyczność. Również zmagający się z nią. Ich głos, składnia językowa, treść, budowanie napięć są unikatowe. Bo oni – to oni. Personalna unikatowość, odwaga, praca, kreatywność, osobność, uczciwość twórcza i wykonawcza. To i wiele innych cech tak właśnie ich wyróżnia. Ich opowieść jest ciekawa, bo na co dzień są ciekawymi ludźmi. Odważnymi. To powoduje, że są słuchani. A nie to, że są jak ktoś kim nie są, ale ktoś decydujący dla zysku każe im takimi być. I część niewspomnianych wykonawców się na to godzi. Również dlatego, żeby nie ryzykować tylko bezpiecznie i z całą mocą medialnej machiny wystartować spektakularnie. Zajęcie, które wykonujemy to droga. Nie jednorazowy fajerwerk. Chociaż większa część wybiera to drugie. Błyszczą pięknie i na bogato. Tylko krótko. I najczęściej nie oni zarabiają przysłowiowe miliony. Pozstaje im najeść się szybko przemijającą popularnością. Posiłek tyleż atrakcyjny, co raczej niestrawny. Puste kalorie.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska