John nie otrzymał nowej tożsamości. Jednak odkąd opuścił dom, nie widział nikogo ze swojej pozostawionej w Manchesterze rodziny ani dawnych przyjaciół. Takie radykalne „odcięcie od źródeł” nie jest normalną praktyką.
Jednak w przypadku Johna był to jego wybór. „Nikt nie wie, dlaczego wyjechałem. Przez telefon przekazałem mojej mamie i bratu, że po wakacjach zdecydowałem się na przeprowadzkę. Mam bardzo dużą rodzinę i nie wiem, czy mogę ufać wszystkim jej członkom. Ktoś z nich mógłby, nawet niechcący, wspomnieć o mnie osobie powiązanej z gangiem. Tak jest bezpieczniej. Tęsknię za najbliższymi, ale nie wiem, czy jeszcze kiedyś ich zobaczę”. John nie pracuje, jednak w wielu przypadkach program ochrony świadków musi znaleźć dla jego członków nową pracę. To zadanie przysparza największych trudności, kiedy świadek pracuje w dochodowym zawodzie. Jak wyjaśnia Kim, nie można oczekiwać, że osoba zarabiająca ponad 100 000 GBP rocznie przyjmie propozycję pracy za 20 000 GBP. Innym problemem, przynoszącym pracownikom programu mnóstwa zachodu, jest Internet i media społecznościowe. „Naszym największym zmartwieniem jest ujawnianie informacji, na podstawie których można łatwo domyślić się lokalizacji” – mówi Kim. I dodaje jeszcze: „Mieliśmy przypadek, kiedy nastolatka od czasu do czasu publikowała posty, które razem składały się w całość i mogły być groźne. Miarka przebrała się, kiedy napisała, że właśnie wróciła z zakupów w Bluewater, położonego dwie minuty od domu. Musieliśmy natychmiast przenieść jej rodzinę w inne miejsce”. Dzieci mają największe trudności z dostosowaniem się do życia w programie ochrony świadków. Nie rozumieją, dlaczego nagle nie mogą korzystać z Facebooka czy Instagramu. 14-latka wyrwana ze swojego środowiska, rozdzielona z przyjaciółmi, na pewno będzie chciała się z nimi skontaktować. Problem w tym, że może narazić swoich rodziców na śmiertelne niebezpieczeństwo. Nastolatki muszą nauczyć się swoich historii, żeby nie czuły się przyparte do muru na przykład w szkole. Zwykle są to bardzo proste wyjaśnienia, jak „tata musiał się przeprowadzić z powodu pracy”, jednak kolejny problem polega na tym, że kilka tygodni po przeprowadzce, kiedy dziecko zdobywa nowych przyjaciół, często mówi im prawdę.
Przyczyny, dla których trzeba utrzymywać lokalizację świadków w tajemnicy są oczywiste. Najsłabszym ogniwem są zwykle właśnie świadkowie i ich rodziny. Pracownicy programu nie informują nikogo, kto nie pracuje nad przydzielonym im przypadkiem, o nowym miejscu zamieszkania podopiecznych. Używają również bezpiecznego, odseparowanego od ogólnej policyjnej sieci, systemu komputerowego, aby nikt – nawet inny policjant – nie mógł wykraść informacji o programie. Zdarza się jednak, że system zawodzi. W 2004 roku John i Joan Stirland zostali zastrzeleni przez gangsterów w akcie odwetu za morderstwo popełnione przez syna Joan, który znajdował się w więzieniu. Para, najpierw postrzelona w swoim domu w Nottingham, przeprowadziła się do Lincolnshire. Nie objęto ich jednak programem ochrony świadków, bo – jak zostali błędnie poinformowani – musieliby najpierw złożyć zeznania, obciążające syna Joan, a także zupełnie zerwać kontakt z rodziną. Policja w ich nowym miejscu zamieszkania nie została poinformowana, że na jej teren przeniosła się para, której życie jest zagrożone. Ten przypadek odegrał kluczową rolę w procesie reorganizacji programu ochrony świadków. 10 lat temu każda gmina odpowiadała za swoich świadków i kierowała swoim programem ochrony. Obecnie istnieje narodowy program, który jest zarządzany na poziomie krajowym, a wszystkie gminy wymieniają się niezbędnymi informacjami.
Jednak, mimo że program ochrony świadków działa coraz sprawniej, a waga ich zeznań jest często podkreślana, niewielu ludzi decyduje się przystąpić do programu. Stąd tak wiele morderstw pozostaje nierozwiązanych. Jak mówi Kim, takie posunięcie wymaga niesamowitej odwagi i odpowiedzialności społecznej. John nie zastanawiał się dwa razy, czy powinien złożyć zeznania, obciążające członków gangu. „Zależało mi, żeby miejsce, które uważałem za dom, było bezpieczne – mówi – nie da się tego osiągnąć bez żadnych poświęceń. Nigdy nie żałowałem swojej decyzji, bo myślę, że udało mi się uratować niejedno życie”. Zeznania Johna doprowadziły do skazania 12 najniebezpieczniejszych przestępców Manchesteru. Przed ich aresztowaniem, w dzielnicy Moss Side miało miejsce ok. 60 przestępstw z użyciem broni miesięcznie. Ta liczba zmniejszyła się do mniej niż 20. Trzykrotnie zmalała też liczba osób śmiertelnie postrzelonych. Jednak chociaż John przyczynił się wydatnie do zwiększenia bezpieczeństwa w swojej dzielnicy, sam do końca życia musi żyć w strachu, że wysłannicy członków gangu trafią na jego ślad. „Żyjemy w dużym kraju – mówi – muszę mieć nadzieję, że nigdy mnie nie znajdą”.
Magdalena Gignal, Cooltura
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.