Czas jedzenia i prezentów
Coraz częściej zapomina się o tym, o czym mówi tradycja i Boże Narodzenie w polskich emigracyjnych domach daleko od niej odbiega. Polacy z UK zapewniają, że nie chodzi tutaj o tradycyjne potrawy, ubieranie choinki w dzień w Wigilii, czy sianko pod śnieżnobiałym obrusem, ale o przeżywanie i celebrowanie świąt, o uczestniczenie w przygotowaniach do nich, rekolekcjach, czytanie Pisma Świętego i budowanie dialogu szczególnie z bliskimi, z którymi zdolność komunikacji stanęła pod znakiem zapytania. Są również zdania, że zatraciliśmy zdolność wybaczania, a tym samym miłość do bliźnich stała się mocno osłabiona. Magia świąt według londyńczyków to szał ulicznego i sklepowego blichtru, niemająca nic wspólnego z magią uczuć, dobroci, pojednania i zrozumienia. Mówią, że zatraciliśmy umiejętność rozmawiania i słuchania, a to według nich początek kolejnego dramatu zarówno na gruncie rodziny, jak i narodu.
– Święta przelecą, nic po nich nie zostanie. I wyjątkiem prezentów... Jesteśmy zakłamani. Przed świętami wpadamy w ten szał narzuconego nam podkręcenia i podniecenia. Kupujemy, gotujemy, zapożyczamy się, bierzemy pożyczki, idą w ruch karty kredytowe, a przecież nie o to w tym wszystkim rodzi. W tym wariactwie zapominamy, że przecież rodzi się Zbawiciel i co te narodziny dla ludzi wierzących oznaczają – mówi Maria Łącka, której zdaniem wielu Polaków nazywa siebie katolikami, ale nie do końca ponosi odpowiedzialność za złożenie takiej deklaracji. Dla niej wyznacznikiem jest dekalog, ale mówi z rozczarowaniem, że coraz trudniej o kogoś, kto żyłby zgonie z dekalogiem. Przyznaje, że sama nie jest taką osobą i współcześnie nie mogłaby wymienić nikogo. Dawniej wzorem godnym naśladowania byli dla Łąckiej jej dziadkowie. Nie dlatego, że pobożni, żyli zgodnie z przykazaniami i w zgodzie z naturą, darzyli się szacunkiem i kochali, ale przede wszystkim byli prawi, uczciwi, szlachetni i dobrzy.
– Moja matka przez cały rok kłóciła się ze wszystkimi, była osobą konfliktową, trudno było wypracować z nią jakikolwiek konsensus, ale podczas Wigilii na pół godziny zakładała maskę i zamieniała się w zupełnie innego człowieka. Oczekiwała od nas, od całej rodziny żebyśmy teraz postrzegali ją zupełnie inaczej. I oczywiście starlibyśmy się to zrobić, tylko, że zaraz po kolacji znów wracała do siebie. I miała pretensje, że ktoś poplamił obrus, mówiła tylko o jedzeniu, albo dochodziło do absurdów. Nagle przypominała sobie, że 20 lat temu ojciec nie kupił jej prezentu na gwiazdkę. To hipokryzja. Myślę, że w wielu polskich domach taki obrazek nie jest obcy domownikom – uważa Agata Stępień.
(Nie)wybaczamy?
Święta to czas spotkań przy rodzinnym stole, rozmów, podsumowań mijającego roku, czas miłości i wybaczania. Jednak z tym ostatnim różnie bywa, przekonuje o tym Łukasz Jodek.
– Hmmm... Wybaczanie i pojednanie – wątpię i nie wierzę. Znam takie przypadki i to nie tylko w swojej rodzinie, że bliscy sobie ludzie nie rozmawiają z sobą latami. Nawet nie łamią się z sobą opłatkiem, tylko ignorują, robią uniki. Ale oczywiście potem ubierają w nowe buty, kurtki i płaszcze i idą na Pasterkę, gdzie słyszą o narodzinach, o cudzie, miłości i wybaczaniu. Dzisiaj święta stały się bardzo komercyjne. W Anglii mają po prostu trochę wolnego, a Polacy którzy tutaj długo mieszkają, też powoli zapominają o sednie świąt i symbolice wieczerzy wigilijnej. Ludzie nie potrafią sobie wybaczać i przeżywać świąt w głębi duszy. Niewiele z tego wnoszą do swojego życia – podsumowuje Jodek.