Po przegłosowaniu przez Sejm kandydatury i zaakceptowaniu Jana Czekaja na nowego członka RPP, marszałek Borowski wykreślił z przygotowanej przez Kancelarię Sejmu uchwały słowa, że kadencja nowego członka ma trwać do 8 stycznia. PiS zarzuca, że w związku z tym miałaby się ona wydłużyć z 4 miesięcy do 6 lat.
Ludwik Dorn z PiS twierdzi, że Marek Borowski sfałszował uchwałę Sejmu. Prawo i Sprawiedliwość chce odwołania go z funkcji marszałka. "Pan marszałek uważa Sejm i system konstytucyjno-prawny Rzeczypospolitej za swoją własność, gdzie można się szarogęsić tzn. jeżeli marszałek w swojej duszy i umyśle powziął jakąś wątpliwość to wszystko mu wolno" - powiedział Dorn.
Marszałek nazwał wniosek PiS przejawem "szczególnie brutalnej walki politycznej". "Oceniam te metody jako niegodziwe i destrukcyjne dla pracy Sejmu. Powtórzę, w moim działaniu nie było żadnych bezprawnych, ani ukrytych intencji" – stwierdził Borowski.
Marszałek dodał, że ma dwie ekspertyzy prawne potwierdzające prawidłowość jego działań. Eksperci, z którymi rozmawiało BBC, mówią jednak, że nie widzą uzasadnienia dla decyzji Borowskiego. Konstytucjonalista prof. Stanisław Gebethner uważa, że marszałek źle zinterpretował prawo i w efekcie je naruszył.
Jan Czekaj miał zastąpić w Radzie tragicznie zmarłego Janusza Krzyżewskiego, którego kadencja mija w styczniu. Po głosowaniu marszałek oświadczył, że Trybunał Konstytucyjny musi rozstrzygnąć, czy Czekaja wybrano na cztery miesiące, czy na pełną sześcioletnią kadencję.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.