Długi nie maleją, a transfery biją rekordy
Znakomita kondycja finansowa większości angielskich klubów nie przekłada się istotnie na zmniejszenie ich zadłużenia. Spadło ono w stosunku do poprzedniego sezonu o 6 proc. i na koniec sezonu 2013-2014 wynosiło 2,4 mld funtów.
Co istotne, lwią część klubowego zadłużenia stanowią tzw. miękkie kredyty, a więc pożyczki udzielane klubom przez ich właścicieli często bez oprocentowania. Wynoszą one aż 1,7 mld funtów. Nie do przebicia pod tym względem jest londyńska Chelsea, której zadłużenie przekroczyło już miliard funtów, choć są to wyłącznie długi wobec Romana Abramowicza. 275 mln funtów długu ma Manchester United, a 126 mln obciąża konto Liverpoolu.
W tym miejscu warto zwrócić uwagę, że Premier League stała się poletkiem inwestycyjnym zagranicznych magnatów finansowych. Aż 11 spośród 20 pierwszoligowych klubów jest w rękach zagranicznych właścicieli. Najwięcej, bo aż pięć, jest własnością Amerykanów. Poza Abramowiczem w tym gronie są jeszcze biznesmeni z Egiptu, Tajlandii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Malezji i Szwajcarii.
Wprost proporcjonalnie do przychodów rosną za to wydatki na transfery największych angielskich klubów. W sezonie 2013-2014 (latem 2013 oraz w styczniu 2014) wydały one na nowych zawodników ponad 960 mln funtów, a więc o jedną trzecią więcej niż rok wcześniej.
Rekord ten został już pobity. Podczas letniego okna transferowego w 2014 roku angielskie kluby wydały nieco ponad 800 mln funtów by jeszcze podbić tę kwotę w styczniu 2015. Tegoroczne lato zaowocowało kolejnym rekordem – 870 mln funtów wydane na piłkarzy przez kluby Premier League.
Reszta świata będzie gonić
Eksperci Deloitte twierdzą, że w perspektywie kilku najbliższych lat innym europejskim ligom nie uda się dogonić Premier League pod względem wyników finansowych, co rzecz jasna nie oznacza, że nie będą próbować zmniejszyć dzielącej je przepaści.
Najbliżej tego celu jest niemiecka Bundesliga, która w ostatnich latach wypracowała sobie silną pozycję na europejskim rynku. Jej przychody w sezonie 2013-2014 wyniosły 2,3 mld euro. Hiszpańska La Liga zanotowała w tym czasie 1,9 mld euro przychodów, włoska Serie A 1,7 mld euro, a francuska Ligue 1 1,5 mld euro.
Pomimo tego analitycy przewidują, że to hiszpańska liga stanie się już niebawem drugą siłą finansową w Europie. Ma ona wyprzedzić Bundesligę pod względem generowanych przychodów już w kolejnym sezonie. Przyczynić ma się do tego długo oczekiwane wprowadzenie centralnie negocjowanych umów telewizyjnych.
Wszystko wskazuje na to, że w piłkarskiej Europie rusza prawdziwy wyścig zbrojeń. Już nie tylko pojedyncze kluby rywalizują o najlepszych piłkarzy czy trenerów, ale całe ligi ścigać się będą o najhojniejszych sponsorów i najlepszych nabywców praw do transmisji.
Romantyczne czasy, gdy nawet najlepsi piłkarze świata grali za pół darmo, a kluby utrzymywały się ze składek kibiców, bezpowrotnie minęły. Ogromne pieniądze pompowane do tego sportu zmieniają go bezpowrotnie, a końca tego trendu póki co nie widać.
Marcin Szczepański, Cooltura
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.