Radość z narodzin, ból z przemijania
- Dokładnie dzień przed Wigilią pięć lat temu umarł mój tata. Od kilku miesięcy walczył z zaawansowanym nowotworem, był w ciężkim stanie, jednak nawet wtedy kiedy ktoś tak cierpi, jego bliscy nie tracą nadziei na poprawę, liczą na cud. Pamiętam, że wtedy modliliśmy się żeby chociaż został z nami jeszcze przez te święta, żebyśmy jeszcze raz mogli podzieli się z nim opłatkiem i wspólnie cieszyć z narodzenia Jezusa, w którym przecież cała nadzieja i dobroć. Niestety nie udało się. Tato odszedł i chociaż w moim sercu zrodził się ogromny ból, potrafiłam przeżywać radość świąt. Stało się to dzięki tacie, który przyśnił mi się i w tym śnie zapewniał o tym, że teraz czuje się dobrze, że ból ustąpił i że on jest szczęśliwy. Wiem, że podczas wieczerzy wigilijnej był z nami. Czułam jego obecność, a na stole postawiłam nie jedno, lecz dwa puste nakrycia. Jedno było przeznaczone dla taty, a drugie dla wędrowca – wyznaje Beata Witowska.
- Moja córka urodziła się w Wigilię. Poród był bardzo trudny. Trwał ponad 17 godzin. Rozważano cesarskie cięcie, ale w końcu zadecydowano, że Amelka przyjdzie na świat w sposób naturalny. Nie czułam wtedy aury świąt, a jedynie ból i niekończące się oczekiwanie przeplatane ze strachem, żeby moje dziecko przyszło na świat zdrowe. Kiedy w końcu urodziła się, dokładnie osiem minut przed północą byłam najszczęśliwszą mamą na świecie. Otrzymałam najpiękniejszy prezent, cudowny dar, jaki można sobie tylko wyobrazić. Święta spędzałyśmy w szpitalu, nie było barszczu z uszkami, ani moich ulubionych pierogów z kapustą i grzybami, tylko w holu szpitala migotały światełka na sztucznej choince. Jednak na drugi dzień najbliżsi przyszli zobaczyć Amelkę i podzielić się ze mną opłatkiem. To była absolutnie dla mnie magiczna chwila – podsumowuje Aleksandra Świgost.
Totalny niewypał?
Bo i takie prezenty bywają. Co prawda nie wszyscy członkowie rodziny Mazurków są co do tego zgodni, ale prawdą jest, że prezent okazał się być kłopotliwy, zwłaszcza kiedy Mazurkowie chcieli wyjechać, chociażby na kilka dni z Londynu.
- Moja przyjaciółka kupiła mojej córce na gwiazdę chomika. Co prawda Nelly nie znalazła go pod choinką, bo Ola przyniosła go do domu kilka godzin przed Wigilią, ale był do prezent z cyklu pod choinkę od Świętego Mikołaja. Nelly była zachwycona, bo dawna marzyła o domowym zwierzątku, ale my z mężem taką decyzję odwlekaliśmy. Powodem był brak własnego mieszkania, brak czasu, zbyt dużo codziennych obowiązków i nasze wyjazdy. Na wakacje, na ferie... I co wtedy zrobić z chomikiem? – pyta Małgorzata Mazurek. Rodzice sześcioletniej Nelly rozwiązanie znaleźli szybko. Na czas wyjazdów chomik wędrował na służbę do przyszywanej ciotki sześciolatki. Problem pojawi się wówczas, kiedy pani Ola planowała urlop w tym samym terminie, co Mazurkowie. Zgodnie z powiedzeniem, „gdy nadszedł czas, przyszła też rada”, udaje się chomikowi w takich sytuacjach zapewnić opiekę, ale zdaniem Małgorzaty, za każdym razem jest to duży stres i kłopot.
Co zrobić z rybkami, kotem, a nawet psem? Bo i takie prezenty nie bywają rzadkością w gorączce świątecznego zenitu. Okazuje się, że z tym ostatnim jest najmniej kłopotów, o ile do kota trzeba postarać się o kocią niańkę, która nie tylko odwiedzi pupila w domu, zmieni kuwetę, nakarmi..., ale też pobawi się z nim ulubioną zabawką. Sznaucer Kowalskich razem z nimi jeździ do Polski, albo spędza czas w psim hotelu, kiedy oni latem odpoczywają w Hiszpanii. – Leo jest naszym ulubieńcem. Mój mąż kupił go synowi na gwiazdkę. Początkowo byłam niezadowolona, bo zakup odbył się bez wzięcia pod uwagę mojej decyzji. Cóż byłam raczej przeciwna. Ale nauczyliśmy się żyć i podróżować z psem, pokochaliśmy go. Mimo tego stanowczo nie polecam kupowania zwierząt w prezencie. Zawsze trzeba ten fakt ustalić – podkreśla Maria Kowalska.
Najmniej kłopotliwe okazują się być rybki, pod warunkiem, że zapewni im się właściwe warunki. Odpowiednio duże akwarium wyposażone w specjalne filtry wody, o czym przekonuje Tomasz Lewański. – Taki prezent sprawiłem swojemu synowi. W ten sposób uczę go też odpowiedzialności i obowiązkowości. Akwarium otrzymał co prawda nie pod choinkę, ale trzy tygodnie przed Wigilią. Pod choinką czekało na niego kilka nowych gadżetów w związku z nowym hobby. Radość z tego zakupu mamy wszyscy w domu, bo to tak naprawdę prezent dla całej rodziny – uśmiecha się Lewański.
Zatem święta tuż tuż, niemalże za progiem. Co dla nas przygotowali najbliżsi? Czy będzie to przysłowiowy strzał w dziesiątkę, a może kłopotliwa niespodzianka? Byleby nie totalny niewypał! O tym przekonamy się już niedługo. Pamiętajmy tylko o tym, że cokolwiek by to nie było, z pewnością darowano nam od serca. Taka jest przecież serdeczna aura tych świąt.
Małgorzata Bugaj-Marytnowska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.