Według brytyjskiego rzecznika praw dziecka, tylko jedna na osiem spraw dziecięcego molestowania seksualnego trafia do odpowiednich organów i służb. Od marca 2012 do marca 2014 roku takich spraw formalnie zarejestrowano około 50 tysięcy. Zgłoszenia trafiały bezpośrednio na policję, albo do odpowiednich władz, służb czy dyrekcji szkoły.
Jednak zdaniem ekspertów, wspomniane 50 tysięcy to liczba, która nijak ma się do rzeczywistości i prawdziwej skali zjawiska wykorzystywania najmłodszych. Według ostrożnych szacunków, we wspomnianym dwuletnim okresie ofiarami molestowania mogło paść nawet 450 tys. dzieci – czytamy w raporcie biura rzecznika praw dziecka.
Niestety, ale największym problemem tego typu spraw jest to, że blisko 85 proc. z nich nie wychodzi na światło dzienne. Tym samym ofiary nie otrzymują żadnego wsparcia, pomocy, ani terapii. Dzieje się tak ponieważ służby, które powinny chronić dzieci, czyli policja i opieka społeczna, bazują na tym co dzieci mówią. A większość dzieci o takich sprawach nigdy nie powie. Tym bardziej, że dwie trzecie takich przypadkach rozgrywa się w gronie rodzinnym.
To właśnie dlatego eksperci domagają się szybkich działań, które nauczą dzieci alarmowania o tego typu sprawach i dodadzą odwagi do ich zgłaszania. W szkołach powinny być prowadzone lekcje, na których dzieci dowiadywałyby się na czym polegają związki i relacje międzyludzkie, jakie są granice i kiedy należy zgłaszać swoje wątpliwości.
Simon Bailey, szef policyjnego wydziału specjalizującego się w ochronie dzieci, zwraca uwagę na problem dostępu do nowoczesnej technologii. – Rośnie pokolenie dzieci, które przenoszą do rzeczywistości to, co podpatrzyły w internecie. Miałem wiele spraw, w których 12 czy 13-letni chłopcy molestowali 4 czy 5-letnie dziewczynki, głównie dlatego, że to co zobaczyli wcześniej na swoich telefonach czy tabletach wydawało im się normalne i powszechne. Jednak głównym problemem, który znalazł się w raporcie jest niska stopień wykrywania takich przypadków. To potwierdzenie faktu, że na policję trafia tylko wierzchołek góry lodowej – mówi Bailey.
Autorzy raportu piszą wprost, że to przede wszystkim szkoły powinny podjąć niezbędne kroki w celu wdrożenia „nowego podejścia do systemowej ochrony dzieci przed nadużyciami”. Uczniowie powinni być nauczani tego na czym polegają zdrowe i bezpieczne relacje oraz tego do kogo mogą się zwrócić, gdy coś będzie nie tak.
- W ostatnich latach mieliśmy wiele głośnych spraw, które pokazały nam, że dzieci nie mogły liczyć ani na pomoc odpowiednich służb, a nie szkoły. Nadszedł czas, aby to zmienić i pilnie zająć się potrzebną edukacją, po to, aby dzieci były w stanie opowiedzieć nam o swoich problemach – mówi Anne Longfield, rzecznik praw dziecka.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.