Czy notujecie dużo problemów związanych z alkoholem wśród polskiej społeczności w Londynie?
- Odpowiadamy za porządek w Brent. Sprawdziłem statystyki dotyczące osób trafiających do naszego aresztu. Doliczyłem się 500 Polaków, głównie mężczyzn. Zostali aresztowani z różnych powodów, ale alkohol wydaje się odgrywać znaczącą rolę. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że do naszego aresztu trafia 11 tysięcy zatrzymanych rocznie to nie jest to ogromna liczba. Jeśli przyjrzymy się danym bliżej widać jednak, że w przypadku Polaków alkohol często idzie w parze z przemocą. Najczęściej powtarzającymi się przestępstwami związanymi z alkoholem są: bycie nietrzeźwym w miejscu publicznym, zakłócanie porządku publicznego w tym stosowanie gróźb oraz bójki. Jeśli chodzi o Polaków, problem sprawia zaledwie ułamek całej polskiej społeczności mieszkającej w Brent. Większość z nich to wzorowi obywatele, którzy pracują i próbują układać sobie życie.
Wyjaśnijmy czy można pić alkohol na ulicach w Wielkiej Brytanii?
- W Wielkiej Brytanii każdy region ma swoje zasady. W Brent, podobnie jak w wielu innych londyńskich dzielnicach, nie wolno pić alkoholu na ulicach. Nie chcemy tu oglądać ludzi chodzących z puszkami piwa w ręku. Policjanci są upoważnieni do zarekwirowania i wylania alkoholu w takich przypadkach. Jeśli proceder się powtarza możemy za to aresztować. Wyegzekwowanie tego prawa jest trudne na przykład w dniach wydarzeń sportowych na pobliskim stadionie Wembley, kiedy tysiące ludzi pije w plenerze. Prawo to zostało jednak stworzone z myślą o rozwiązywaniu drobnych, lokalnych problemów. Pozwala robić porządek z osobami, które na przykład siedzą na ławce, piją i zachowują się w sposób uciążliwy dla innych. Dzięki tym przepisom możemy dbać o bezpieczeństwo mieszkańców dzielnicy i walczyć z antyspołecznym zachowaniem. Picie alkoholu jest zabronione także w autobusach i metrze. Poza tym parki są terenami rodzinnego wypoczynku i nie chcemy tam oglądać mężczyzn z puszkami piwa w ręku.
Czy picie alkoholu w pracy, na przykład na budowie, może być traktowane jako wykroczenie?
- Zdecydowanie tak. Place budów są objęte przepisami BHP. Spożywanie alkoholu w takim miejscu przede wszystkim stwarza ogromne zagrożenie dla zdrowia i życia. W Londynie wiele się buduje i w wielu miejscach Polacy znajdują zatrudnienie. Przypominamy podstawową zasadę, że nie można w stanie nietrzeźwym operować skomplikowanym sprzętem, bo grozi to utratą życia.
Co oznacza napis „off-licence” na sklepach i jaka jest różnica między “on-licence”?
- Oznaczenie „off-licence” spotykamy najczęściej na małych sklepach, w których możemy kupić alkohol i podstawowe produkty, ale mają je także supermarkety. Oznacza ono, że w tych punktach można kupić alkohol tylko na wynos. Oznaczenie „on-licence” mają puby, czyli miejsca, w których alkohol kupujemy i spożywamy na miejscu. Jeszcze inny rodzaj licencji mają restauracje, które umożliwiają wnoszenie własnego alkoholu i picie na ich terenie. To podstawowe różnice. We wszystkich miejscach alkohol mogą kupić tylko osoby mające powyżej 18 lat. Policja prowadzi regularne kontrole. Podstawiamy naszych niepełnoletnich kadetów, jako klientów próbujących kupić zarówno alkohol, jak i papierosy, czy noże, by sprawdzić czy sklepy przestrzegają prawa. Radzimy sprzedawcom sprawdzać każdego klienta, który wygląda na niepełnoletniego.
Jakie są ogólne zasady licencji na sprzedaż alkoholu przyznawanych pubom i restauracjom?
- W pubie można pić alkohol, ale jeśli staniecie się agresywni, hałaśliwi, albo po prostu bardzo pijani zostaniecie wyproszeni z lokalu i możecie wejść w konflikt z prawem. Może brzmi to dziwnie, ale w pubie nie wolno być pijanym. Mówiąc wprost możecie wypić kilka drinków i dobrze się bawić, jednak nie możecie zataczać się po sali, być niezdolni do poruszania się, czy bełkotać. Może to spowodować poważne konsekwencje dla właściciela lokalu. Podsumowując, jeśli zaczniecie zachowywać się agresywnie w lokalu możecie spodziewać się interwencji policji. Naruszanie zasad licencji może być poważnym problemem dla jej posiadacza. Reagujemy w tych sprawach bardzo stanowczo. Tylko w tym roku doprowadziliśmy do zamknięcia 5 pubów, przez zachowanie klientów i złamanie zasad licencji. Tak, więc pijcie z umiarem, bo możecie zostać wyproszeni z pubu.
Jeśli chodzi o restauracje, lampkę wina mogą w nich wypić osoby mające powyżej 16 lat, jeśli są w towarzystwie rodziców lub innych dorosłych. Restauracje traktujemy raczej jako miejsca spotkań towarzyskich niż miejsca, do których przychodzi się pić. Prawo określa, że w restauracjach można pić alkohol do jedzenia.
A jeśli chodzi o kierowców, jaki jest dopuszczalny limit spożycia alkoholu?
- Reklamy w telewizji mówią by nie wsiadać za kierownicę po spożyciu alkoholu. Wyraźnie zachęcają by nie pić w ogóle. Zachęcamy by nie ryzykować przekroczenia limitu, który jest bardzo płynny i zależy od możliwości naszych organizmów. Nawet mając ułamek promila powodujemy zagrożenie. To czy limit został przekroczony sprawdzamy alkomatem w komisariacie, który bada wydychane powietrze. Jeśli to nie jest możliwe badamy próbkę krwi lub uryny. Jest określone stężenie, od którego rozpoczynamy postępowanie karne. Podobnie postępujemy z narkotykami. W areszcie mamy lekarzy, którzy przeprowadzają ekspertyzy. Musimy rozgraniczyć dwa stany. Jazdę po spożyciu i niezdolność do jazdy. Apeluję jednak by nie ryzykować, bo w razie wypadku będziecie żyć z poważnymi konsekwencjami.
Co pan sądzi o zakazie prowadzenia samochodu po spożyciu nawet niewielkiej ilości alkoholu? Czy na drogach byłyby bezpieczniej?
- Myślę, że to bardzo ważny argument. Zerowy limit alkoholu obowiązujący w wielu krajach nie pozostawia wątpliwości czy ktoś jest zdolny do jazdy. Nie ma wówczas wymówek typu „po jednym piwie nic się nie stanie”. To na pewno pomaga ograniczyć liczbę ofiar śmiertelnych i poważnych wypadków. Ocena naszych możliwości często bywa nietrafiona. Wpływa na nią wiele czynników, jak pora dnia, czy poziom zmęczenia. Żyjemy w Londynie, gdzie jest rozwinięta całodobowa komunikacja miejska. Nie warto prowadzić samochodu po spożyciu alkoholu. To uczyni Londyn bezpieczniejszym miastem.
Marcin Urban, Cooltura