Wielka Brytania ma problem z numerami alarmowymi. Niedawno pisaliśmy o tym, jak wygląda obsługa alarmowej infolinii NHS, gdzie decyzje o ludzkim życiu i zdrowiu podejmują pracownicy po trzytygodniowym przeszkoleniu - więcej
tutaj. Teraz okazuje się, że inspektor policji publicznie krytykuje numer 101, który został wprowadzony w 2011 roku jako alternatywa dla 999, dla zdarzeń niewymagających natychmiastowej interwencji.
- Zdaję sobie sprawę, że nie powinienem tego mówić, ale moim zdaniem dzwonienie pod 101 to strata czasu. Jeszcze kilka miesięcy temu doradzałem ludziom kontakt z tym numerem, dziś już stanowczo odradzam. Lepiej po prostu od razu dzwonić pod 999 – mówi Jonson.
Policyjny numer 101 zaczął działać w 2011 roku. Wkrótce okazało się, że tylko w 2013 nieodebranych rozmów na ten numer było ponad milion! Sporo ludzi, którzy próbowali się dodzwonić, na połączenie czekało ponad godzinę. Nic więc dziwnego, że szybko rozniosła się wieść o tym, że numer 101 – przeznaczony do zgłoszeń, które nie są bardzo pilne, jest nieskuteczny.
Lewis Herbert, przewodniczący rady miejskiej w Cambridge, przyznał, że problem jest mu znany i nawet wielu jego współpracowników bezskutecznie próbowało się dodzwonić pod numer 101. - To ewidentnie wina całego systemu zarządzania centrami zgłoszeniowymi. Praca w tych miejscach postrzegana jest jako nieatrakcyjna, bardzo stresująca, męcząca i nisko opłacana. W efekcie centra nie są w stanie utrzymać wymaganej liczby pracowników, brakuje ludzi do obierania zgłoszeń – mówi Herbert.
Sekretarz stanu ds. policji i sądownictwa karnego Mike Penning przypomniał, że obsługa numerów alarmowych to zadanie lokalnej policji, za które odpowiada jej szef. Prawdą jest też to, że praktycznie w każdym hrabstwie są różne standardy obsługi zależne od tego, czego wymaga szef lokalnej policji.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk