Ella Vine – przewodnicząca Labour Friends of Poland: Jak najbardziej rozumiem, dlaczego idea strajku powstała: imigranci, w tym Polacy, są na Wyspach nieustannie przez kilka lat obrażani, oskarżani, mówi się, że są ciężarem dla państwa itp., a to jest nieprawda, to boli. Utożsamiam się z frustracjami tych, którzy zaproponowali strajk, natomiast nie uważam, że Polacy powinni organizować strajk chociażby dlatego, że mogą stracić przez to pracę. To nie jest strajk związków zawodowych. Tu nie ma ochrony pracy. Dlatego myślę, że dużo osób nie wyjdzie. Uważam jednak, że inicjatorzy i propagatorzy strajku osiągnęli coś znaczącego. Zostaliśmy wreszcie usłyszani. Media brytyjskie o tym piszą, o tym się mówi. Migranci w końcu przemówili.
Jest to wielka szkoda, że Polacy musieli się uciec do tak skrajnych idei, jak strajk, że Polacy czuja się tak sfrustrowani, zdeptani, że społeczeństwo, media i politycy do tego dopuścili. Tak nie powinno być. To trzeba zmienić. Dlatego nie tylko nawołuję do tego, żebyśmy my Polacy, a także wszyscy inni dołączyli się do akcji #polishblood i oddali krew 20 sierpnia zamiast strajku, ale też przypominam nieustannie Brytyjczykom, że jest to zadaniem każdego z nas, żebyśmy pracowali nad zgodnym, harmonijnym i tolerancyjnym społeczeństwem, w którym każdy czuje się ceniony, może odegrać swoją rolę i rozwinąć swój pełny potencjał.
Katarzyna Wierciszewska nauczyciel polonijny: To świetny pomysł, choć ma małe szanse zrealizowania. Wydaje mi się, że większość Polaków pójdzie do pracy z różnych powodów, jak np. obawa przed jej utratą. Większą szansą i większy sens miałby strajk nie tylko Polaków, ale również imigrantów innych nacji. Podoba mi się propozycja równoległej akcji, czyli oddawania krwi. To może nas zjednoczyć, pokazać z jak najlepszej strony. A oto przecież chodzi.
Jan Żyliński – szlachcic polskiego pochodzenia, działacz społeczny, kandydat na burmistrza Londynu: Bardzo się cieszę. Trzeba jednak zaznaczyć, że mamy dwie akcje. Pierwsza to strajk, druga to akcja oddawania krwi. Nie oceniam żadnej z nich, ale dla mnie to oznacza, że Polacy nareszcie zaczynają się budzić. Zauważam w nich energię, która zaczyna być wyrażana. Dostrzegłem to już na spotkaniach z Polakami na Wyspach. Musimy zostać zauważeni. I nie chodzi o to, żebym to ja został burmistrzem Londynu, ale żeby został nim Polak. Anglicy robią z nami co chcą, dlatego musi być bardziej widoczni, aby móc to zmienić.
Opinie zebrała Małgorzata Bugaj Martynowska, MojaWyspa.co.uk