Z najnowszych danych wynika, że liczba pielęgniarek i pielęgniarzy pochodzących z krajów Unii Europejskiej rośnie systematycznie od sześciu lat, natomiast spadek zauważalny jest wśród osób pochodzących spoza Unii. Zmiana to efekt m.in. kryzysu gospodarczego w Portugalii i Hiszpanii, wiele tamtejszych pielęgniarek zdecydowało się na pracę na Wyspach.
Nadal w brytyjskich szpitalach najczęściej można spotkać personel pomocniczy z Filipin, Indii, Hiszpanii, Rumunii, Portugalii, Nigerii i Polski. Ludzie ci są potrzebni, ponieważ Wielka Brytania od lat nie nadąża ze szkoleniem własnych pielęgniarek. Jednak coraz więcej lekarzy krytykuje obecne rozwiązania skierowane na „importowanie” pracowników z całego świata.
- Pielęgniarki to podstawa każdego szpitala. Nie można oferować usług medycznych na wysokim poziomie bez zaplecza w postaci odpowiedniej liczby personelu pomocniczego. Jednak obecna międzynarodowa rekrutacja jest nie tylko dla nas zbyt kosztowna, ale również powoduje wiele zamieszania i frustracji. Owszem mamy za mało własnych pielęgniarek, jednak ministrowie chyba znają dane demograficzne. Potrzebujemy właściwego planu działania, który pozwoli zwiększyć nasze zasoby tego rodzaju pracowników – mówi dr Keith McNeil, który prowadzi Addenbrooke's Hospital in Cambridge
Według McNeila, rekrutacja zagraniczna jednej pielęgniarki spoza UE, kosztuje budżet Wielkiej Brytanii blisko 3 tysiące funtów. Tacy pracownicy po przylocie na Wyspy mogą liczyć na opłacony czynsz przez pierwszy miesiąc, a także dodatkowe 400 funtów wypłacane przez 18 miesięcy.
Są też kierowani na kursy językowe, mają tez możliwość skorzystania z 10-tygodniowego szkolenia w szpitalu, podczas którego szlifują specjalistyczne zwroty w języku angielskim.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.