Otyli z wyboru?
Wydawać by się mogło, że fakt, iż otyłość jest oznaką ubóstwa i problemów życiowych dotarł w końcu do polityków. Już kilka lat temu naukowcy z Uniwersytetu w Glasgow stwierdzili, że mieszkańcy ubogiej dzielnicy miasta są narażeni na otyłość ponad dwukrotnie bardziej niż ci z bogatej, która oddalona jest od tej pierwszej zaledwie o kilka mil. Badania przeprowadzone przez International Journal of Obesity na ponad 11 tys. Brytyjczyków po 33. roku życia dostarczają kolejnych dowodów. Ich wyniki pokazują, że niskie pochodzenie społeczne rodziców było znaczącym czynnikiem rozwoju otyłości. Osoby, które w wieku lat 7 przynależały do niższej klasy społecznej, 26 lat później borykały się z nadwagą.
Wykazano także, że w bardziej zaniedbanych obszarach UK konsumenci mają do wyboru znacznie mniej punktów oferujących zdrową żywność. A jeśli już takie punkty się znajdują, żywność w nich jest droższa niż np. w Londynie. Tworzy to zaklęty krąg. W ten sposób obszary ubogie w krajach rozwiniętych, określane w literaturze naukowej podejmującej temat otyłości jako „pustynie żywności”, ograniczają możliwość szerokiego wyboru różnorodnej żywności, a tym samym promują niezdrowy styl życia i w dłuższej perspektywie otyłość. Oznacza to, że uwarunkowania dotyczące społecznej otyłości są strukturalne. Problem nadwagi połączony jest silnie z wpływem czynników pozostających poza kontrolą jednostki oraz, co ważniejsze, ze wskaźnikiem ubóstwa. Ale nie tylko.
Na początku tego roku pismo „Lancet” opublikowało badania, które pokazują, że po przekroczeniu pewnej wagi w organizmie dochodzi do zasadniczych zmian biologicznych. Badacze wyjaśniają, że dla zdecydowanej większości osób otyłych trwała utrata wagi jest praktycznie niemożliwa ze względu na to, że zmniejszone spożycie kalorii może aktywować rodzaj biologicznej obrony strat tłuszczowych, które zachęca organizm do przebywania w większej masie. Im bardziej chudniesz, tym mocniejszą biologiczną presję wywiera na tobie twój organizm żebyś jadł. Co zazwyczaj skutkuje jeszcze większą wagą. Dlatego też eksperci uznają otyłość za chorobę przewlekłą. I nieuleczalną. Ścisła dieta (przez całe życie) i ćwiczenia fizyczne pomogą, ale z otyłości nie wyleczą. Choroba będzie jedynie w reemisji.
Biorąc to wszystko pod uwagę jedynym sensownym rozwiązaniem problemu otyłości jest prewencja, czyli poddanie producentów żywności ścisłym regulacjom. Tak aby z półek sklepowych zniknęły te najbardziej wyrafinowane, sztuczne produkty, które za pomocą chemicznych trików skłaniają ludzi, by jedli ich możliwie dużo i często. Ograniczeniom powinna też ulec reklama słodyczy i napojów wysokosłodzonych. Rządy powinny traktować śmieciowe jedzenie tak, jak traktują papierosy. Wysokie akcyzy, ostrzeżenia na opakowaniach, zakaz sprzedaży nieletnim itp. Do takiej refleksji jeszcze długa droga. Na razie brytyjski rząd wprowadza w życie politykę zawstydzania, zastraszania i zmuszaniura do „leczenia” ofiar przemysłu spożywczego. Chorych na otyłość będzie przybywać.
Radosław Zapałowski, Cooltura