MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

09/09/2015 08:47:00

Kult to jest dobrze naoliwiona maszyna

Z Kazikiem Staszewskim o polityce, emigracji, muzyce, przyszłości Polski i świata, i nie tylko rozmawia Sławek Orwat.

- Czyli, że można by zaryzykować stwierdzenie, że cywilizacja zachodnia, podobnie jak kiedyś Cesarstwo Rzymskie może zakończyć swoje istnienie i czy nam się to podoba czy nie, wejdziemy w całkowicie nowy rozdział historii ludzkości? Jak sądzisz, istnieje taka opcja, czy jednak obronimy się?

- Nie wiem, czy się obronimy Ja oczywiście chciałbym, aby to wszystko się obroniło, ale moja wiedza jest zbyt ułomna, bo jak widzisz pomylił się nawet dużo bardziej światły człowiek. Podano kiedyś taki przykład, który dotyczy co prawda zasobów bogactw naturalnych, ale myślę, że można go przytoczyć także na potrzeby pokazania sytuacji politycznej, wojskowej czy ekonomicznej. Mówi on, że być może świat znalazł się obecnie w dokładnie takiej samej sytuacji. Wyobraź sobie jezioro, które przez 30 dni zarasta wodorostami i po tych 30 dniach zamienia się w bagno. Pierwszego dnia trochę się tych wodorostów pojawia, drugiego dnia pojawia się ich dwa razy tyle, trzeciego dnia jest ich znowu dwa razy tyle ile było w dniu poprzednim, czwartego dnia jest ich dwa razy tyle ile było trzeciego dnia. Każdego dnia ilość wodorostów zwiększa się dwukrotnie wobec stanu z dnia poprzedniego i jeśli przyjmiemy, że to jezioro zarasta w 30 dni, to ile będzie zarośniętego jeziora dwudziestego dziewiątego dnia? Otóż będzie dokładnie połowa, bo trzydziestego dnia zarośnie znowu dwa razy tyle. Myślę, że w takiej właśnie sytuacji jest obecnie świat. Jeszcze wszystko na pierwszy, drugi i trzeci rzut oka poprawnie gra, natomiast obawiam się, że na koniec będzie jakieś nagłe wydarzenie, które...

- ... odmieni wszystko?

- Odmieni obecną formułę istnienia ludzkości w stopniu zasadniczym.

- Odejdźmy od wielkiej polityki oraz spraw globalnych i powróćmy do zespołu Kult. „Cieszy mnie to, że ten zespół cały czas ma poparcie ludzi, a najważniejsze w tym wszystkim jest to, że oni po prostu robią swoje. Mój tata nigdy się nie sprzedał. Robi swoje i ciągle ma coś do powiedzenia. Myślę, że w tym tkwi cała tajemnica". Czy Janek faktycznie trafił w sedno tą wypowiedzią?

- No bardzo się cieszę, że Janek tak mówi, bo mi nigdy tak nie powiedział (śmiech).

- Cieszę się w takim razie i ja, że mogę być w tej sprawie waszym pośrednikiem (śmiech).

- Widocznie jest w tym trochę racji. Robimy swoje, a czy nie sprzedaliśmy się? Wiesz... w internecie, co druga opinia jest, że się sprzedałem. Myślę, że taką bardzo dobrą szkołą dla mnie było to, że myśmy działali te pierwsze 10, 12 lat na zasadach zupełnie amatorsko-hobbystycznych. Do 1990 roku nie przypuszczałem, że będzie to jakieś moje konkretne zajęcie, wobec czego, nie miałem żadnego ciśnienia na to, żeby zaistnieć gdzieś w radio, czy w telewizji. Mieliśmy możliwość zagrania paru koncertów, potem było ich trochę więcej i to było dla nas najważniejsze, a pieniądze... sam wiesz, jakie wtedy pieniądze były. Ludzie udawali, że pracują, a oni udawali, że im płacą. Wobec czego, kiedy znaleźliśmy się w sytuacji, że to już była praca, z której w jakiś sposób mogliśmy się utrzymać, to po pierwsze byliśmy na tyle mądrzy, żeby wiedzieć, kto w tej polskiej branży muzycznej jest kim i z kim się można zadawać, a z kim nie. Potem mieliśmy już konkretny i dość mocny kręgosłup oraz świadomość tego, co chcemy robić i w tym nas ta nowa rzeczywistość ekonomiczna zastała. Myślę, że w jakiś sposób to nas ukształtowało, a poza tym ludzie widzieli, co robimy. Owszem miałem kilka różnych wpadek alkoholowych czy momentów mojej niedyspozycji na koncertach, ale w 95% starałem się być uczciwy wobec swojego audytorium. Nigdy nie odpierdzielaliśmy tak zwanej fuszerki, albo źle pojętej klezmerki. Trzeba tutaj przyjąć jakąś skalę. Jesteśmy jakimś tam robaczkiem, a Rollingstonesi są przy tym robaczku pałacem kultury, ale myślę, że pewna analogia w naszym działaniu jest czytelna. Po nich też nikt nie spodziewa się, że jeszcze napiszą rock operę.

a

- „Jeśli album miałaby nazywać się Tata Janusza, to musiałbym śpiewać jego piosenki. Do tego chyba jeszcze na razie nie dojrzałem, ale [...] nie wykluczam tego i z tego, co tata mi mówił, on także takiej możliwości nie wyklucza." Czy w świetle tego, co powiedział Janek, w rodzinie Staszewskich może powstać coś na wzór Męskiej Muzyki Waglewskiego Fisza i Emade?

- Jak na razie nic takiego się nie zanosi. Janka twórczość jest jednak bardzo uduchowiona i w pewien sposób dla mnie hermetyczna. Bardzo to doceniam, ale to jest trudna twórczość zarówno jeśli chodzi o stronę literacką jak i o stronę muzyczną. Ostatnio wzięliśmy Janka na nasze unplugged i on zajebiście sprawdza się w utworze „Babilon", a z drugiej strony Kult fajnie odnajduje się w jego kompozycji „Głowa do góry".

- Spokojnie, Mój Wydafca, Tata Kazika, Posłuchaj to do Ciebie, a może jeszcze inny? Który album Kultu cenisz sobie najbardziej i dlaczego?

- Na pewno drugi i trzeci. Spokojnie i Posłuchaj to do Ciebie. Właśnie w tej kolejności, bo było to po pierwszym podejściu, które było zupełnie nieudane. Udowodniliśmy wtedy sobie, że w tym samym składzie osobowym możemy zrobić dużo lepszą płytę niż jedynka. Spokojnie jest dowodem na to, że możemy zrobić pewien koncept album, bo w zasadzie każdy z nas słucha różnych rzeczy od sasa do lasa, a tutaj znalazły wyraz nawet jakieś fascynacje psychodelą z lat ‘60 i ‘70, na co złożyło się wiele czynników. Trafiliśmy akurat na świetnego realizatora oraz na fajne studio i myślę, że powstało coś, co do kanonu polskich płyt rockowych przynależy. Następnie obydwie płyty z piosenkami taty. Pierwsza odkrywająca jego twórczość dla starszego audytorium, ale ja bardziej cenię dwójkę, która jest mniej ludyczną i mniej rozrywkową płytą, na której znajdują się traktaty o sensie życia, sensie istnienia. Kolejna to Ostateczny krach systemu korporacji. Kiedy wydawało się, że nasz kryzys jest na tyle głęboki, że już nic nie zrobimy, nagle okazało się, że starczyło parę szczerych słów i wszystko wróciło do normy. Na pewno Hurra! Jest to płyta, która powstała tuż po bardzo istotniej zmianie. Odszedł Banan - człowiek, który stanowił absolutnie filar muzyczny tego zespołu i wydawało się, że świat się zawalił i długo chodziliśmy jak ten pies przyczajony na kota nie wiedząc, którą łapą go uderzyć i jak zacząć. Poza tym była to ostatnia produkcja, którą robiłem jako producent muzyczny, co jest już chyba melodią przeszłości, bo moje kłopoty ze słuchem wykluczają już pracę realizatorską w studio. Oczywiście jeszcze długo będę mógł śpiewać, bo koledzy głośno grają. Kult Unplugged to też była ważna historia, bo zawsze mówiłem, że nie nadajemy się do grania bez prądu i że jesteśmy drużyną elektryczną, a tu okazało się, że nadajemy się i w ogóle jest to chyba jedyna tego typu płyta, która w Polsce wbiła się na pierwsze miejsce wyników sprzedaży, gdzie jak wiadomo, żyjemy w czasie schyłkowym jeśli chodzi o płyty kompaktowe i do tego nagle po dwóch latach ta płyta znowu weszła na pierwsze miejsce, co prawda na tydzień tylko, ale taki podwójny strzał raczej się nie zdarza. Poza tym wiesz... do wszystkich płyt czuję jakiś sentyment, nawet do tych nieudanych, ale bardziej byłbym kompetentny jeśli chodzi o wymienienie właśnie tych nieudanych. Nieudana jest na pewno jedynka, nieudana jest pierwsza koncertowa płyta Tan, nieudany jest 45-89 zagrany zresztą fatalnie, nieudany jest Poligono Industrial, który jest właściwie solowym wykonaniem Banana, bo tylko on sam praktycznie przy tym albumie pracował. Nieudany jest Mój Wydafca i Your Eyes, nad czym ubolewam, bo są tam fajne piosenki, ale niestety fatalnie zrealizowane. I to tyle tych nieudanych.

- Jaki będzie przekaz kolejnej płyty Kultu? Co najbardziej ostatnio leży ci na sercu?

- Nie wiem. Na razie pracujemy nad nowym materiałem. Sporo tego powstało. Mamy właściwie już 23 numery. Niektóre mają już nawet daleko posunięte teksty, ale jakie będzie ogólnie jej przesłanie? Nie wiem jeszcze jakie, bo nie wiem jeszcze jakie piosenki będą wybrane na tę płytę. Poza tym ostatnio nieco praca stanęła, bo się na dwóch kolegów zdenerwowałem. Muszę czasem... jak to w oddziale wojskowym i w rodzinie bywa, ale już generalnie mi przeszło. Teraz mamy sierpień, czyli miesiąc wakacyjny, więc to nasze wspólne granie będzie kontynuowane na próbach od września i wtedy zobaczymy, co będzie dalej.

- „Te 4 lata grania w Kulcie wspominam miło - powiedział mi Piotr Wieteska - Granie w kapeli było spełnieniem moich marzeń. W dodatku ten okres był czymś więcej niż tylko graniem kapeli – był w tym również parowątkowy przekaz (m.in. światopoglądowy, nasz stosunek do polityki, mody młodzieżowej lub tzw. show biznesu)". Jak ty wspominasz pierwsze lata Kultu, które poza singlem „Piloci / Do Ani" oraz nagraniami, które ujrzały światło dzienne dopiero w roku 2000, były chyba bardziej szaloną młodzieńczą przygodą, niż świadomą realizacją artystycznych planów?

- Nie demonizujmy, że była to tylko przygoda. Była to cała koncepcja i fajnie wtedy się grało. Oczywiście, że na samym początku było to bardzo nieporadne i daleko odbiegało od tego, co mamy dzisiaj, ale nikt tak wtedy nie grał  jak my. Z jednej strony byliśmy mocno zainfekowani muzyką reggae i mieliśmy takie myślenie o muzyce, jak mają ludzie grający reggae, ale nie chcieliśmy grać reggae. To samo nam się podobało i używaliśmy wtedy często myślenia funkowego, ale też nie chcieliśmy być funkiem w postaci czystej. Strasznie żałuję, że Piotrek Wieteska i Jacek Szymoniak wtedy odeszli. Ja ten zespół jakoś utrzymałem, ale po odejściu Piotrka i Jacka Szymoniaka Kult stał się taki - powiedziałbym - bardziej normalny. Już było nas wtedy z czym porównać, a jak graliśmy w składzie Wieteska, Szymoniak, Janek Grudziński i Tadek Kisieliński, to nie było nas z czym porównać.

- Powiem ci, że z tamtego okresu najbardziej kocham „Do Ani" i „Krew Boga". Byłem wtedy młodym człowiekiem, który namiętnie słuchał Trójki i pamiętam, że gdy po raz pierwszy usłyszałem „Krew Boga", kompletnie na waszym punkcie zwariowałem (śmiech).

- To o tyle dobrze o nas świadczy, że był to w ogóle pierwszy numer, jaki zrobiliśmy jako Kult. To była pierwsza próba, pierwsze spotkanie, pierwsze dźwięki i od razu była „Krew Boga", która jest z nami do dzisiaj...

- i która wywołuje ciary pomimo, że Piotrek jako współautor tej piosenki powiedział mi kiedyś, że nie lubi jej tak bardzo jak inne utwory jakie stworzył. Ja jednak myślę, że bez „Krwi Boga" nie byłoby Piotra Wieteski takiego, jakiego znamy.

- Myślę, że masz rację.

Rozmawiał Sławek Orwat
Fot. Artur Grzanka
 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska