MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

19/07/2015 08:46:00

W szklanej klatce

W szklanej klatceSłynny malarz, pierwowzór Hannibala Lectera, seryjny truciciel. A także gwiazdor BBC Jimmy Savile… Szpital psychiatryczny Broadmoor Hospital to szczególne miejsce, w jego murach przebywała cala plejada morderców, gwałcicieli, psychopatów...
Poniedziałek, godz. 10 rano. Okolicę przeszywa dźwięk syren – podobny do tego z czasów II wojny światowej, kiedy ostrzegano przed nalotami lotniczymi. Dwuminutowy alarm słychać w promieniu 15 mil. I tak jest od lat, co tydzień, o tej samej porze. To test i przypomnienie mieszkańcom o tym, w jakim miejscu mieszkają. Jeśli któremuś z pacjentów zlokalizowanego w miejscowości Crowthorne w hrabstwie Berkshire szpitala Broadmoor udałoby się uciec, syreny, których w pobliskich wsiach i miasteczkach jest 13, będą wyć przez 20 minut. Policja natychmiast przystąpi do blokady dróg i przeczesywania terenu, a mieszkańcy będą wiedzieć, że muszą zachować szczególną czujność. Takie środki ostrożności wprowadzono nieprzypadkowo, w przeszłości ucieczka jednego z pacjentów zakończyła się tragedią…

Po linie w dół

Był 29 kwietnia 1952 r. John Straffen wdrapał się na szpitalny dach, skąd po linie zjechał w dół. Kiedy znalazł się po drugiej stronie muru zrzucił szpitalny strój, pod którym miał cywilne ubranie i ruszył w miasto.

Straffen miał już na koncie zabójstwa dwóch dziewczynek, których dokonał rok wcześniej. 6-letnią Brendę Goddard spotkał na łące, a 9-letnią Cicely Batstone w kinie. Obie wywiózł do lasu i udusił. Szybko został aresztowany, a psychiatrzy nie mieli wątpliwości, że 21-latek jest niezrównoważony psychicznie. Wysłano go do szpitala Broadmoor, z którego niebawem uciekł. Spacerując po okolicy i zagadując napotkanych mieszkańców natknął się na jadącą rowerem 5-letnią Lindę Bowyer. Spytał dziewczynkę o drogę, po czym zwabił w ustronne miejsce i udusił. Zaraz potem wrócił do miasta. Wpadł przypadkowo, kiedy na widok mężczyzn, których mylnie wziął za policjantów, rzucił się do ucieczki. „Nie zabiłem tej małej dziewczynki na rowerze” – oświadczył po zatrzymaniu, mimo że jeszcze nikt nie wiedział o zbrodni. Oskarżono go o morderstwo i chociaż dalej powinien przebywać w szpitalu uznano, że jest zbyt niebezpieczny, by mógł tam pozostać. Trafił do więzienia w Brixton, gdzie zmarł w wieku 77 lat.

Ucieczka Straffena była bezpośrednią przyczyną gruntownej modernizacji systemu bezpieczeństwa w Broadmoor Hospital, to w jej następstwie wprowadzono syreny alarmowe stosowane tam do dziś.

Wysłannik Ozyrysa

Swoje podwoje otworzył w 1863 r., jednak o potrzebie powstania szpitala przeznaczonego dla szczególnie niebezpiecznych pacjentów mówiono w Anglii znacznie wcześniej. Przyczynkiem do tego stała się próba zabójstwa króla Jerzego III w 1800 r. Podczas odgrywania hymnu w Theatre Royal były żołnierz James Hadfield nieoczekiwanie wyciągnął pistolet i strzelił w kierunku monarchy. Nie trafił w cel, trafił za to za kratki, jednak lekarze orzekli, iż jego zachowanie było spowodowane chorobą psychiczną i nie powinien odpowiadać tak, jak świadomy swojego postępowania przestępca. Po wieloletnich dyskusjach brytyjski parlament w 1860 r. uchwalił The Criminal Lunatics Act, który zakładał powstanie specjalnego miejsca odosobnienia, w którym będą leczone tego typu osoby. Wśród przyczyn mogących wpływać na ich niepoczytalność wymieniono m.in. lęk, padaczkę, brak umiarkowania, ubóstwo, emocje religijne, strach oraz… wysokie temperatury.

Broadmoor Hospital zaprojektowany przez Joshuę Jebba rozpoczął działalność trzy lata później. Placówka mogła pomieścić 400 mężczyzn i 100 kobiet – wśród tych ostatnich początkowo duży procent stanowiły dzieciobójczynie. Zabijanie własnych dzieci nie było w wiktoriańskiej Anglii czymś wyjątkowym, dziś wiadomo, że przyczyną tego w większości przypadków była depresja poporodowa.

