MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

21/09/2015 07:57:00

Felieton: Nie ma się czym przejmować

Felieton: Nie ma się czym przejmowaćZnowu miałem pisać o inwazji Arabów na białą Europę, ale coś mnie zmogło późną porą i chyba zmienię temat. W końcu ile można żyć problemami świata? Tak więc dla podmianki będzie coś o życiu. Takim zwykłym, prostym, no i niezbyt w sumie długim.
Życie, życie! Życie to śmieszna sprawa. Przez całe życie człowiek zmaga się z ważnymi sprawami, by w rzadkich chwilach oświecenia zdać sobie sprawę, że to głównie – jak mawia młodzież – pierdolety. Czytam właśnie książkę o pierwszych chrześcijanach. Takich, co to opuszczali dom, rodzinę, miasto i szli w daleki plener nawracać na nową wiarę. Ponoć mieli bana na pobyt w jednej lokalizacji dłużej niż dwa dni. Słowem, trekking all life long.

Tak sobie myślę – to byli goście (kobiety wówczas nie zajmowały się takimi sprawami), którzy prawdziwie żyli w teraźniejszości. W sensie: tu i teraz. To trudna sztuka, współcześnie dosyć zapomniana. Większość z nas, jak sądzę, nie potrafi tak na co dzień. Żyjemy głównie w wirtualu: przeszłości, (wyimaginowanej) przyszłości, urazów, ambicji, frustracji, planów i całej tej egocentryki. Taki apostoł musiał wyrzec się domu, rodziny, poniekąd siebie samego – i dalejże w drogę. To było coś! A dzisiaj? Banał. Wygrzewamy się w cieple procesorów, pasiemy na internetowych promocjach i samorealizujemy przez fejsbuka.

W kontekście współczesnej mieszczuchozy zacząłem się zastanawiać na wartością, szczerością i w ogóle podłożem rozmaitych politycznych zaangażowań. Jak można wyczytać z internetów, potrzeba formułowania opinii i zajmowania stanowisk (wielkodusznie odpuściłem w tym miejscu cudzysłowy) na temat kwestii bieżących rozpala niezliczone mózgi, nierzadko do krwistej czerwieni. Czy u podłoża tych wszystkich ejakulacji leży poczucie współodpowiedzialności za dobro wspólne, czyli tzw. postawa obywatelska? Wiadomo: LOL. Że są wyjątki – niby też wiadomo. Ale to chyba nie do końca tak jest.

Jeśli pochylić się nad psychologią zaangażowania społecznego, czy tam politycznego, to zazwyczaj można dojść do bardzo życiowych wniosków. „Wyraziste” przekonania nie biorą się przecież z powietrza. W każdym przypadku wynikają z  bardzo konkretnych okoliczności życiowych. Czynników jest sporo, choć niektóre z nich są bardziej „wpływowe”, np. dziedziczenie poglądów po rodzicach, formowanie się światopoglądu pod wpływem presji środowiska itd. Ale i to – to tylko naskórek. Bo jeśli pogmerać trochę głębiej w tej psychologii, to można stwierdzić, że demos – w tym niżej (nie)podpisany – angażuje się w gadki-szmatki na użytek browarowo-fejsbukowy z powodu bardzo uniwersalnego: strachu.

Jakoś tak chyba jest w przyrodzie, że u podłoża zachowań społecznych leżą instynkty. W szczególności ten najsilniejszy, czyli przetrwania – a w ujęciu negatywnym: instynkt strachu przed nieprzetrwaniem. Polityka i społeczne zaangażowanie jest tylko przedłużeniem tego instynktu, tak jak rozwijanie kariery zawodowej, snucie planów, obmyślanie strategii, rozpamiętywanie porażek i reszta tego umysłowego śmietnika. Cały przekrój ideowy współczesnej sceny politycznej jest tylko intelektualnie wyfiokowanym przebraniem dla szerokiej gamy strachów bardzo życiowej natury. Przykładowo i upraszczając: nacjonaliści boją się utraty zabezpieczenia stadnego, lewicowcy boją się utraty zabezpieczenia pieniężnego lub „wykluczenia” społecznego (czyli również utraty zabezpieczenia stadnego), prawica-prawica boi się utraty życiowej samosterowności (na rzecz biurokracji), „prawica” a la PiS boi się chyba wszystkiego po trochu, a „liberałowie” z PO boją się zapewne kwitów, czyli że obudzą się z ręką w nocniku lub więziennym klopie. W każdym przypadku motywatorem jest strach o własny byt (w tym kontekście słówko to aż się prosi o przedrostek).

Najciekawsze jest to, że w życiu po łbie najczęściej dostajemy z innych odcinków niż te, które ufortyfikowaliśmy w swoich głowach na fali sympatii światopoglądowych. Innymi słowy: całe to zaangażowanie to trochę pic. Zbrojenie się przeciw zjawiskom w dużym stopniu abstrakcyjnym i procesom rozłożonym w czasie na pokolenia zazwyczaj przed niczym nas nie zabezpiecza, ani wcale nam nie służy. Raczej pochłania naszą energię i kamufluje rozmaite lęki przekazane w DNA lub wyniesione z dzieciństwa, których nie udało nam się przezwyciężyć, a często nawet uświadomić.

Może dlatego chrześcijanie zobowiązani byli oddawać cesarzowi co cesarskie i mieć wysmarkane na politykę. Wiedzieli, że świat się kręci po orbicie będącej poza ich zasięgiem, a w dodatku niezbyt chyba interesującej. Z tego też powodu nie czuli potrzeby flejmowania na forach i siania hejtu, ani nawet budowania kulturalnych piętrowych argumentacji za lub przeciw – bo wiedzieli, że z tej mąki chleba i tak nie będzie.

Nie wiem, czy to dydaktyczne tak zniechęcać do politycznego angażu, tym bardziej że zwykle do niego zachęcam. Ale czasem nachodzi mnie myśl, że w sprawy doniosłe warto angażować się z mniejszym zaangażowaniem, a więcej serca wkładać w te proste.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)


 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska