Niektórzy wskazują, że może problem jest też trochę w samych Brytyjczykach. Bo choć tolerancji i otwartości im trudno odmówić, to zdarza się, że z akceptacją mają już większy problem. I to tyczy się nie tylko brytyjskiej prowincji, ale też samego Londynu, który w końcu uważa się za jedno z najbardziej kosmopolitycznych miejsc na świecie. Obecnie jednym z głównych tematów politycznego Londynu jest to, kto zastąpi Borisa Johnsona na stanowisku burmistrza. Wiadomo, że ubiegać się o stanowisko chcą dwaj przedstawiciele muzułmańskiej mniejszości: laburzysta Sadiq Khan oraz konserwatywny europoseł Syed Kamall. Tymczasem w niedawnym badaniu YouGov ponad 30 procent mieszkańców miasta powiedziało, że czuliby się niekomfortowo z muzułmańskim burmistrzem.
Wielu socjologów wskazuje na to, że biali Brytyjczycy mogą mieć problem z imigracją, gdyż historycznie Wyspy zawsze budowały swoją tożsamość na odmienności od innych kultur, zwłaszcza tych z kontynentalnej Europy. Wielka Brytania w przeciwieństwie do USA nie została też zbudowana dzięki imigrantom, więc stosunek do osób przybywających tu za chlebem musi być mniej entuzjastyczny. Potwierdzają to niektóre badania. Według ankiet British Election Study, niemal 35 procent białych Brytyjczyków uważa, że imigracja ma negatywny wpływ na życie kulturalne Wysp.
Warto jednak zauważyć, że generalnie młodzi biali Brytyjczycy są bardziej otwarci niż ci starsi. O ile niemal połowa Londyńczyków powyżej 60. roku życia nie chce, by Johnsona zastąpił Muzułmanin, o tyle sporo ponad 80 procent mieszkańców stolicy poniżej 24. roku życia nie miałoby z tym żadnego problemu.
Zamknięci z braku perspektyw?
Ojcowie bohaterów „Londonistanu” pozakładali na Wyspach swoje drobne biznesy i starali się żyć uczciwie. Jednak ich synów należenie do niższych warstw klas średnich niezbyt interesuje, tym bardziej, że w ich środowisku o prestiżu świadczą drogie ubrania i ekskluzywne samochody. Wiedzą jednak, że mozolną pracą ciężko im będzie na nie zarobić, gdyż Wielka Brytania to ciągle społeczeństwo na swój sposób klasowe i „awansowanie” do wyższych sfer jest stosunkowo rzadkie. Odpowiedzią na zaspokojenie ambicji bohaterów powieści jest więc wejście do przestępczego światka.
Wydaje się, że to dość ciekawy sposób na opisanie dylematów mieszkańców UK o obcych korzeniach. Choć warunki na Wyspach są zazwyczaj nieporównywalnie lepsze niż te, na które mogą liczyć w rodzinnych krajach, to wiedzą, że trudno im będzie kiedykolwiek osiągnąć poziom życia rodowitych Brytyjczyków. Pytanie, czy przyjmowanie w przyszłości na Wyspy tylko tych najlepiej wyedukowanych i najzamożniejszych emigrantów nie pogłębi jeszcze bardziej poczucia alienacji tych, którzy już tu są.
Mateusz Madejski, Cooltura