Krzysztof, kierowca autobusu
"Mów mi po imieniu, tutaj inaczej się nie da. Nie ma czasu na Pan, Pani; zresztą nigdy tak nie lubiłem. Pod ziemią też przecież tak nie mówiliśmy.
U siebie, w Polsce, byłem górnikiem, ale zamknęli moją kopalnię: Niwka-Modrzejów, w Sosnowcu. Przeniosłem się na prywatę i sprzedawałem kobiecą bieliznę i rajstopy. Jak pojawiły się galerie handlowe, musiałem się zwinąć. Wszystkich wycięli.
Zrobiłem prawo jazdy na autobusy jeszcze w Polsce, ale szybko wyjechałem, najpierw do Glasgow. Niskie zarobki, jakieś dziwne miasto. Tutaj, na Cricklewood, mam lepsze zarobki i, wiadomo, Londyn. Moja partnerka też jeździ, w tym samym garażu. Teraz mamy fajnie, bo są te nowe autobusy, "Borysy". Twardsze, wygodniejsze.
Widzisz te światełka? Każda podróż jest nagrywana. Jak świeci na zielono, wszystko elegancko. Jak na czerwono, jedziesz jak wariat. Potem można się zalogować na telefonie; sprawdzić, ile masz punktów. Zobacz, wszystko na zielono. Jak dobrze jeździsz to na koniec miesiąca dostaniesz bony za bezpieczną, kulturalną jazdę. Pięć lat już mnie chwalą, więc na kosmetyki nie muszę wydawać."
(Kiedy wychodzę z zajezdni, zaczepia mnie manager. „Napisz proszę, że jakbyśmy mogli, to byśmy sobie sklonowali takich Krzysztofów tysiąc” – mówi. „To dzięki takim jak on Londyn jest ciągle w ruchu”)
Źródło: Ambasada RP w Londynie, #MyPolska
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.