Gdy Brytyjczyk Robert Eatwell pisał książkę pt. „Faszyzm. Historia.”, to na tytuł rozdziału poświęconego Wielkiej Brytanii wybrał „od farsy do klęski”. Bardzo trafnie. Zwłaszcza, gdy chodzi o farsę, bo takiego zestawu politycznych indywiduów jak w międyzwojennych partiach i partyjkach faszystowskich trudno byłoby doszukać się nawet w dzisiejszym UKIP-ie. Zaczęło się od Rothy Linton-Orman, która w 1923 roku założyła grupę o nazwie „British Fascisti”. Matka-założycielka nowej organizacji politycznej nie wiedziała czym jest faszyzm. Wiedziała jednak, że daje on odpór komunizmowi, a jej celem było przede wszystkim powstrzymanie czerwonej zarazy. W tym celu zaczęła zbierać w całość organizację, która wkrótce po burzliwej dyskusji wewnętrznej zmieniła nazwę. Obco brzmiące „fascisti” zmieniono na swojskie British Fascist, co okazało się być błędem.
Oto pełną nazwę szybko zaczęto skracać do BF, a to slangowo rozwijało się w „bloody fools”. Nowy przydomek się przyjął i raczej nie zachęcił wielu nowych członków. A przyjął się być może nie tylko przez skrót, ale też dlatego, że wydawał się być dość trafny. Jednym z głównym punktów programu politycznego pani Linton-Orman było obniżenie podatków dla szlachty. Po co? Artystokratą zostaną wtedy wolne środki – rozumowała liderka – więc z pewnością przeznaczą je na zatrudnienie większej liczby służących, a w efekcie spadnie bezrobocie. W ogóle problemy społeczne były bliskie organizacji. Sformowano np. specjalne grupy faszystowskich kobiet, który krążyły po Londynie szukając prostytutek oraz komunistów, a znalezionych próbowały nawracać. Co było dość dziwne, bo sama liderka wymagała nawrócenia. Anglię raz po raz obiegały plotki o jej nienajlepszym prowadzeniu się – a to miała mieć problemy z alkoholem lub narkotykami, a to znowu uczestniczyć w fantazyjnych orgiach. Zmarła w wieku 40 lat na Wyspach Kanaryjskich.
Najbardziej spektakularną akcją, którą przeprowadzili „Bloody Fools” było porwanie lidera brytyjskich komunistów Harry'ego Pollitta. W związku z uprowadzeniem zatrzymano pięciu faszystów, którzy tłumaczyli się, że wcale nie chcieli zrobić mu krzywdy, a ich celem było jedynie „zabranie go na miły weekend”. Sąd ich uniewinnił. Za to niewiele później do więzienia wysłał Pollitta – powodem była jego aktywność polityczna. A kiedy BF pod koniec lat 20. dopadł kryzys, to w jego miejsce szybko powstała partia jeszcze bardziej kanapowa. Była to Imperialna Liga Faszystowska. Na jej czele stanął 51-letni weterynarz, który wcześniej piastował stanowisko głównego eksperta ds. wielbłądów – poważnie – w British Fascists. Do dokonania rozłamu skłonił go przede wszystkim zbyt umiarkowany antysemityzm Bloody Fools. Sam był bowiem zwolennikiem teorii mówiącej, że za wszystkim stoi „ręka Żyda”. Jeszcze przed wojną prowadził kampanię, w której chciał przekonać, by nie wchodzić w konflikt z Niemcami, bo to jedynie wzmocni „żydowski komunizm w Związku Radzieckim”. Był też zwolennikiem eugeniki.
Żydzi? Deportujemy...
Odrobina profesjonalizmu pojawiła się w tym wszystkim dopiero na początku lat 30., gdy po wizycie we Włoszech Mussoliniego na faszyzm „nawrócił się” sir Oswald Mosley i założył Brytyjską Unię Faszystów (później Faszystów i Narodowych Socjalistów). Był to człowiek, którego niektórzy do tej pory uważają za jeden z największych zmarnowanych talentów brytyjskiej polityki. Patrząc na jego wybryki można dodać: szczęśliwie zmarnowanych. Wiele o Mosleyu mówi pewna prawdziwa anegdota. Pewnego dnia pracował w swoim gabinecie. Za oknem bawiły się jego dzieci i należący do rodziny pies. Hałas irytował lidera BUF. Złapał więc za pistolet, wychylił się przez okno, zastrzelił psa, zamknął okno i wrócił do pracy. Zgodnie ze starą prawdą mówiącą, że kto nie kocha zwierząt, ten nie kocha też ludzi, niewiele lepiej poczynał sobie z rodziną, ale o tym później.
Jednocześnie był bardzo sprawnym organizatorem i przynajmniej początkowo BUF rósł w siłę. Pomagało mu w tym m.in. wsparcie Daily Maila, który apelował do swoich czytelników, by ci wstępowali w szeregi „Czarnych koszul”, jak od pozbawionych kołnierzyka mundurów nazywano członków organizacji. Jednocześnie – były to czasy, gdy takimi grupami dysponowała każda szanująca się partia polityczna na kontynencie – stworzono też bojówkę tzw. Bitnych Chłopców, których trenował słynny bokser Kid Lewis. Jeszcze w roku 1934 Mosley dysponował potężnym wsparciem przedsiębiorców, a szeregi organizacji liczono w dziesiątkach tysięcy ludzi.
To zmieniło się za sprawą Hitlera – gdy na Wyspy dotarły informacje o „Nocy długich noży”, zaczęto się na poważnie obawiać tego, czym faszyzm może się stać. Zaczęto pilnować by BUF nie urósł zbytnio w siłę. M.in. rząd rozesłał tajną notatkę do mediów, w której prosił o to, by o poczynaniach Mosleya nie informować. Liderów formacji poddano inwigilacji. Jednocześnie doniesienia z nazistowskich Niemiec, w których zaczynało dochodzić do prześladowań, zagęszczały atmosferę wobec grupy. Tym bardziej, że choć lider brytyjskich faszystów pytany o Hitlera i jego politykę rasową odpowiadał: „Oni są Niemcami, a my Anglikami, dlatego nasze spojrzenie na te sprawy i nasze metody będą w wielu sferach inne. (...) Wierzymy głęboko w naszą własną brytyjską rasę, która stworzyła Imperium, ale wiemy, że stygmatyzowanie innych jako gorszych lub wrogich byłoby złe dla Imperium.” To dodawał jednocześnie: „Żydzi muszą postawić interes Brytanii przed interesem żydostwa, albo będą deportowani z Brytanii”.
Do kulminacji niechęci doszło w czasie tzw. Bitwy o Cable Street. Tuż po wybuchu wojny domowej w Hiszpanii nastroje na linii prawica-lewica stały się w Wielkiej Brytanii bardzo gorące. Mosley postanowił poprowadzić wielką manifestację przez Londyn. Jednak, jak pisała ówczesna prasa, „niemal wszyscy mieszkańcy East Endu wylegli na ulice, by zablokować ten przemarsz”. Okolice Cable Street zgromadziły... 100 tys. ludzi, którzy zdecydowali się powiedzieć „Czarnym koszulom” – no passaran! Faszyści rzeczywiście nie przeszli, a dla BUF zaczął się okres rozpadu. Zbliżająca się wojna pozostawiała niezbyt wiele miejsca dla ich sympatii do Hitlera, a kiedy ta w końcu wybuchła liderów partii, z Mosleyem na czele, internowane i nie wypuszczono do zakończenia działań wojennych. A wkrótce po wojnie, może ze zgryzoty, polityk zmarł.
Ciekawsza od jego działalności politycznej, była jego druga żona – Diana Mosley.
Aniołki Hitlera
Diana oraz jej młodsza siostra Unity były nazywane Aniołkami Hitlera. Ta druga od wczesnych lat 30. przeżywała głęboką fascynację nazistami – ponoć pociągał ją obecny u nich kult bohaterstwa, szukała prawdziwego rycerza na białym koniu. Po Anglii jeździła samochodem ozdobionym flagami ze swastyką, a nawet listonoszkę potrafiła witać „hailując”. Wiele razy odwiedzała Niemcy, gdzie jej „aryjska” uroda zdobywała sobie uznanie wśród nazistowskiej elity, a ona z radością wdawała się w kolejne mniejsze lub większe romanse. Wszelkie wątpliwości dotyczące działań jej idoli, tłumaczyła tak: „Wszyscy mówią o Żydach, a przecież to tylko 1 proc. społeczności. Pamiętajcie o 99 proc., które będą miały lepiej.” Gdy Anglia wypowiedziała Niemcom wojnę, z rozpaczy próbowała popełnić samobójstwo. Próba zakończyła się trwałym uszkodzeniem mózgu.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.