W ciągu lat szpital obrósł legendą, przebywali w nim ludzie różnego autoramentu. Jednym z pierwszych pensjonariuszy placówki był słynny malarz Richard Dadd. W 1842 r. sir Thomas Phillips, były burmistrz Newport, zaproponował mu udział w ekspedycji do Grecji, Turcji, Palestyny oraz Egiptu. Dadd skorzystał z okazji, jednak podczas podróży łodzią przez Nil doznał pomieszania zmysłów, twierdząc, że jest wysłannikiem boga Ozyrysa. Początkowo sądzono, że to efekt udaru słonecznego, ale mimo rehabilitacji jego stan nie uległ zmianie. Kilka miesięcy później Dadd zabił nożem własnego ojca, a podczas ucieczki do Francji próbował brzytwą poderżnąć gardło napotkanemu turyście. Został zatrzymany przez policję i deportowany do Anglii, gdzie trafił do szpitala psychiatrycznego Bethlem Hospital, a potem do nowopowstałego Broadmoor. I właśnie w tym ostatnim namalował większość swoich najsłynniejszych prac.

Dadd wydawał się pogodzony z losem, czego nie można powiedzieć o oskarżonym o kradzież przesyłek pocztowych listonoszu Richardzie Walkerze, który zasłynął tym, że w 1865 r. trzykrotnie usiłował uciec z placówki. Podczas drugiej próby wyskoczył przez okno, wsiadł na szpitalnego konia i wyjechał nim przez bramę. Długo jednak nie cieszył się wolnością – szybko został ujęty, gdyż zapomniał… założyć spodnie i paradował po ulicy goły od pasa w dół.

Herbata z wkładem

Potężny budynek z czerwonej cegły z daleka rzuca się w oczy. Dookoła mur, w środku długie korytarze, ciężkie stalowe drzwi oraz sale, w których wszystko co mogłoby być użyte jako broń zostało usunięte. 15 szpitalnych oddziałów na bieżąco monitorują kamery. Nie przypadkiem – ataki na personel zdarzają się bowiem średnio cztery razy w tygodniu. Pracownicy mają na wyposażeniu hełmy i tarcze, przechodzą też regularne szkolenia, w czasie których uczą się jak postępować w razie buntu.

Mimo to chętnych do pracy w Broadmoor nie brakuje, dla psychiatrów to prawdziwy poligon doświadczalny. Trafiają tam bowiem najciężsi psychiczni dewianci. Jednym z nich był niewątpliwie Graham Young. Urodził się w Londynie w 1947 r. i od dziecka fascynował truciznami oraz ich oddziaływaniem na ludzki organizm. Kiedy miał 14 lat przyrządzane przez siebie mikstury zaczął testować na własnej rodzinie. Długo był poza podejrzeniami, gdyż podtruwał również sam siebie, zapominając do którego talerza z jedzeniem podłożył trutkę. Sprawa wyszła na jaw dopiero po śmierci jego macochy, po której Younga skierowano do Broadmoor, gdzie spędził 9 lat. Nie tracił tam czasu całymi godzinami przesiadując w szpitalnej bibliotece, w której dużo czytał i kontynuował swoje doświadczenia, testując je na innych pacjentach.

Po wyjściu na wolność zatrudnił się w hurtowni, z lubością przygotowując kolegom herbatę. Oczywiście, z odpowiednim wkładem. W ciągu kilku miesięcy podtruł w ten sposób ponad 70 osób. A jednocześnie robił skrupulatne notatki, w których zapisywał dozowane dawki i efekty, jakie wywołują. Po śmierci dwóch pracowników policja przeszukała dom Younga, znajdując w nim różne zestawy trucizn oraz notatnik. „Herbaciany morderca”, jak go nazwano, został skazany na dożywotni pobyt w więzieniu Parkhust, jednak długo nie pożył – zmarł w wieku 43 lat na atak serca.

Young na co dzień był cichy i spokojny, w przeciwieństwie do Daniela Gonzaleza, który trafił do Broadmoor po tym, jak w ciągu dwóch dni zasztyletował nożem cztery osoby. Po zatrzymaniu wyznał policjantom, że chce być jak Freddy Krueger i zabić tylu ludzi, ilu się da. Gonzaleza poddano 24-godzinnej obserwacji psychiatrycznej zamykając w jednym pomieszczeniu z dwoma innymi osobnikami. Byli od siebie na wyciągnięcie ręki, ale oddzieleni plastikową przegrodą. Nie mogąc ich dosięgnąć Gonzalez dotkliwie pobił sam siebie. Później jeszcze trzykrotnie próbował popełnić samobójstwo, aż w końcu dopiął swego – w 2007 r. został znaleziony w kałuży krwi, a do podcięcia żył posłużyły mu przełamane płyty CD. Miał 27 lat.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska