Orzeczenie zapadło w związku ze sprawą pewnego rumuńskiego inżyniera, który został wyrzucony z pracy za korzystanie z komunikatorów internetowych do prywatnych celów. Bogdan Mihai Barbulescu został wezwany do szefa, gdzie pokazano mu 45 stron wydruków z zapisem jego rozmów. Pracownik korzystał z komunikatora Yahoo (działo się to w 2007 roku) i czatował ze swoją narzeczoną.
Jego pracodawca przypomniał mu, że z chwilą zatrudnienia został poinformowany o możliwości monitorowania przez firmę jego prywatnych aktywności w internecie. Barbulescu postanowił walczyć o sprawiedliwość i skierował sprawę do rumuńskiego sądu. Sprawa dotarła nawet do sądy najwyższego, ale roszczenia byłego pracownika zostały odrzucone. Wtedy inżynier postanowił walczyć w Strasburgu. Argumentował, że pracodawca pogwałcił jego prawa do prywatności korespondencji i zwolnił go niesłusznie.
Po latach w końcu Bogdan Mihai Barbulescu doczekał się orzeczenia trybunału. Ale jednak nie jest ono po jego myśli. Sędziowie bowiem uznali, że pracodawca miał prawo sprawdzać, czy pracownik ukończył powierzone mu zadania i jak przebiega jego praca we wskazanych godzinach. Trybunał orzekł również, że w każdy pracodawca musi w jasny i precyzyjny sposób określić czy pracownicy mogą prowadzić prywatne korespondencje ze służbowych kont mailowych i komunikatorów. Nie wiadomo dokładnie, gdzie Bogdan Mihai Barbulescu pracował, ale pewne jest, że jego dawna firma korzystała z komunikatora Yahoo do celów służbowych.
- Myślę, że ta sprawa przypomina na o nadrzędnej potrzebie przejrzystości relacji pracodawcy i pracownika. Szefowie powinni mieć wyraźne powody do monitorowania aktywności podwładnych, jasno ich o tym poinformować, tak aby obie strony były tego świadome – mówi Ben Willmott z Chartered Institute of Personnel and Development.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk