MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

11/08/2015 09:02:00

Praca tylko dla „dobrze urodzonych”

Wielka Brytania ciężko pracuje na wizerunek kraju otwartego, w którym każdy ma szanse zajść swoją pracą tam, gdzie tylko chce. Jednak ciągle najlepsze posady i przynależność do brytyjskiej elity są dostępne głównie dla tych „dobrze urodzonych”.


Wydaje się, że aby więcej osób o robotniczych lub imigranckich korzeniach osiągało takie sukcesy jak Javid, przede wszystkim potrzeba tańszej i bardziej dostępnej edukacji. Jej koszty jednak od lat zdecydowanie rosną i koszt studiów nawet dla lepiej sytuowanych osób często oznacza kredyt na długie lata. Niektórzy eksperci widzą jednak światło w tunelu w tym, że dzisiejsze brytyjskie elity są znacznie mniej zdystansowane od niższych klas, niż kiedyś. Dotyczy to zwłaszcza młodych ludzi. To samo zaobserwował Oskar Kocoł podczas swojej nauki na Dulwich.

– Minął rok zanim rówieśnicy w mojej klasie dowiedzieli się, że jestem na stypendium, a nastąpiło to, kiedy sam im o tym powiedziałem. Owszem, wiedzieli, że jestem Polakiem, ale nikt nie pytał o to, co robią moi rodzice. Z jakiegoś powodu ten temat nie istniał. Co więcej, ich reakcja była niesłychanie pozytywna – w rodzaju – „Jesteś na pełnym stypendium? Musisz być zatem bardzo bystry!” – opowiada Kocoł.

Niektórych socjologów cieszy też moda na „gap year” wśród młodych, zamożnych Brytyjczyków. Podczas takiego roku, wyjeżdżają oni do biednych krajów, aby np. opiekować się sierotami czy walczyć ze skutkami katastrof. Zdaniem wielu, buduje to wrażliwość społeczną młodych ludzi i może pomóc w otwarciu się na uboższe warstwy społeczne także w kraju. Są jednak i tacy, którzy uważają „gap year” za kolejny punkt w CV, który może odseparować ludzi o dobrych korzeniach od tych z biedniejszych rodzin. Bo w końcu roczny wyjazd do tanich nie należy, a płacą za niego zazwyczaj zamożni rodzice. Niedawno Sandie Okoro, jedna z głównych prawniczek banku HSBC, proponowała, by młodzi ludzie zamiast „gap year”, wybierali pracę w magazynach ze sportowymi ubraniami. Jej zdaniem, może to ich lepiej nauczyć życia i zbliżyć z mniej zamożną częścią społeczeństwa niż wyjazdy do Indii czy Chin.

Profesjonalizm się obroni?

Wielu ambitnych ludzi „bez korzeni” zamiast frustrować się nie do końca uczciwym procesem rekrutacji w najlepszych brytyjskich firmach, woli tworzyć swoje własne biznesy. Często z naprawdę niezłym skutkiem. Co prawda na listach najbogatszych Brytyjczyków ciągle dominują osoby w rodzaju Geralda Cavendisha Grosvenora, który odziedziczył warte miliony nieruchomości w Londynie, to coraz częściej pojawiają się na nich osoby, które swój majątek zawdzięczają wyłącznie swojej pracy. Jak chociażby Subaskaran Allirajah, pochodzący ze Sri Lanki założyciel sieci telefonii komórkowej LycaMobile, który
został uznany przez magazyn „Management Today” za jednego z najlepszych brytyjskich przedsiębiorców.

Innym przykładem jest Hamid Guedroudj, założyciel firmy Patroleum Experts, która projektuje oprogramowanie dla firm energetycznych. Guedroudj to imigrant z Algierii, który własnymi siłami założył swój biznes na początku lat 90., a dziś ma ponad 350 klientów, w tym takie korporacje, jak BP, Shell czy Chevron.

Stworzone przez imigrantów firmy są zazwyczaj dużo bardziej otwarte na pracowników z różnych klas społecznych, niż korporacje o ugruntowanej pozycji. Być może więc, gdy tego typu firmy zaczną przeważać, szklany sufit zacznie pękać na dobre.

Mariusz Grendowicz z kolei uważa, że choć nie posługując się akcentem elit i będzie mu trudniej zrobić karierę w najlepszych firmach, to nie należy się poddawać i warto po prostu robić swoje.

– Miałem w City szefa Irańczyka. Był to zdecydowanie jeden z najlepszych przełożonych, jakich miałem kiedykolwiek. Zrobił karierę w korporacji nie dzięki koneksjom czy pochodzeniu, ale właśnie dzięki pracy i przywiązaniu do etyki. Uważam więc, że koniec końców zawsze profesjonalizm się obroni – mówi Grendowicz.

Wydaje się, że „segregacja na pochodzenie” w brytyjskich firmach trwa i ma się dobrze. Nie zawsze zresztą dotyczy tylko najlepszych firm i najlepiej wykształconych kandydatów. Firmę Pret a Manger, jedną z najpopularniejszych sieci gastronomicznych na Wsypach, od dawna oskarża się, że… zatrudnia zbyt mało Brytyjczyków, a kanapki można w niej kupić głównie od Hiszpanów czy Polaków. Menadżerowie sieci oficjalnie mówią, że są otwarci na każdego pracownika. Nieoficjalnie – że praca w gastronomii jest zwyczajnie zbyt ciężka i wymagająca dla rodowitych i dobrze urodzonych mieszkańców Wysp.

Mateusz Madejski, Cooltura
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska