„Mała wojna”
- tak o swojej codzienności mówią Agata i Jarek Zamojscy. Młodzi, wykształceni, zaraz po studiach przyjechali do Londynu. Ich zdaniem trafili klasycznie, bo na zmywak. Aby zarobić, aby odłożyć, aby móc zacząć planować przyszłość po powrocie. Miał być ślub, mieszkanie i jakaś praca. Tymczasem ugrzęźli na Wyspach. Są zgodni co do tego, że już po roku pobytu w UK, całkowicie zmieniła się im perspektywa.
– Nie wracamy. Mowy nie ma. Nie ma do czego. W Polsce mieszkają rodzice i najbliższa rodzina, ale dzisiaj w dobie internetu mamy codzienny kontakt. Dzielą nas dwie godziny lotu. Oni sami zresztą odradzali nam powrót. Gdyby nie my tutaj, oni tam już dawno poumieraliby z głodu i nędzy – opowiada Jarek Zamojski, który obecnie jest właścicielem salonu fryzjerskiego. Jego rodzice są na emeryturze, po 35 latach pracy dzisiaj muszą wybierać między opłaceniem rachunków, zakupem jedzenia czy wykupem leków. - To kraj absurdu. Ale tęsknota za nim jest niewspółmierna do tego, co może nam zaoferować. Cóż my Polacy jesteśmy niepoprawnie sentymentalni i życie ucieka nam przez palce – dodaje żona Zamojskiego.
Spokojne życie
Za Polską tęskni także Karolina Mazurek, mama 10-latki i 12-latka. - Tęsknię bardzo, brakuje mi rodziny, Jeszcze kilka lat temu myśleliśmy o powrocie, ale dzisiaj, kiedy dzieci już poszły do brytyjskich szkół, przełożyliśmy te plany na naszą starość. Obyśmy tylko doczekali tych lat i przeżyli je godnie - mówi. Dzięki emigracji do UK rodzina może żyć spokojnie, nie walczyć o chleb i masło, co było dla nich codziennością w Polsce. - Pamiętam jak wchodziłam do lokalnego sklepu i mówiłam dzieciom, że mam tylko 50 złotych i nie kupuje im niczego ponad to, co zaplanowałam, bo nie mam pieniędzy – wspomina Mazurek. W Polsce pracowała jako nauczycielka. Żali się, że po latach studiów magisterskich, dyplomowych, nieustających szkoleniach i kursach podnoszących kwalifikacje zarabiała 1700 złotych. Ta suma ledwo wystarczała jej na opłaty. Pożyczki w bankach stały się niełączną częścią jej życia. – Spłacałam jedną i brałam następną. Nie kupowałam mebli, samochodu, tylko wydawałam pieniądze na życie – wyjaśnia.
Dosyć Polski
Nie zamierza wrócić, nie tęskni i coraz rzadziej bywa w Polsce – jeśli już to z obowiązku Andrzej Krab. - Polska to tylko piękne krajobrazy, a poza tym drogo, niemiło, nieeuropejsko, czas się zatrzymał, nadal postkomuna i kołtuństwo. Mam dość. Skutecznie wyleczyłem się kilka lat temu, kiedy zabrałem do siebie rodziców. Mimo że przyjechali tutaj będąc już po 60-tce nawet nie myślą o powrocie. Oczywiście jeżdżą, odwiedzają stare kąty – mówi Krab, hydraulik, prywatny przedsiębiorca. – To nieprawda, że starych drzew się nie przesadza, gdyby nie ta zmiana, to moich rodziców być może dzisiaj by już nie było. Matka od lat zmaga się z różnymi chorobami, testowanie na niej drogich leków przez lekarzy w Polsce doprowadziło do tego, że aby je wykupić musiała sprzedać pamiątki rodzinne – podsumowuje.