Trybunał oparł swoje orzeczenie na przypadku pewnego Polaka, mieszkającego i pracującego w Niemczech. Tomisław Trapkowski w sierpniu 2012 próbował w Niemczech uzyskać zasiłek na 12-letniego wtedy syna, mieszkającego z byłą żoną w Polsce.
Decyzja sędziów Trybunału Sprawiedliwości UE oznacza, że imigranci w UK nadal będą mieli prawo do pobierania child benefit na dzieci, które nie przebywają z rodzicem czy rodzicami na terenie Wielkiej Brytanii.
Cameron: niezrozumiałe przepisy
Komentatorzy od razu zauważyli, że orzeczenie trybunału z pewnością nie jest na rękę premierowi Cameronowi, który jest w trakcie starania się o renegocjację warunków członkowstwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Brytyjski premier wielokrotnie obiecywał wyborcom, że zmieni przepisy i imigranci nie będą mieli prawa pobierać zasiłków na dzieci, która nadal mieszkają np. w Polsce i nigdy w Wielkiej Brytanii nie były.
- Większość Brytyjczyków słusznie uważa tę zasadę za niezrozumiałą. Trudno bowiem dopatrzeć się sensu w tym, kiedy do Wielkiej Brytanii przyjeżdżają sami rodzice, którzy dostają stosunkowo wysokie zasiłki na dzieci pozostawione w ojczyźnie. Ciężko to pojąć, nic więc dziwnego, że wskaźnik zaufania do Unii Europejskiej w naszym kraju jest coraz niższy. Aby nie spadł do zera, musimy zlikwidować tego rodzaju niesprawiedliwe przepisy – mówił w listopadzie ubiegłego roku premier David Cameron.
Argument za wyjściem z UE
Eurosceptycy potwierdzają, że orzeczenie luksemburskiego trybunału jest sprzeczne z celami Camerona. Ale z drugiej strony, paradoksalnie, może mu ułatwić przekonanie Niemców do potrzeby zmian tego rodzaju przepisów. - Przepisy unijne sprawiły, że Wielka Brytania straciła kontrolę nad tym kto i na co dostaje zasiłki. Na dokładkę teraz unijni sędziowie mówią wprost, że Wielka Brytania nie ma nic do gadania i ma nadal wypłacać zasiłki na dzieci, które mieszkają tysiące kilometrów od UK. Cała ta renegocjacja w wydaniu Camerona to jedna wielka zasłona dymna. Jedynym rozwiązaniem tej sytuacji jest opuszczenie Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię i głosowanie za tym w referendum – mówi Robert Oxley, rzecznik akcji „Vote Leave”.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk