Zmiany w polityce socjalnej wobec imigrantów, ograniczenia w dostępie do pracy, brak przez nich wystarczającej do potrzeb brytyjskiego rynku znajomości języka angielskiego, stygmatyzacja, to tylko niektóre z czynników, które wymieniają Polacy, skarżąc się, że na Wyspach są dyskryminowani. Czy nie ma w tym tendencji do przekoloryzowania sytuacji, z którymi zderzyli się, do czynienia piętna z faktów, które na takie miano nie zasługują? Jesteśmy przewrażliwieni, czy rzeczywiście dyskryminowani? A może mamy zbyt wiele oczekiwań i będąc zbyt mocno uwikłani w stereotyp trudno nam o przystosowanie oraz akceptację wymogów społeczeństwa, w którym zdecydowaliśmy się żyć? Zapytaliśmy o to Polaków mieszkających w UK…
Robią Anglików
Różne źródła podają różne informacje, jednakże wszystkie zbliżone do siebie. Stąd z niektórych dowiadujemy się, że na Wyspach przebywa ponad milion Polaków, którzy przybyli tutaj w wyniku emigracji pounijnej. Oficjalne dane podają liczbę ponad 20 tysięcy rocznych polskich urodzeń na terenie Wielkiej Brytanii, natomiast ostatni Cenzus wyraźnie wskazał na dominację polszczyzny na Wyspach, klasyfikując język polski na drugim miejscu, jako język najczęściej używany i słyszalny wśród imigrantów. Zaraz po to nim znalazły się punjabi, urdu, a następnie kolejno: bengalski, gudżarati, arabski, francuski, chiński i portugalski. Spis powszechny wykazał, że w samym tylko Londynie blisko dwa miliony mieszkańców posługują się na co dzień językiem innym (swoim ojczystym) niż język angielski. Coraz częściej mówi się o tym, że UK to kraj imigrantów, a wielonarodościowy, mulikulturowy i multijęzykowy Londyn, to najlepsza wizytówka kraju przyjaznego mniejszościom narodowym.
Jacek Szarkowski, 43 lata, właściciel firmy budowlanej:
– Tylko połowicznie zgadzam się z ta niby powszechna tolerancja, otwartością…. Wielokulturowy, wielonarodościowy, przyjazny…, brzmi pięknie i bardzo politycznie, ale w rzeczywistości mniej kolorowo to wygląda. Mieszkam w UK od 12 lat. Często zmieniałem miejsca zamieszkania i pracę, i z przykrością muszę powiedzieć, że najlepiej i zarazem najtrudniej mieszka mi się w Londynie. Tutaj też najbardziej odczuwałem przejaw dyskryminacji, mimo że najwięcej, bo podobno ponad 200 tysięcy Polaków zamieszkuje stolicę i wokół roi się od polskich firm, biznesów, szkół… Polacy sami siebie dyskryminują, więc nie mogą mieć pretensji, że są dyskryminowani przez innych. Głównym powodem dyskryminacji jest język – nie wolno mówić po polsku mając niepolskiego pracodawcę. I jeśli nawet nie słyszymy tego wprost, bo to niepoprawne politycznie, to pracodawca wielokrotnie dawał mi do zrozumienia, że komunikacja z kolegami w moim ojczystym języku bardzo mu się nie podoba. W rezultacie pod innym pretekstem zwolnił trzy osoby z pracy. Czy przypadkowo trafiło na samych Polaków?
Dyskryminują w szkołach? Bariera jest cienka
Na rzekomą dyskryminację na tle językowym skarżą się też polscy rodzice, których dzieci uczęszczają do szkół brytyjskich. Mówią, że dzieciom zabrania się w szkołach mówić po polsku oraz że są pomijane, a wręcz dyskryminowane w przydzielaniu im znaczących ról podczas szkolnych wydarzeń, tych których publiczność stanowią goście i rodzice. Zapytaliśmy rodziców o ich opinie na ten temat.
Katarzyna Nowak, 37 lat, prowadzi firmę kosmetyczną:
– Jesteśmy polskojęzyczną rodziną. Oboje z mężem nie za dobrze mówimy po angielsku. Nasza córka Nadia ma dopiero cztery lata. Od niedawna rozpoczęła edukację w brytyjskiej szkole, nauka języka idzie jej bardzo powoli, ale już widać małe postępy. Natomiast ja sama jeszcze nie nauczyłam się dobrze języka angielskiego i nie wyobrażam sobie, aby taką byle jaką angielszczyzną mówić do Nadii, i mówić po angielsku w domu. Nie widzę w tym sensu, a poza tym propozycję nauczycieli ze szkoły córki uważam za niedorzeczną, bo jesteśmy Polakami i prowadzimy polski dom. Nasza córka, podobnie, jak inne dzieci potrzebuje czasu. Jestem przekonana, że kiedy damy jej szansę szybko nasiąknie tym językiem jak gąbka wodą, ale bez pośpiechu i presji.