Wstąpienie Polski do strefy Schengen pozwoliło Polakom na poruszanie się po większości państw UE niczym pomiędzy polskimi miastami – bez kontroli i postojów na granicach. W związku z tym wydaje się logiczne, że im więcej nas jeździ za granicami, to tym więcej kolizji możemy powodować. Z pewnością jest to jeden z głównych czynników, ale patrząc na statystyki okazuje się, że problem musi leżeć także gdzieś indziej.
Za granicą i w Polsce
W 2008 roku Polacy spowodowali 39 471 szkód za granicą, rok później ta liczba spadła o ponad 8,5 proc., a w 2010 roku w odniesieniu do 2009 spadła o kolejne 4 proc. Niestety, ten optymistycznie zapowiadający się trend spadkowy skończył się w 2010 roku i od tamtej pory powodujemy coraz więcej zdarzeń za granicą. W ubiegłym roku było ich już ponad 46,6 tys. czyli aż o 35 proc. więcej niż w 2010 roku - wynika z raportu przygotowanego przez Akademię ubezpieczeń mfind oraz Polskie Biuro Ubezpieczycieli Komunikacyjnych
Co ciekawe, na terenie naszego kraju jeździmy coraz bezpieczniej, bo liczby kolizji zgłaszanych policji, wypadków, rannych i zabitych mają trend spadkowy w okresie 2008-2014. Pomimo że statystyki w naszym kraju wyglądają optymistycznie, to niestety uśmiech z twarzy bardzo szybko znika gdy spojrzymy na porównanie ich do średniej europejskiej. I tak według statystyk Komisji Europejskiej jesteśmy w czołówce Europy jeśli chodzi o stosunek liczby wypadków śmiertelnych do liczby ludności. Jakby tego było mało, aby załapać się do średniej europejskiej, liczba zabitych w wypadkach drogowych musiałaby spaść o połowę, dlatego nasza niechlubna pozycja w tym rankingu według prognoz niestety jeszcze przez jakiś czas pozostaje niezagrożona.
Reasumując, jeśli we własnym kraju powodujemy tak dużo zdarzeń drogowych, nie powinno nikogo dziwić, że za granicą zachowujemy się podobnie. Zwłaszcza że do naszej wrodzonej brawury dochodzi najczęściej nieprzestrzeganie lokalnych przepisów ruchu drogowego oraz – w dużej mierze – brak dobrej znajomości tych przepisów. Częściowym usprawiedliwieniem złych statystyk szkód za granicą jest fakt, że podane wartości zawierają w sobie także szkody wyrządzone niekoniecznie przez polskich kierowców – ponieważ dane dotyczą szkód z pojazdami na polskich tablicach rejestracyjnych.
Dominik Szczygielski, starszy inspektor z Polskiego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych wyjaśnia, że pewną część wypadków spowodowanych przez kierujących pojazdami z polskimi tablicami powodują też obcokrajowcy. – Dzieje się tak wówczas, gdy samochód zostanie sprzedany z Polski za granicę, ale nie zostanie wyrejestrowany u nas i nie zostanie zarejestrowany w kraju użytkowania. W takim przypadku będzie on w dalszym ciągu wyposażony w ważne polskie tablice. Do największej liczby tego rodzaju przypadków dochodzi w krajach położonych na wschód i południowy wschód od naszych granic – dodaje Szczygielski. Należy jednak pamiętać, że w pierwszej dziesiątce krajów, w których Polacy powodują wypadki nie ma żadnego kraju wschodniego – zatem jest to bardzo niewielki procent przypadków.
Niemiec płacze jak wjeżdżamy
Od 2008 roku najwięcej zdarzeń drogowych powodujemy niezmiennie w 5 państwach. Są to Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Włochy i Holandia. Kolizje na terytorium tych krajów w ostatnich 7 latach stanowią co najmniej 70 proc. wszystkich zdarzeń drogowych za granicą, a ich udział stale rośnie.
Zdecydowanie najwięcej szkód nasi kierowcy powodują u zachodnich sąsiadów – w 2013 i 2014 roku kolizje spowodowane na terenie Niemiec stanowiły 47 proc. wszystkich zagranicznych zdarzeń drogowych, a liczba kolizji co roku rośnie w dużym tempie. Podobnie, lecz na o wiele mniejszą skalę zachowują się statystyki szkód powodowanych przez Polaków w pozostałych 4 krajach.