MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

24/09/2015 10:09:00

Polka z pasją

„My, Słowianie, jesteśmy bardzo blisko związani z ziemią. A glina jest jej symbolem. Przy czym dla mnie najbardziej fascynujące w procesie tworzenia ceramiki jest połączenie gliny i koloru,”  mówi Elżbieta Stanhope. Z londyńską artystką rozmawia Piotr Gulbicki.


Dużo ich było?

– Około 20. Jednak dość niespodziewanie połknęłam nowego bakcyla. Elżbieta Grocholska, późniejsza żona Krzysztofa Zanussiego, która była moją przyjaciółką jeszcze z czasów dzieciństwa, dużo opowiadała o ceramice. Sama jeździła do Francji, gdzie robiła piękne prace w glinie, które wówczas były bardzo modne. Kiedy moja londyńska sąsiadka Maja Dembińska zaproponowała, żebyśmy wspólnie zapisały się na kurs ceramiczny, pomyślałam – czemu nie? I był to strzał w dziesiątkę, ceramika stała się moim życiem.

Co w niej jest takiego pasjonującego?

– My, Słowianie, jesteśmy bardzo blisko związani z ziemią. A glina jest jej symbolem. Przy czym najbardziej fascynujące w procesie tworzenia jest połączenie gliny i koloru.

Ta nowa pasja całkowicie mnie pochłonęła i szybko zaczęłam brać udział w wystawach. Najpierw w galerii w Holland Parku, gdzie pierwszą osobą, której sprzedałam moją ceramikę, była Halima Nałęcz, właścicielka Drian Gallery. Tu ciekawostka. Kiedyś w Marbelli, na Costa del Sol, po mszy świętej w kościele podeszła do mnie kobieta z dzieckiem mówiąc, że się znamy. Okazało się, iż wiele lat temu, jako mała dziewczynka, była na wystawie w Holland Parku – razem ze swoją mamą, która kupiła kilka moich prac.

Miłe wspomnienia.


– Nawet bardzo. Ale były i inne sytuacje. Swego czasu wysłałam rzeźby do Dubrownika i niedługo potem dostałam wiadomość, że część z nich, około 20, podczas przewozu samochodem uległo rozbiciu – mimo że podobno były świetnie opakowane. W pierwszej chwili byłam załamana, jednak nie ma tego złego… Wystawa cieszyła się dużym powodzeniem, a dzięki temu, że nie było zbyt dużo eksponatów, uniknięto tłoku i nadmiaru. Każda rzecz musi oddychać i mieć swoją przestrzeń.

Pani specjalnością są żardiniery.

– Wykonuję różne projekty, ale, rzeczywiście, popiersia kobiece, w które wkłada się doniczkę z kwiatem, są bliskie memu sercu. Czasami robię też talerze z portretami, jednak muszę przyznać, że nie bardzo mi one wychodzą. Jedynym egzemplarzem z tej serii, z którego naprawdę jestem zadowolona, był ten z podobizną artystki Izabeli Tarnowskiej, który podarowałam obecnemu właścicielowi dworku w Pęcicach. Miałem też cykl talerzy i garnków inspirowanych morzem, z różnymi elementami morskiego krajobrazu, na przykład rafami koralowymi.

Proces powstawania tych prac jest równie skomplikowany jak przy ikonach?

– Na pewno inny. Najpierw trzeba rozrobić glinę, uformować kształty, wysuszyć, a potem, mniej więcej po tygodniu, zaczyna się wypalanie. W zależności od efektu, jaki chcemy osiągnąć, tę czynność trzeba powtórzyć – w różnej temperaturze, od 1000 do 1260 stopni Celsjusza. Bywa, że nawet trzy razy.

Ma pani własną pracownię.

– Przy domu, z pięknym ogrodem za oknem. Widok natury pobudza do działania, podobnie jak muzyka, której zawsze słucham przy pracy. Dzieła takich klasyków jak Schubert, Szostakowicz, Rachmaninow, Mozart czy Chopin mają niezwykłą moc. A propos mistrza Fryderyka. Mój pradziadek, Eustachy Marylski, uczęszczał do tego samego gimnazjum co on. Znali się, kolegowali, a później korespondowali ze sobą. Pradziadek napisał nawet o nim wspomnienia.

Pani ostatnia wystawa odbyła się w Ognisku Polskim.

– Po raz pierwszy w tym miejscu. Pokazałam na niej 45 prac, które spotkały się z pochlebnym przyjęciem publiczności. Wśród gości pojawił się między innymi ambasador Witold Sobków z córką, a była to 18. ekspozycja w moim artystycznym dorobku. Kolejną wystawę chciałabym mieć w Warszawie, dlatego pracuję jak mrówka, żeby mieć co na niej zaprezentować.

Nie ma czasu na nic innego?

– Myślę o krótkich wakacjach w Chorwacji. Nie znoszę basenów, natomiast uwielbiam morze – wcześniej w Marbelli, a w ostatnich latach w Dubrowniku. Adriatyk ze swoją szmaragdową, krystalicznie czystą wodą, to prawdziwy rarytas, a ja żabką pływam jak rybka…

Tekst i fot. : PIOTR GULBICKI
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska